Proste rozwiązania wprowadzić najtrudniej

Każdemu łatwiej byłoby zrozumieć, że państwo zabiera mu konkretną kwotę, a potem urzędnicy sami jedną część pobranego podatku przekazują na bieżące wydatki państwa (szkoły, drogi, teatry, urzędy, itp.), drugą na leczenie, a kolejną na przyszłą emeryturę.

Proste? Przez lata wydawało się niemożliwe do wprowadzenia, a do tego nasz system podatkowo-składkowy komplikował się z roku na rok i był coraz mniej zrozumiały, nie tylko dla humanistów. Podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej obietnicę wprowadzenia takiego prostego systemu pobierania obowiązkowej daniny na rzecz państwa złożyli politycy PO.

Nikt nie potraktował jej poważnie, nie tylko dlatego, że padła ze strony ugrupowania, które te wybory miało przegrać - i przegrało. Po prostu każdy przyjął ten pomysł jako kolejną pustą obietnicę, która zniknie wraz z plakatami wyborczymi. Niespodziewanie wrócił. Co jeszcze bardziej zaskakujące, został podchwycony przez PiS, które do tej pory wszystko, co proponowała Platforma, krytykowało.

Mimo że w tym przypadku udało się pokonać podziały polityczne, mam wątpliwości, czy uda się wprowadzić jeden podatek zamiast PIT, składek na ZUS i NFZ. Warto pamiętać, że dopiero od niedawna urzędnicy skarbówki dokonują wstępnych rozliczeń podatkowych za każdego obywatela, choć dane i możliwości mieli od dawna. Może na uproszczenie rozliczania się z państwem przyjdzie poczekać dłużej niż do 2018 roku, ale chyba warto.

Osobną sprawą jest to, co przy okazji w systemie podatkowym zmieni PiS. Komu da, a komu zabierze pieniądze. Raczej nie stracą zarabiający mniej niż posłowie, bo sobie politycy nie dadzą odebrać ani złotówki i dla siebie wyższych podatków nie uchwalą. W tym przypadku podziały polityczne od dawna nie obowiązują.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zamiast PIT i innych składek jedna danina dla państwa