Prezes spółki Wodociągi Proszowickie Waldemar Wołek nie ukrywa, że firma znalazła się w poważnym kryzysie. Do fatalnego stanu infrastruktury stacji uzdatniania wody i całej sieci doszedł niedawno skokowy wzrost strat wody.
Różnica pomiędzy tym, co spółka produkuje na stacji uzdatniania wody oraz kupuje od sąsiednich gmin (głównie Pałecznica), a wartością wody sprzedanej odbiorcom już wcześniej wahała się wokół 50 procent. Ostatnio straty jeszcze się powiększyły i mogą przekroczyć 60 procent. To przekłada się na wielotysięczne straty finansowe.
- Gwałtowne pogorszenie nastąpiło w styczniu. Być może jest to spowodowane naprężeniami, występującymi w gruncie - tłumaczył prezes Wołek na wczorajszym posiedzeniu Komisji Wspólnej Rady Miejskiej. Innymi słowy, mróz mógł spowodować rozszczelnienie na niektórych odcinkach sieci.
Dodajmy, że to już kolejne rozszczelnienie, bo z problemem znikającej wody spółka boryka się od początku swojego istnienia.
- Cały czas poszukujemy źródeł tego problemu, ale nie jest to łatwe. Odkryliśmy w kilku miejscach wycieki, ale nie są one na tyle poważne, by tłumaczyły tak dużą skalę problemu. Sprawdzamy pustostany i inne miejsca, ale na razie nie udało nam się zlokalizować źródła kłopotów - przyznaje.
Na pewno winne części problemów są połączenia instalacji. Niektóre odcinki wodociągów są wykonane z rur żeliwnych uszczelnianych sznurem. Po kilkudziesięciu latach eksploatacji ze sznura niewiele pozostało. Są też fragmenty rurociągów azbestowych, uszczelnianych z kolei przy pomocy śrub. Te po latach też mogła zniszczyć korozja. - Największe straty mogą być w Opatkowicach i Klimontowie, gdzie są najstarsze odcinki wodociągów - uważa radny Marek Mazurek.
Prezes wyjaśnia jednak, że do awarii równie często dochodzi na nowych odcinkach, wykonanych z rur PCV. Powodem jest niewłaściwe wykonawstwo.
Dodatkowym utrudnieniem dla spółki, która przejęła wodociągi w kwietniu 2016 roku jest brak szczegółowych planów sieci. - W dużej mierze opieramy się na pamięci najstarszych pracowników - przyznaje prezes.
Podczas wczorajszego spotkania usiłowano szukać rozwiązań. - Jako przedsiębiorca nie wyobrażam sobie, żebym na swojej działalności ponosił pięćdziesięcioprocentowe straty. Taka firma nie ma racji bytu - uważa radny Grzegorz Sopala.
Padały propozycje wymiany najbardziej zniszczonych fragmentów rurociągu, zamontowania dodatkowych liczników, które pokazałyby, gdzie występują największe straty. Wszystko jednak rozbijało się o finanse. - Żeby zamontować liczniki, musiałbym mieć na to środki. A w tej chwili nasza sytuacja jest taka, że zachowujemy płynność finansową wyłącznie dzięki temu, że nie płacimy gminie czynszu - mówi prezes Wołek i przypomina, że gdy kilka miesięcy temu prosił Radę Miejską o zgodę na podwyżki cen wody, jego wniosek został uwzględniony tylko w połowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?