Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prognozy i rady Piotra Fijasa przed Turniejem Czterech Skoczni

Przemysław Franczak
Piotr Fijas to najlepszy polski skoczek narciarski ery przedmałyszowej. Dziś pracuje w kadrze juniorów jako asystent Roberta Matei
Piotr Fijas to najlepszy polski skoczek narciarski ery przedmałyszowej. Dziś pracuje w kadrze juniorów jako asystent Roberta Matei Fot. Wacław Klag
Martwi się Pan o formę Polaków przed Turniejem Czterech Skoczni?

Na pewno tak. Coś nie gra w tym wszystkim. To, że te pierwsze konkursy wychodziły tak a nie inaczej, jest niepokojące.

Ostatnio kadra Łukasz Kruczka miała kilka spokojniejszych dni, przed świętami trenowała na Wielkiej Krokwi. To może wystarczyć, żeby teraz w TCS zawodnicy, zwłaszcza Kamil Stoch, wyglądali znacznie lepiej?
A ile to było dni treningowych? Dwa? Ciężko jest coś wytrenować w tak krótkim czasie. Jeśli już coś mogło pomóc, to ten odpoczynek, na który mogli sobie pozwolić w święta. To okazja do wyłączenia się ze skoków, oderwania od stresu, który jest związany z każdym startem. I może to będzie brakujące ogniwo.

Skąd ten kryzys?
Coś nie spasowało. Co - nie wiem. Nie chcę robić za wszystkowiedzącego, nie jestem teraz blisko tej reprezentacji.

Ale zna Pan wszystkich zawodników bardzo dobrze, pracował Pan z nimi.
To prawda, ale nie zwierzają mi się. Widzę tyle, ile w telewizji pokażą. Z tego, co słyszę, chłopcy sami nie wiedzą, co się dzieje. Trudno więc prorokować, czy na TCS będzie dobrze, czy nie. Teraz to wróżenie z fusów.

W skokach narciarskich nie za często pada zdanie: „nie wiemy, co się dzieje”?
Taki urok tej dyscypliny. Pamiętam, że z Adamem Małyszem też zdarzały się takie sytuacje. Zrobiliśmy wszystko jak trzeba, wydawało się, że będzie OK, ale jednak coś nie szło. Wtedy trzeba było kombinować, wycofywało się go z zawodów, żeby zrobić jeden mikrocykl treningowy i spróbować cokolwiek poprawić. Z reguły się udawało. Dla obecnej kadry to też byłby dobry pomysł, tyle że teraz jest Turniej, więc nie ma o czym mówić. Zresztą nie byłoby za bardzo kim tych zawodników zastąpić. W Pucharze Świata przewinęło się ich sporo i generalnie wszyscy mieli problemy. Optymistycznym akcentem był może Andrzej Stękała, ale umówmy się, że rewelacji też nie było. W debiucie zdobył punkty, pokazał dobre skoki, ale chciałoby się coś więcej.

Wojciech Fortuna radzi kadrze: zgłoście się do Fijasa po radę.
E tam, nie jestem cudotwórcą. Potrzeba czasu, żeby potrenować i poskakać. Na pstryknięcie palcami to nie działa. Proszę popatrzeć na Schlierenzauera. Taki mistrz, a też się pogubił. I co robił? Trenował. Jego nie interesują miejsca 10., czy 15., to zawodnik, który chce wygrywać. Dlatego rezygnował z konkursów, próbował znaleźć formę poprzez trening.

Jedna z teorii głosi, że Polacy rozregulowali się tuż przed inauguracją sezonu, bo po treningach na torach lodowych wrócili jeszcze na ceramiczne. Różnica rzeczywiście jest aż tak duża?
Nie jest jakaś olbrzymia, ale w tej chwili są tak małe różnice w wynikach między zawodnikami, że takie drobiazgi mogą mieć wpływ na gorsze skoki i rezultaty. Na pewno byłoby lepiej, gdyby bezpośrednio przed inauguracją zawodnicy mieli możliwość przeprowadzenia dwóch-trzech treningów na torach lodowych. W Polsce na razie takich nie mamy, ale można ich było poszukać gdzieś indziej. Może więc trochę za bardzo zaufali wtedy tej swojej niezłej dyspozycji, bo przecież nic nie wskazywało, że tak to będzie wyglądać. Wszyscy sądzili, zawodnicy też, że to będzie dobry sezon.

A potem, gdy nic nie wychodziło, wszystko się posypało?
Jeden, drugi nieudany start i przychodzi taki moment, że zawodnik chce coraz bardziej, a coraz mniej mu wychodzi. Nie wiem, czy wszystkich dopadło coś takiego, ale w skokach naszych chłopaków brakuje luzu, są bardzo spięci. A żeby latać daleko, musi być pełen luz, pełna kontrola. To swobodne skakanie widać u tych najlepszych. Ci, którzy dobrze weszli w sezon, zaczęli jeszcze bardziej uciekać reszcie. Bawią się skokami. Trudno jest osiągnąć taki stan z dnia na dzień.

TCS od siedmiu edycji wygrywają wyłącznie Austriacy. Teraz będzie inaczej?
Dużo na to wskazuje, ale to jest Turniej Czterech Skoczni, bardzo specyficzna impreza. W żadnym konkursie nie można sobie pozwolić na zepsuty skok. Teraz bawić się w typowanie kandydatów do zwycięstwa jest łatwo: Prevc, Freund, Norwegowie. Ale to też wróżenie z fusów, bo - tak jak mówię - trzeba oddać osiem dobrych, równych skoków. Historia zna wiele przypadków, że nie każdy z faworytów był w stanie sobie z tym poradzić. A zdarzało się też, że zawodnik bez wygranego konkursu zwyciężał w całej imprezie, a skoczek z trzema wygranymi konkursami musiał obejść się smakiem. Bardzo osobliwe, wyjątkowe zawody.

A Pan jak je wspomina? W czterech konkursach stał Pan na podium, dwukrotnie zajął w klasyfikacji generalnej 7. miejsce. Myśli Pan sobie: „miałem niezłe wyniki”, czy „mogłem zrobić znacznie więcej”?
Wyniki na pewno nie były złe, ale były dwa Turnieje, w których mogłem być w pierwszej szóstce.

W 1986 roku do podium zabrakło 14 punktów. Tylko czy aż?
W tamtych czasach to nie było tak dużo. W zawodach były większe różnice punktowe niż dzisiaj, nie było żadnych przeliczników, nie było mieszania rozbiegami. Wydaje mi się, że troszkę było łatwiej, mimo że w konkursach startowało dużo więcej zawodników, bo 110-120. Kwalifikacji nie było, do finałowej serii awansowało 50 najlepszych. Strasznie te konkursy się przeciągały, można powiedzieć, że na skoczni spędzało się cały dzień. Dziś to wszystko leci o wiele sprawniej, o ile oczywiście pogoda pozwala.

Teraz pracuje Pan z kadrą juniorów. Idzie nowa fala zdolnych chłopaków czy - jak można niekiedy usłyszeć - jest jakaś dziura pokoleniowa?
Z tą dziurą to trochę przesada, choć fakt, że te poprzednie roczniki były naprawdę bardzo dobre. Zniszczoł, Murańka, Biegun, Wolny, Stękała. Teraz zajmujemy się chłopakami urodzonymi w latach 1996-98. Nie ma ich za dużo, ale kilku utalentowanych jest. Na razie jednak ciężko jest im dobić się do startów w Pucharze Kontynentalnym czy Pucharze Świata. Choć Stękale się to udało. Nie jest więc źle.

Teraz z lekką zazdrością patrzymy na Norwegów, którzy szturmują klasyfikację generalną PŚ. Jak to się robi?
Norwegowie sami mieli kilka lat temu duży problem, musieli ciężko popracować, żeby wyjść z dołka. Teraz jest efekt. A my na razie nie rozdzierajmy szat. Mimo wszystko mam nadzieję, że od TCS naszym chłopakom pójdzie już z górki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski