Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Skalski przed Zniszczołem!

Ryszard Niemiec
Preteksty. Zapewne ześlizgnąłem się na pozycje zgoła niepatriotyczne, bo z horacjańską równowagą ducha przyjmuję porażki reprezentantów w sportach zimowych.

Okazuje się, że długoletnie świętowanie sukcesów Małysza, Stocha i Kowalczyk, które powinno na stałe umocnić moją narodową dumę, w przypadku niepowodzeń nie uruchamia traumy. Oglądam, jak nasi królowie skoczni spadają niczym worki ziemniaków na bulę, nie kwalifikując się do finałowych konkursów i... serce mi nie płacze!

Klapy w Klingenthal, Kuusamo i Lillehammer tłumaczę sobie efektem zmienności koła Fortuny. Już w starożytności symbolizowało ono przemijalność szczęścia i huśtawkę nastrojów, od euforii po depresję. Dlatego nie zwalniam - broń Boże - trenera Kruczka, co najwyżej podsuwam temat do przemyślenia.

Nie zapierają mi też dechu w piersiach odległe miejsca multimedalistki z Kasiny Wielkiej, mimo że w sondażach na temat zmiany nazwy jej rodzinnej wsi twardo opowiadałem się za nowym adresem. Ci, którzy zaczynają odwracać się od sportsmenki pod wpływem newsów o odjeżdżających jej Norweżkach, a nawet oglądaniu pleców Marciszównej i Jaśkowiec, powinni wiedzieć, że obrona doktoratu to spore doładowanie, ale potencjału intelektualnego, a nie fizycznego.

Zbyt głębokie przeżywanie sukcesów lub porażek sportowców uznaje się za dowód swoistej niedojrzałości, którą - na szczęście - zawsze można uleczyć terapią reinterpretacji fundamentów emocjonalnych. Mnie porażki przedstawicieli sportów zimowych wynagrodziły z naddatkiem sukcesy polskich lekarzy! Lepszego prezentu mikołajkowego naród polski, gnębiony skutkami nieudanych reform systemu ochrony zdrowia, otrzymać nie mógł. Dostał dwa potężne bodźce stymulujące nadzieję.

Oto we Wrocławiu neurochirurdzy zdołali podnieść z wózka sparaliżowanego pacjenta, dokonując operacyjnego cudu. Zrekonstruowali uszkodzone, jak się wydawało na amen, elementy kręgosłupa, budząc sensację w świecie medycyny. Druga wiadomość dotarła w tym samym czasie, co komunikat o konieczności naśnieżenia skoczni zakopiańskiej, na której skoczkowie mieli ratować formę.

Informacja dotyczyła pobicia rekordu świata w dziedzinie ratowania życia ludzkiego, zagrożonego z powodu wyziębienia organizmu do poziomu minus 12 stopni C! Sprawcami wyczynu okazał się personel szpitala w Prokocimiu, a szczęśliwcem, którego zawrócono z tamtego brzegu, okazał się dwulatek. Chłopiec w somnambulicznym śnie wywędrował goły, bosy, z domowych pieleszy w mroźną noc, forsował lodowaty strumyk. Żyje i będzie żył, ku satysfakcji rodziców, na chwałę polskiej, krakowskiej medycyny!

Opisane tu triumfy lecznictwa szpitalnego zdołają nie tylko zrównoważyć despekt uczyniony społeczeństwu przez sportowców, ale i podnoszą znacznie poczucie narodowej samooceny. Szkoda jedynie, że profesorowie, doktorzy i lekarze ciągle mogą jedynie pomarzyć o mołojeckiej sławie spływającej nawet na przegrywających sportowców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski