Propagandowa samoobrona? Armia nauczy kobiety walki

Trzydzieści kobiet ma szansę przejść szkolenie z samoobrony prowadzone przez instruktorów sztuk walki z 16. batalionu powietrznodesantowego w Krakowie.Podobne kursy zostaną wkrótce zorganizowane w kilkudziesięciu innych jednostkach wojskowych w całej Polsce, m.in. w Bielsku-Białej i Gliwicach, gdzie stacjonują pozostałe bataliony krakowskiej 6. Brygady Powietrznodesantowej, a także w Wojskowym Ośrodku Szkoleniowo-Kondycyjnym „Gronik” w Zakopanem.

WIDEO: A. Macierewicz: To skuteczne narzędzie w każdej sytuacji obronnej. MON kupi tysiące dronów dla Wojska Polskiego

Źródło: TVN24

Program „Samoobrona kobiet” to najnowszy pomysł ministra obrony Antoniego Macierewicza. Oficjalnie zainaugurowany zostanie przez niego dzisiaj w hali sportowej Cytadeli Warszawskiej. Jak zapewnia MON, zajęcia poprowadzą najlepsi instruktorzy walki wręcz i samoobrony. - Kurs jest skierowany do wszystkich kobiet, które chcą zdobyć umiejętności zachowania się w sytuacji niebezpiecznej. Pozwoli na wytrenowanie nawyków obronnych oraz naukę podstawowych technik samoobrony - tłumaczy major Anna Pęzioł-Wójtowicz, pełnomocnik MON ds. wojskowej służby kobiet.

Kurs obejmie osiem kilkugodzinnych szkoleń praktycznych. Rozpocznie się 19 listopada, a zakończy 3 czerwca 2017 r. Uczestniczki szkolenia będą się m.in. uczyć przyjęcia postawy obronnej, uwalniania się z uchwytu, obrony przed kopnięciem czy atakiem z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Cykl szkoleniowy ma na celu także popularyzację systemu szkoleniowego z walki wręcz Sił Zbrojnych RP. - To pomysł bez sensu, wojsko ma inne zadania niż uczenie cywilów samoobrony. Czy to ma być zachęta dla potencjalnych kandydatek do służby? Tych chyba nie brakuje. Poza tym teraz, dzięki znajomości aikido, jujitsu albo obsługi maczugi, nie wygra się wojny - mówi ironicznie gen. Roman Polko, były dowódca specjednostki GROM.

Twierdzi też, że odbycie tak krótkiego kursu walki wręcz może w jego absolwentkach obudzić „złudne poczucie bezpieczeństwa”. A to może się dla nich skończyć tragicznie...

Poważne wątpliwości co do sensu zaangażowania wojska w takie szkolenia ma również krakowski dziennikarz, autor bloga „Bez kamuflażu” Marcin Ogdowski. Przyznaje, że wierzy w kompetencje wojskowych instruktorów, ale nie wierzy, że nie mają co robić w koszarach. - Mam wrażenie, że wojsko się rozdrabnia w działaniach, które de facto mają wymiar propagandowy. Inicjatywa ma pokazać, że MON troszczy się o los polskich kobiet. I bezpieczeństwo na ulicach. A ja bym wolał, żeby ta troska poszła w innym kierunku. Wojsko jest od tego, by odstraszać agresorów z zewnątrz. Od zapewnienia bezpieczeństwa na ulicach jest policja. I to policja, jeśli już, powinna zająć się organizacją takich szkoleń - mówi Marcin Ogdowski.

Komisarz Grzegorz Gubała z komendy wojewódzkiej w Krakowie przyznaje, że obecnie policja nie prowadzi takich szkoleń w Małopolsce. Kiedyś organizował je NSZZ Policjantów, ale było to co najmniej 10 lat temu.

Regularnie za to z samoobrony szkoli krakowianki Straż Miejska. Tylko w ostatniej dekadzie zorganizowano 30 takich kursów, w każdym brało udział średnio 40 kobiet.

Obecnie też trwa takie szkolenie, rozpoczęcie kolejnego zaplanowano na 22 listopada. - Zdecydowaliśmy się na ten krok w trosce o bezpieczeństwo mieszkanek Krakowa. Już odzew na pierwszy zorganizowany kurs utwierdził nas w przekonaniu, że to znakomity pomysł. Zwykle jest więcej chętnych niż miejsc - mówi rzecznik straży Marek Anioł.