Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesor z zimną głową. Nie żaden tam ryzyk-fizyk

Katarzyna Kachel
Profesor Paweł Olko: kiedyś fascynowały mnie możliwości fizyki. Dziś coraz większą przyjemność sprawia mi praca z młodymi ludźmi
Profesor Paweł Olko: kiedyś fascynowały mnie możliwości fizyki. Dziś coraz większą przyjemność sprawia mi praca z młodymi ludźmi Fot. Paweł Bilski
Do Instytutu dojeżdża rowerem. Zimą i latem. Ponad 20 kilometrów codziennie. W pracy jest konkretny. Nie ulega zbędnym romantycznym uniesieniom. Profesor Paweł Olko, dyrektor Centrum Cyklotronowego Bronowice, dobrze bowiem wie, kiedy może sobie pozwolić na ułańskie szarże i fantazję, a kiedy musi działać z wyrachowaniem. Zwłaszcza gdy odpowiada za innych ludzi i naprawdę wielkie pieniądze

Zacięty, gdy gra z kolegami niedzielny mecz w siatkówkę. Spokojny, kiedy z żoną słucha koncertów muzyki poważnej. Ryzykant podczas obstawiania partii brydża. Mężczyzna zrelaksowany, gdy w kuchni piecze sernik bądź szarlotkę. Konkretny i zdecydowany na czele kilkudziesięciu osób, które pracują w supernowoczesnym Centrum Cyklotronowym Bronowice. – Szef to szef –mówią. – Wymagający człowiek, który nie chadza na skróty.

Tydzień temu prof. Paweł Olko odebrał statuetkę Nike dla wybitnego naukowca przyznaną przez Grupę Allianz Polska. Zajmuje też bardzo wysokie miejsce w plebiscycie „Dziennika Polskiego” Krakowianin Roku, którego wyniki poznamy 13 marca.

Szef od Cyklotronu
To olbrzym. Waży, bagatela, 220 ton i jest sercem Centrum zarządzanego przez profesora Olko. Cyklotron to maszyna, która zmusza protony do osiągnięcia ogromnych prędkości. Bliskich tym, z którymi porusza się światło. Te rozpędzone cząstki są bardzo cenne dla fizyków. Pozwalają im bowiem badać, jak zbudowana jest materia. Istotne są także dla biologów – umożliwiają im rozumienie działania promieniowania na organizmy żywe.

– Największą ich zaletą jest jednak precyzja, z jaką można użyć ich w napromienieniu nowotworów. Protony zostawiają swą niszczycielską energię pod koniec swego toru, oszczędzając maksymalnie mijane po drodze zdrowe tkanki. Dlatego mogą być użyte do precyzyjnego napromieniania nowotworów oka – opowiada prof. Olko.

I takie właśnie, bardzo nowoczesne zabiegi są od 2011 roku prowadzone przez lekarzy Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie na stanowisku przy ul. Radzikowskiego 152. Dziś naukowcy chcą pójść krok dalej. Przy użyciu siły cyklotronu Proteus belgijskiej firmy IBA lekarze będą mogli leczyć nowotwory znajdujące się w najgłębszych częściach ciała.

Prof. Paweł Olko stoi na czele projektu. – Przyznam, że dość skomplikowanego – nie ukrywa. – Nie tylko ze względów technicznych, ale i konieczności koordynacji pracy kilkudziesięcioosobowego zespołu naukowców o bardzo rożnych specjalnościach: fizyków, inżynierów, techników, informatyków, prawników i ekonomistów.

Ośrodek taki nie mógłby powstać ani działać bez ogromnego zainteresowania lekarzy, którzy na różnych etapach pomagali fizykom swą wiedzą i autorytetem. – Mieliśmy też wsparcie kilkunastu czołowych uniwersytetów, uczelni technicznych i ośrodków onkologicznych. Dlatego udawało się jakoś zażegnać kryzysy, które nas dopadały przez ostatnich kilka lat – mówi profesor.

Dzięki desperacji i upartym staraniom wielu ludzi Kraków jest dziś jednym z kilku ośrodków w Europie dysponujących tak nowoczesnym sprzętem. Cyklotronem, który jest na tyle mocny, że rozprawi się z rakiem.

Pracownicy dobrze pamiętają moment, kiedy ten upragniony mechanizm, przypominający urządzenia z filmów science fiction, pojawił się przed Centrum Cyklotronowym Bronowice.– Profesor popatrzył na nas i zawołał: „No, chodźcie, teraz pomożecie mi wnieść sprzęt do środka” – uśmiechają się operatorzy urządzenia.

– Przypomnę tylko, że każda połówka cyklotronu waży około 100 ton. Tak, naszemu szefowi nie brakuje poczucia humoru – stwierdza Krzysztof Daniel.

– Wie dobrze, jak i kiedy zażartować, by nie przekraczać żadnych granic – podkreśla profesor Maciej Budzanowski, dziś zastępca dyrektora ds. naukowo-technicznych IFJ. – Bo to człowiek elegancki. Umie zachować klasę nawet w rozmowie z kimś, kto nie do końca podziela jego opinię.

Zawsze dobrze ubrany.

– Tak, to rzuca się w oczy, bo profesor, w przeciwieństwie do innych fizyków, codziennie przychodzi do pracy w garniturze –zauważa dr Liliana Stolarczyk, współpracowniczka profesora. Na dodatek człowiek charyzmatyczny, któremu nie grozi wypalenie zawodowe.

Ideał?

– Chodzący – uśmiecha się Wiktor Olko, syn profesora. – Człowiek, który potrafił zawsze znaleźć balans między domem a pracą. Nigdy też nie stawiał dzieciom granic. Pozwalał na realizację pasji. –Na dodatek świetnie piekł i przyrządzał bigos i wołowinę. Jak tu narzekać ?–pyta Wiktor.

Eksperymentator
Prof. Marek Jeżabek, dyrektor Instytutu Fizyki Jądrowej PAN, mówi, że dobrze wiedział, co robi, gdy dobierał sobie współpracowników. Między innymi Pawła Olko. – I choć nie ma ludzi bez wad, trudno będzie Pani znaleźć kogokolwiek, kto powie na Pawła coś złego – uprzedza.

Nie zaprzecza, że „ten skarb” to jego pośrednia zasługa. – Starałem się, by projektem kierował ktoś kompetentny, o szerokich horyzontach. Naukowiec, który swoim spektrum wiedzy będzie mnie uzupełniał. I tak trafiłem na wyjątkowo wspaniałego człowieka. Doskonałego fizyka jądrowego, eksperymentatora, osobę z misją, wierzącą w ideały – chwali bez ogródek.

Takiego, który zarówno w zawodowych, jak i prywatnych kontaktach potrafi zarażać. Czy to swoimi naukowymi pasjami, sportowymi fascynacjami, czy kucharskimi zdolnościami (Pani sobie wyobraża, że Paweł potrafi upiec świetny sernik? I że mu się w ogóle chce?).

– Nie podoba mi się tylko to, że dojeżdża do pracy na rowerze. Dzień w dzień, czy to lato, czy zima i paskudna pogoda. Przecież to niebezpieczne – uważa.

Dojeżdża, bo taką ma fantazję.

Bez taryfy ulgowej
Fantazję i zamiłowanie do eksperymentowania miał Paweł Olko od dzieciństwa. – Uwielbiałem wiedzieć, jak coś działa. Niestety, z wielką szkodą dla moich zabawek – przyznaje.

– A ponieważ byłem trzecim dzieckiem i rodzice nie mieli już dla mnie tyle czasu, buszowałem więc bezkarnie po ich biblioteczce – opowiada. – Interesowała mnie historia, matematyka, moją wyobraźnie rozpalał Henryk Sienkiewicz. Idąc do Nowodworka, wiedziałem już jednak, że będę fizykiem – dodaje.

Na początku fascynowały go możliwości, które dawała mu fizyka. Satysfakcjonowało go to, że prócz lepszego poznania i doświadczania tego, co nas otacza, może brać udział w wielkim świecie nauki.
Dziś coraz większą przyjemność sprawia mu praca z młodymi ludźmi.

– Szczególnie cenię moment, w którym moi doktoranci przerastają wiedzą promotora i to ja się od nich czegoś uczę –podkreśla.

Młody zespół profesora to docenia. Szanuje wiedzę przełożonego i jego otwartość.

– To, co na początku mnie zdziwiło, to skracanie dystansu między szefem a nami, młodymi ludźmi. Od razu zaproponował, byśmy przeszli na „ty” – mówi Łukasz Góra, fizyk.

Co nie jest równoznaczne z dawaniem taryfy ulgowej. – Nic z tych rzeczy – zapewnia Łukasz.

Profesor potrafi motywować i zagrzewać do szukania nowych rozwiązań.

–Nawet gdy zwraca komuś uwagę, wytyka jakiś błąd, robi to w taki sposób, by nie urazić nikogo – dorzuca inżynier Krzysztof Guguła, który z profesorem pracuje od dziesięciu lat.

– No i nie poddaje się. Nawet w momentach kryzysowych – mówi z dumą Krzysztof Daniel.

– Niezwykle energetyczny. Nawet jak coś się nie uda, błyskawicznie szuka nowych dróg i rozwiązań – zauważa prof. Budzanowski.

Na pytanie, czy bywa uparty, prof. Olko odpowiada krótko i rzeczowo:

– Tak twierdzi moja zona, a jej wierzę.

Bywa, że jest pod górkę
Praca w nowoczesnym Centrum Cyklotronowym wymaga nie tylko konsekwencji, ale i cierpliwości. Bo momentów „pod górkę” nie brakowało i nadal nie brakuje.

–Trudna była już sama skala projektu, który kosztował ponad 260 mln zł (to kwota porównywalna z 10-letnią dotacją instytutu na działalność statutową) – mówi profesor. – W razie problemów trudno byłoby o bufor finansowy.

Rzecz jasna – o czym przypomina – nie startowali od zera, a Instytut Fizyki Jądrowej PAN był wyjątkowo dobrze przygotowany do wykorzystywania środków unijnych. – To dzieło dyrektora prof. Marka Jeżabka, który stworzył system nowoczesnego zarządzania i dostosował strukturę instytutu do sprawnego operowania pieniędzmi – podkreśla.

Długotrwałe starania i cierpliwe przekonywanie władz otworzyły drogę do budowy tego nowoczesnego ośrodka, zajmującego się zarówno badaniami naukowymi, jak i zaawansowanym leczeniem nowotworów. –I to właśnie prof. Jeżabek brał na swoje barki te trudne momenty, zostawiając nam – całemu zespołowi Centrum Cyklotronowego Bronowice – niesłychany komfort pracy nad sprawami merytorycznymi. Bo było wiele momentów trudnych, szczególnie okres do momentu podpisania umowy o finansowanie pierwszego projektu z Ministerstwem Nauki w 2010 roku – nie ukrywa prof. Olko.

Dziś wierzy, że wszystko jest na dobrej drodze. – Cieszy mnie, gdy potrafię doprowadzić sprawy do końca – wyznaje. – W tym roku czeka nas najtrudniejszy moment zamknięcia projektu i oddanie części medycznej w ręce lekarzy i pacjentów.

Problem tkwi wciąż w tym, że Ministerstwo Zdrowia nie wyceniło procedury radioterapii protonowej, a Narodowy Fundusz Zdrowia nie może za nią płacić. – Nie przeszkadza to jednak ministerstwu w finansowaniu takiego leczenia za granicą. To będzie bardzo pracowity i stresujący rok.

Fizyka niczym zrzędliwy krewny
Czy profesor zna największe tajemnice wszechświata? Woody Allen mówił wszak, że fizyka potrafi odpowiedzieć na

wszystko. Niczym zrzędliwy krewny. –Ta wypowiedź reżysera to reakcja na mędrca szkiełko i oko –uważa Paweł Olko. – Kiedy Woody Allen rozpoczynał karierę, fizyka była hołubiona ze względu na bombę atomową, korzyści płynące z energetyki jądrowej czy rozpalające wyobraźnię badania kosmosu. Nie wierzy, że rozwiąże wszystkie problemy tego świata. –Może mieć jednak zasadnicze znaczenie w pozyskaniu nowych źródeł energii i dostarczeniu coraz to nowocześniejszych metod leczenia.

Fizyk-ryzyk
Potocznie w momencie podejmowania trudnych decyzji mówi się: ryzyk-fizyk. Ale prof. Paweł Olko na co dzień nie ryzykuje. –W drobnych sprawach zabawnie jest zaryzykować np. podczas licytacji w brydża z niepewnymi kartami. W realnym życiu nie ma jednak miejsca na romantyczne uniesienia i ułańskie szarże. Dlatego działam z zimną głową.

***

Profesor Paweł Olko: – Pod koniec lat 90. uruchomiliśmy cyklotron własnej konstrukcji AIC-144, który po przebudowie służy od 2011 roku do napromieniania pacjentów Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie z nowotworami oka. AIC-144 rozpędza protony tylko do energii 60 MeV, dzięki czemu sięgają do głębokości 30 mm w tkance. Do radioterapii protonowej, umożliwiającej sięgnięcie do każdego guza, potrzebowaliśmy cyklotronu o energii wiązki przekraczającej 200 MeV. I taki właśnie cyklotron Proteus belgijskiej firmy IBA zakupiony został ze środków strukturalnych, i rozpoczął służbę w Bronowicach w grudniu 2013 roku. W 2014 przeszło pomyślnie testy stanowisko gantry, czyli urządzenie do precyzyjnego napromieniania guzów nowotworowych. W tym roku oddajemy do użytku drugie takie stanowisko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski