Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protasiewicz wraca do gry

Joanna Miziołek
Jacek Protasiewicz dostał od Donalda Tuska zielone światło – może startować w wyborach do Sejmu
Jacek Protasiewicz dostał od Donalda Tuska zielone światło – może startować w wyborach do Sejmu Fot. Tomasz Hołod / Polskapresse
Sylwetka. Były eurodeputowany Jacek Protasiewicz jest stałym gościem w Kancelarii Premiera. I będzie nim zapewne aż do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. Po kilkumiesięcznej banicji wychodzi z politycznego niebytu.

Mina Grzegorza Sche­tyny musiała być godna uwiecznienia, gdy dowiedział się, że niemieccy prokuratorzy nie postawią zarzutów jego największemu konkurentowi Jackowi Protasiewiczowi.

– Grzegorz jeszcze w czerwcu rozpowiadał, że Jacek jest skończony, że w wakacje postawią mu zarzuty. A wtedy na Dolnym Śląsku zbierze ludzi i zrzucą go ze stołka szefa regionu – mówi nasz informator.

Nadzieje byłego „numeru dwa” w Platformie okazały się jednak płonne. Wszystko wskazuje na to, że Pro­ta­sie­wicz wraca do politycznej gry u boku Donalda Tuska. I zamierza kandydować do Sejmu. Premier najpewniej dał mu zielone światło.

Były europoseł nie usłyszy zarzutów za rzekome znieważenie celnika na lotnisku we Frank­furcie. Najprawdopodobniej przyjmie propozycję niemiec­kiej prokuratury, która chce umorzyć śledztwo i zobowiązać Prota­siewicza do zapłaty pięciu tysięcy euro na cele społeczne. Zdaniem jego prawników oznacza to ni mniej, ni więcej, „iż nie ma dowodu na popełnienie przez obwinionego przestępstwa”. Polityk waha się, czy jednak nie pójść do sądu ­– bo w powszechnym odbiorze dobrowolna zapłata może być traktowana jako przyznanie się do winy.

Do incydentu na lotnisku we Frankfurcie doszło do lutym tego roku. Niemiecki tabloid „Bild” napisał, że euro­poseł miał obrażać celników i wypowiedzieć słowa „Heil Hitler”. W lutym potwierdzał tę wersję również rzecznik frankfurckiej policji Andre Sturmeit.

Według Protasiewicza niemiecki celnik zwrócił się do niego słowami „Raus” (co oznacza „wynocha”). – Ja mu powiedziałem, że „raus” w kraju, w którym mieszkam, kojarzy się z takimi słowami jak „Heil Hitler” czy „hände hoch” – relacjonował ówczesny eurodeputowany Platformy Obywatelskiej i wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Protasiewicza zakuto w kajdanki i przeszukano na komisariacie, zwalniając dopiero po interwencji służb konsularnych.

Sam polityk zapewnia, że nie był nietrzeźwy, chociaż wypił dwie małe buteleczki wina w samolocie. Podkreślał, że ma nagrania całej sytuacji, bo chociaż zabrano mu jeden telefon, miał jeszcze drugi. Nagrywał nim filmy i dźwięk, ale nie w całości.

Niemiecka prokuratura mogła się zająć tą sprawą dopiero w lipcu, gdy wygasł immunitet posłów minionej kadencji PE.

W międzyczasie Jacek Pro­tasiewicz stracił stanowisko przewodniczącego klubu PO-PSL w Parlamencie Europejskim, a jego miejsce zajęła Danuta Hübner. Stracił też miejsce na liście w czasie majowych wyborów do PE – miał być jedynką na Dolnym Śląsku. Chociaż przekonywał, że zrzekł się go dobrowolnie, by Polacy nie mieli przekonania, iż chowa się za immunitetem.

To niejedyna afera z udziałem Jacka Protasiewicza. W październiku zeszłego roku „News­week” opublikował nagranie roz­mowy z kulis zjazdu PO na Dolnym Śląsku. Według tego nagrania poseł Norbert Wojnarowski, zwolennik Protasiewicza, obiecywał jednemu z delegatów Edwardowi Klimce załatwienie stanowiska w państwowej spółce KGHM w zamian za oddanie głosu na Protasiewicza.

Wojnarowski zaprzeczył, by proponował pracę Klimce, powołując się na wpływy Pro­ta­sie­wicza. Jak twierdzi, opublikowany przez tygodnik tekst został „wyrwany z kontekstu”.

Światło dzienne ujrzały także kolejne nagrania dotyczące wyborów na Dolnym Śląsku. Opublikował je również „News­week”. Ich bohaterami byli tym razem poseł Michał Jaros i radny z Polkowic Tomasz Borkowski, którzy namawiali stronnika Grzegorza Schetyny do głosowania na Jacka Pro­ta­sie­wi­cza. Sugerowali, że w zamian działacz Platformy Paweł Frost mógłby trafić do rady nadzorczej jednej z państwowych spółek. Wówczas stronnicy Grzegorza Schetyny domagali się powtórzenia zjazdu.

Po tych wpadkach mogło się wydawać, że to już koniec politycznej kariery Protasiewicza. Ale były europoseł nie tylko odbił się od politycznego dna, ale w okresie, gdy znajdował się w politycznym niebycie – wciąż był blisko Donalda Tuska. Bo w Kancelarii Premiera Jacek Protasiewicz jest stałym gościem. I będzie nim co najmniej do wyborów parlamentarnych w 2015 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski