Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proszowice. Rodziny zastępcze i rodzinne domy dziecka są najlepsze dla dzieci, którymi nie opiekują się biologiczni rodzice

Ewa Tyrpa
W Rodzinnym Domu Dziecka dzieci czują się najlepiej
W Rodzinnym Domu Dziecka dzieci czują się najlepiej FOT. EWA TYRPA
14–letni Patryk najbardziej lubi grać w piłkę nożną na stadionie „Proszowianki”. Przyznaje, że w szkole nie idzie mu najlepiej. Młodszy od niego Dominik jest dyslektykiem, ale Agnieszka Taff, ich przybrana ciocia podkreśla, że chłopcy się starają i na pewno będą mieć lepsze wyniki w nauce.

Pani Agnieszka z mężem Grzegorzem od 2011 roku stanowili rodzinę zastępczą. Wychowywali po dwoje, troje dzieci, których rodziców sąd pozbawił praw rodzicielskich z różnych powodów. Najlepiej, gdy dzieci wychowują ich biologiczni rodzice, ale gdy stają się niezdolni do opieki, dzieci trafiają najpierw do pogotowia rodzinnego, a po wyroku sądowym do domu dziecka lub rodzin zastępczych.

– Przyczyn konieczności umieszczania dzieci w nich jest wiele, jak śmierć rodziców, ich ciężka choroba, ale najczęściej powodem odebrania dzieci jest choroba alkoholowa rodziców. W niektórych przypadkach nie da się im pomóc, bo sami tego nie chcą – mówi Marzena Leja–Kwiecień, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Proszowicach, gdzie funkcjonują 22 rodziny zastępcze, sprawujące opiekę nad 43 dziećmi. Podkreśla, że to zdecydowanie lepsze miejsce dla dzieci, niż instytucjoalne placówki. W domu dziecka przebywają z opiekunami tylko kilka godzin dziennie.

– Oni pracują na zmiany i opiekują się wieloma dziećmi, a one nie mogą się do swoich ulubionych cioć wieczorem przytulić, pójść z nimi na spacer, porozmawiać, wtedy kiedy tego potrzebują. W rodzinie zastępczej ciocia jest z dziećmi cały dzień. Razem mogą gotować, sprzątać i wykonywać wszystkie czynności, jak to się dzieje w zdrowych rodzinach. Dlatego państwo zmierza do likwidacji instytucjonalnych domów dziecka, na korzyść placówek rodzinnych – dodaje Marzena Leja–Kwiecień.

Taką stworzyli Agnieszka i Grzegorz Taffowie, mający swoich trójkę dzieci: 18, 16 oraz 3–letnią Lenę. Zdecydowali zaopiekować się siedmiorgiem rodzeństwa w wieku od 15 lat do 2,5 roku. Teraz ich rodzina liczy 10 dzieci. – Mamy duży dom, podwórko i warunki do opiekowania się dziećmi, których dotknął los. Dlaczego nie możemy im pomagać – pyta retorycznie pani Agnieszka. Jednak nie ukrywa, że początkowo obawiała się czy potrafi ogarnąć aż taką dużą rodzinę.

– Dzieci były zaniedbane. Dzisiaj po półtora roku są zupełnie inne, same dbają o higienę. Zakceptowała ich rodzina państwa Taffów. Do ich rodziców zwracają się:babciu i dziadku. Początkowo były bardzo zdystansowane. Nie miały należytego dzieciństwa, nikt ich nie przytulał. Widząc, jak się zmieniły, mamy ogromną satysfakcję, że tu trafiły i dobrze się tu czują – mówi Arleta Bujakowska–Widłak, koordynatorka rodzinnej pieczy zastępczej w PCPR–e.

Z nowym rodzeństwem świetnie układają się relacje biologicznym dzieciom państwa Taffów. Starsi opiekują się młodszymi, a mała Lena, jak mówi, bardzo lubi chłopaków, bawi się z nimi w piasku i skacze na trampolinie. Wszyscy nie mogą się doczekać na nowego towarzysza zabaw – pieska. – Gdy postawimy bramę wejściową, będzie na pewno – zapowiada ciocia Agnieszka. Nie chciałaby, aby dzieci zostały skierowane do adopcji. Uważa, że powinny zostać w ich domu do pełnoletności. Zdaniem Grzegorza Taffa, do adopcji mogłyby trafić najmłodsze dzieci, które łatwiej się adaptują w nowych warunkach. – Ale starsze bardzo odczułyby rozdzielenie ich z rodzeństwem – przekonuje jego żona.

Pracy przy takiej gromadce jest sporo. W roku szkolnym trzeba dzieci zawieźć do szkół i przedszkola. Codziennie wieczorem włącza się dwie pralki, bo przecież dzieciaki nie siedzą w miejscu, tylko normalnie funkcjonują, moczą się w basenie na podwórku, jeżdżą na rowerze, grają w piłkę, w badmintona, biegają, więc i ubrania muszą się brudzić.

Pani Agnieszka bardzo przywiązuje się do dzieci i z tymi, które osiągnęły pełnoletność i opuściły ich dom, wciąż utrzymuje kontakt, zaprasza do siebie na wakacje i nieraz poszlochała za nimi z tęsknoty. Jedno z jej dzieci po osiągnięciu dojrzałości, spotyka się ze swoją mamą. – Cieszymy się, gdy rodzice, chociaż późno, potrafią zmienić swoje życie i nawiązać kontakt z dziećmi – mówi Marzena Leja–Kwiecień.

– Ich dom jest pierwszym Rodzinnym Domem Dziecka w powiecie proszowickim. Liczymy, że będzie ich przybywać – mówi Grzegorz Pióro, starosta proszowicki, który z PCPR–em organizuje różne akcje, np. „Daj szczęście dziecku, zostań rodzicem zastępczym”, aby zwiększyła się liczba rodzin zastępczych, których brakuje. A one dzieciom dotkniętym przez los mogą dać choć trochę rodzinnego ciepła.

PCPR organizuje warsztaty i szkolenia. Była też konferencja z udziałem rodzin zatępczych, którym władze powaitu podziękowały za stworzenie dzieciom domu. Dyrektor Marzena Leja–Kwiecień, podkreśla, że działają one wzorcowo podobnie, jak jedno w powiecie pogotowie rodzinne, do którego trafiają nawet noworodki.

Odwołała się na niej do słów znanego pedagoga Janusza Korczaka: „kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat”. Pracownicy PCPR–u chcieliby, aby śmiał się cały świat dzieci.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Proszowice. Rodziny zastępcze i rodzinne domy dziecka są najlepsze dla dzieci, którymi nie opiekują się biologiczni rodzice - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski