Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prośba o stabilizację

zab
Skawa Wadowice tylko zremisowała w Bukownie z miejscowym Bolesławiem 1-1 (0-1). To sprawiło, że podopieczni Sławomira Frączka nadal pozostają na dnie ligowej tabeli grupy zachodniej IV ligi małopolskiej.

Skawa Wadowice zremisowała w Bukownie, bo wciąż rozgrywa dwie różne połowy

   W pierwszej połowie Skawa mogła mówić o dużym szczęściu, bowiem miejscowi kilkakrotnie znajdowali się w pozycjach sam na sam z bramkarzem. Jednak na wysokości zadania stanął Przemysław Kubas, który trzy dni wcześniej, na własnym boisku przeciwko Puszczy Niepołomice, miał dwie bramki na sumieniu. - Dobrze, że szybko o nich zapomniał - zwraca uwagę grający trener wadowiczan Sławomir Frączek. - Nie ma potrzeby się katować. Trzeba wyciągać wnioski z przeszłości i to jest najważniejsze. Jednak gdybyśmy u siebie pokonali Puszczę, to nawet wpadka w Bukownie nie byłaby taka bolesna. Przecież w dwumeczu zdobylibyśmy połowę punktów, a tak mamy tylko jeden, który niewiele poprawia nasze humory - przyznaje szkoleniowiec.
   Goście mieli pecha w Bukownie. - Na rozgrzewce kontuzja przyplątała się Wiechciowi - podkreśla trener Frączek. - Trzeba było zmieniać ustawienie zespołu. Na boisku miałem łącznie 5 młodzieżowców, z czego trójka jest jeszcze w wieku juniora. Jednak nie zamierzaliśmy składać broni. Fakt, że rywale przed przerwą mieli kilka wybornych pozycji. Straciliśmy tylko jednego gola, ale mogliśmy także i coś strzelić. Pozycje Gałuszki może nie były z gatunku stuprocentowych, ale po jego uderzeniach piłka minimalnie mijała światło bramki - dodaje trener.
   Mecz toczył się w upale. - Jednak nie powiedziałbym, że słabsza postawa w pierwszej odsłonie była spowodowana brakami kondycyjnymi - twierdzi trener. - Przecież po zmianie stron to my panowaliśmy niepodzielnie na boisku. Odniosłem wrażenie, że to gospodarzy "przytkało". Jednak nasze największe zmartwienie tej wiosny wciąż pozostaje to samo. Niemal w każdym meczu gramy dwie różne połowy. W jednej najzwyczajniej stoimy i nie ma to znaczenia, czy prowadzimy, czy musimy odrabiać straty. Nie wiem, gdzie leży tego przyczyna - ubolewa szkoleniowiec.
   Jednak w końcówce spotkania to wadowiczanie byli bliżsi przechylenia szali na swoją korzyść. - Zdaję sobie sprawę z tego, że podział punktów jest najsprawiedliwszym rozstrzygnięciem. Jednak gdybyśmy wygrali, to przecież za kilka dni nikt by już nie pamiętał, że udało nam się to zrobić w końcówce spotkania - rozważa trener Frączek.
   Przed Skawą pojedynek z Trzebinią Siersza na własnym boisku. - W tym meczu satysfakcjonuje nas tylko zwycięstwo, jeśli chcemy jeszcze o czymś marzyć - kończy trener Frączek.
   (zab)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski