W klubowej kadrze mistrza Anglii jest Marcin Wasilewski, wychowanek krakowskiego Hutnika. Jednak wcale nie chodzi o to, że zimą 2000 roku „Wasyl”, jako piłkarz drugoligowego Hutnika na bocznym boisku obiektu na Suchych Stawach wystąpił w sparingu przeciwko trzecioligowej wtedy Proszowiance. To był tylko epizod. Ważniejszy jest fakt, że podczas nauki w szkole średniej, nauczycielem wychowania fizycznego Wasilewskiego był pochodzący z Proszowic Marek Księżny.
W latach 60. był jednym z najzdolniejszych zawodników młodego pokolenia Pro-szowianki. W A-klasowym meczu seniorów zadebiutował w 1960 roku jako szesnastolatek. Jeszcze przed pójściem do wojska zdobył w klubie taką pozycję, że podczas ostatniego meczu działacze żegnali go kwiatami. Po zakończeniu przygody z piłką pracował jako nauczyciel w Zespole Szkół Budowlanych Chemobudowa. To tam właśnie trafił młody Marcin Wasilewski. - Siedziałem w szkolnym sekretariacie, gdy pracujący w Hutniku Zbyszek Urbańczyk (znany sędzia piłkarski, późniejszy trener Proszowianki - red.) przyprowadził dwóch chłopaków, by zapisać ich do szkoły. Ucieszyłem się, że będziemy mieć piłkarzy - wspomina Marek Księżny.
Jednym z dwóch „rekrutów” był właśnie Wasilewski (nazwiska drugiego nauczyciel nie pamięta), wtedy jeszcze drobny, szczupły chłopiec, który w niczym nie przypominał późniejszego potężnego defensora. Nowy uczeń szybko dał się poznać z dobrej strony.
- Uczyłem wielu piłkarzy: Marka Zająca, Piotrka Madejskiego, Grzegorza Krupę, ale Marcin to był fenomen. Tak sprawnego i wydolnego ucznia nie miałem nigdy. Jako jedyny w moich wychowanków miał z wychowania fizycznego zawsze celujący, bo wiedziałem, że on w pełni na tę ocenę zasługuje.
Marcin Wasilewski był nie tylko podporą szkolnej drużyny piłkarskiej (wcale nie grywał wtedy w obronie), ale też biegał z powodzeniem na wszystkich dystansach. - Inni uczniowie piłkarze czasem prosili, żeby im pofolgować. Tłumaczyli, że są zmęczeni po meczu. Marcin nigdy. On był zawsze gotowy i chętny. Gdy graliśmy w hali Wandy, inni się zmieniali, a on nie schodził z boiska ani na minutę. Zawsze mu powtarzałem, że będzie grał w reprezentacji Polski i to się sprawdziło - opowiada nauczyciel.
Po ukończeniu szkoły przez Wasilewskiego spotkali się tylko raz, przypadkiem. „Wasyl” był już wtedy piłkarzem Wisły Płock. - Porozmawialiśmy chwilę, to jest bardzo miły, sympatyczny chłopak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?