Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proroctwa świętej z Łagiewnik

Grażyna Starzak
Św. Faustyna Kowalska
Św. Faustyna Kowalska Archiwum
21 lutego 1931. Siostrze Faustynie ukazuje się Jezus Miłosierny. Namalowany wedle jej wskazówek wizerunek Chrystusa jest dzisiaj czczony na całym świecie

Jej życie było szare i zwyczajne. Aż do śmierci nie była znana poza murami klasztoru. Pełniła rolę furtianki, kucharki, pracowała w przyklasztornym ogrodzie. Dopiero po śmierci okazało się jak bogate i niezwykłe były jej przeżycia wewnętrzne. Dziś św. Faustyna Kowalska uważana jest za jedną z najwybitniejszych mistyczek chrześcijańskich.
Początek jej proroczych wizji miał miejsce 22 lutego 1931 r.

Pod tą datą jest taki oto wpis w jej "Dzienniczku": "Ujrzałam Pana ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotyka szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie: jeden czerwony, drugi blady(...). Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz z podpisem: "Jezu ufam Tobie" (...). Chcę, aby ten obraz był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy; ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia".
***
Pierwszy wizerunek Jezusa Miłosiernego na podstawie wizji s. Faustyny został namalowany przez Eugeniusza Kazimirow-skiego jeszcze tego samego 1931 r. w Wilnie. Obraz powstawał stopniowo, na podstawie opowiadania zakonnicy. Podczas wizyt w pracowni malarza Faus-tynie towarzyszył spowiednik zgromadzenia - ks. Michał So-poćko. Obraz pędzla Kazimi-rowskiego prawie natychmiast otoczono kultem.

Od 1985 r. znajduje się w kościele Ducha Świętego w Wilnie. Drugi, równie słynny wizerunek Jezusa Miłosiernego został namalowany w 1943 r. przez krakowskiego artystę Adolfa Hyłę, który sam zwrócił się z taką propozycją do ówczesnej przełożonej sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach. Miało to być dziękczynne wotum za ocalenie rodziny z pożogi wojennej. Przełożona zaproponowała artyście wykorzystanie, jako wzoru wileńskiego oryginału i "Dzienniczka". Kiedy dzieło było gotowe okazało się, że jest w formie kwadratu a łagiewnickie ołtarze są u góry zakończone łukiem. Przewieziono je, więc do klasztoru we Wrocławiu. Adolf Hyła namalował drugi, identyczny obraz, który do dzisiaj wisi nad relikwiami św. Faustyny w bocznym ołtarzu kaplicy klasztornej w Łagiewnikach.

Krakowski malarz wykonał w sumie kilkaset wizerunków Jezusa Miłosiernego dla kościołów na całym świecie. Obrazy przez niego malowane można rozpoznać po tym, że ręka Jezusa uniesiona do błogosławieństwa jest wyżej, niż np. na obrazie Kazi-mirowskiego. Charakterystyczne dla prac Hyły jest również to, iż w tle są zwykle łąki i pejzaże z Łagiewnik. Nie ma ich natomiast na obrazie, który jest w łagiewnickim klasztorze, a to dlatego, że pejzaż nie podobał się spowiednikowi siostry Faustyny - księdzu Sopoćko, który w 1954 r. kazał zamalować tło.
***
Zmarły w 1975 r. ks. Michał Sopoćko, dziś błogosławiony, był jedną z niewielu osób, które znały tajemnicę siostry Faustyny. Pytany, co sądzić o jej objawieniach, opowiedział m.in. taką historię. - "Raz widziałem ją w ekstazie. Było to 2 września 1938 roku, gdy ją odwiedzałem w szpitalu na krakowskim Prądniku. Chciałem się z nią pożegnać przed wyjazdem do Wilna. (…) Ujrzałem ją zatopioną w modlitwie. Siedziała, ale w takiej pozycji jakby unosiła się nad łóżkiem. Wzrok jej był utkwiony w jakiś przedmiot niewidzialny, źrenice nieco rozszerzone. Nie zwróciła uwagi na moje wejście, a ja nie chciałem jej przeszkadzać i zamierzałem się cofnąć. Wkrótce jednak przyszła do siebie, spostrzegła mnie i przeprosiła, że nie słyszała mego pukania do drzwi ani wejścia. Na pożegnanie powiedziała: »Do zobaczenia w Niebie!«. Gdy 26 września odwiedziłem ją po raz ostatni w Łagiewnikach, nie chciała ze mną rozmawiać, a raczej nie mogła, mówiąc: »Zajęta jestem obcowaniem z Ojcem niebieskim«. Rzeczywiście, robiła wrażenie nadziemskiej istoty".

Ks. Sopoćko mówił o Fausty-nie, że "była to osoba zrównoważona, bez cienia psychoneurozy lub histerii. - Nie było w niej żadnej sztuczności i teatralności, żadnej wymuszoności, ani chęci zwracania uwagi na siebie. Przeciwnie, starała się niczym nie wyróżniać od innych, a o swych przeżyciach wewnętrznych nikomu nie mówiła oprócz spowiednika i przełożonych".
Wedle słów ks. Sopoćko Faus-tyna miała bujną wyobraźnię, ale nie była egzaltowana. "Często nie potrafiła sama odróżnić działania swej wyobraźni od działania nadprzyrodzonego, szczególnie gdy chodziło o wspomnienia z przeszłości. Gdy jednak zwróciłem jej na to uwagę i kazałem podkreślić w dzienniczku tylko to, o czym może przysiąc, że na pewno nie jest wytworem jej wyobraźni, sporo ze swoich dawnych wspomnień opuściła" - pisze we wspomnieniach ks. Sopoćko.
***
Zmarła w 2007 r. w wieku 100 lat w Krakowie s. Maria Beata Piekut była bodaj jedyną osobą żyjącą w XXI w., która zetknęła się z siostrą Faustyną Kowalską. Doskonale pamiętała kwiecień 1932 r., gdy jako nowicjuszka po raz pierwszy zobaczyła Faustynę. - Przyjechała do klasztoru naszego zgromadzenia w Warszawie na ośmiodniowe rekolekcje - wspominała w czasie rozmowy z reporterką "Dziennika Polskiego" w 2000 r. s. Piekut. - Była dziewczyną o przeciętnej urodzie, ot, taka jak każda z nas. Ale zwracała uwagę tym, że była jakby nieobecna. Patrząc w okno ponad naszymi głowami, miała twarz rozjaśnioną szczęściem. W jej oczach widać było niesamowitą radość. Ta radość emanowała z całej postaci, przykuwając uwagę patrzącego.
Drugi raz siostra Beata miała okazję spotkać Faustynę w 1936 r. we Wrocławiu. Miała tam być tylko przez miesiąc, pomagając siostrom w prowadzeniu księgowości. Matka generalna obiecała jej, że do Warszawy wróci na Wielkanoc. W międzyczasie, do Wrocławia przyjechała siostra Faustyna. Spotkały się pewnego popołudnia. - Powiedziałam jej, że myślę już tylko o tym, kiedy wrócę do Warszawy - wspominała w 2000r. s. Piekut. - A ona na to: "niech się siostra pogodzi z wolą Bożą, bo siostra stąd nie wyjedzie, w przeciwieństwie do mnie, bo ja szybko opuszczę Wrocław". Odpowiedziałam hardo pytaniem na pytanie: "a co, umrę tutaj?". Ona na to: "nie umrze siostra, ale będzie tu długo". Odparowałam, że robi z siebie proroka. Gdy tak się sprzeczałam z Faustyną, ona spuściła oczy, a ja zastanawiałam się, co też nowego wymyśli. Okazało się, że to, co mówiła, wszystko się sprawdziło.
***
- We Wrocławiu zostałam na długie lata. Tymczasem Faustyna szybko wyjechała. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że ona ma takie kontakty z Panem Jezusem, że ma wizje i dar proroctwa - wspominała s. Beata Piekut.
- Faustyna otrzymała od Boga również inne łaski - dodaje s. Elżbieta Siepak, rzecznika Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. - Między innymi dar kontemplacji i bilokacji, czyli przebywania równocześnie w dwóch miejscach. Np. była u siebie w celi i jednocześnie przy człowieku, który gdzieś tam konał. Otrzymała też dar ukrytych stygmatów. Odczuwała ból w tych miejscach, w których pan Jezus był ukrzyżowany.

Ks. prof. Jan Machniak, wykładowca teologii duchowości Uniwersytetu Papieskiego JP II w Krakowie mówi, że św. Faustyna ze względu na swoje wewnętrzne przeżycia należy do najwybitniejszych mistyczek chrześcijańskich. - Jej wizje opisane w "Dzienniczku" są bardzo autentyczne, przekonujące. Ona pokazała, że Bóg może być bardzo bliski człowiekowi, nawet, jeśli nie spełnia naszych życzeń czy pragnień, nawet, jeśli człowiek musi cierpieć, czy też jest niezrozumiany przez swoich najbliższych. Faustyna stała się w ten sposób apostołką Bożego Miłosierdzia. Tak zresztą nazywał ją Pan Jezus w jej prywatnych objawieniach - zwraca uwagę ks. prof. Machniak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski