Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proszowice. Pompownia to tylko półśrodek

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Trudno będzie szybko i kompleksowo zlikwidować skutki awarii kanalizacji.

Mowa oczywiście o awarii na ul. 3 Maja, której skutki są odczuwalne (bardzo dosłownie) od kilku lat. Na skutek zapadnięcia się fragmentu sieci, ścieki nie są w stanie przepływać i trzeba szukać różnych sposobów na ich doprowadzenie do oczyszczalni. - Awaria wynikła prawdopodobnie z dwóch przyczyn. Po pierwsze grunt w tym miejscu jest niestabilny, a po drugie użyte do budowy sieci materiały nie były najlepszej jakości. W efekcie rurociąg się załamał - tłumaczy prezes proszowickich Wodociągów Waldemar Wołek.

Bliscy załamania byli też mieszkańcy domów położonych w sąsiedztwie miejsca awarii. Bardzo długo zalegające w tym miejscu ścieki były usuwane (kilka razy w tygodniu) przez samochód asenizacyjny. To zaś powodowało nie tylko uciążliwe zapachy, ale też tamowanie ruchu na ul. 3 Maja. Dopiero od niedawna zastosowano nowy sposób: w miejscu awarii została zamontowana mała przepompownia ścieków, która pozwala ominąć uszkodzenie.

- Zastosowaliśmy to rozwiązanie ze względu na koszty. Za wynajem samochodu pompującego ścieki i odwożącego je do oczyszczalni płaciliśmy miesięcznie około 5 tysięcy złotych - informuje prezes Wołek.

Pompownia spowodowała obniżenie tych kosztów, ale nie załatwiła sprawy do końca. Od czasu do czasu pompa blokuje się bowiem na skutek wrzucania do kanalizacji chusteczek do pielęgnacji niemowląt itp. Nie jest sobie w stanie z nimi poradzić nawet nóż, w który wyposażona jest minipompownia.

Tymczasem na kompleksowe załatwienie sprawy się nie zanosi. Ostatnio domagał się tego w swojej interpelacji radny Dariusz Duchnowski. Przypomniał doskonale znane argumenty o smrodzie i utrudnieniach w ruchu, towarzyszących opróżnianiu zatkanej kanalizacji.

Dlaczego nie należy się spodziewać rychłego rozwiązania problemu, chociaż prezes Waldemar Wołek przyznaje, że sprawa jest „banalnie prosta”.

Chodzi o oczywiście o koszty. Ze względu na usytuowanie awarii (4 metry pod ziemią, w sąsiedztwie budynków i ruchliwej drogi) koszty przedsięwzięcia szacuje się na 180-200 tys. zł. Musiałaby je pokryć gmina jako właściciel sieci. Dodatkowy problem - o czym jest mowa w odpowiedzi na interpelację radnego - to konieczność zgromadzenia odpowiedniej dokumentacji.

Dopóki pieniądze się nie znajdą, a sprawy formalne nie zostaną załatwione, będzie działać rozwiązanie tymczasowe w postaci pompowni.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski