MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Protestuje kilkaset tysięcy osób

Redakcja
Rządzący podejmują próby porozumienia się zarówno z Moskwą, jak i z Brukselą. Do Rosji udał się wicepremier Jurij Bojko. Ma tam rozmawiać przede wszystkim o zakupie gazu oraz wymianie handlowej między dwoma krajami.

KIJÓW. Ukraińskie władze, mimo wezwań obywateli, nie mają zamiaru ustępować. Wydarzenia w stolicy kraju wywarły jednak na nie wpływ

W przeddzień ostatniego szczytu Partnerstwa Wschodniego Kijów wielokrotnie wyrażał obawy o straty wynikające z ograniczeń w dostępie do rosyjskiego rynku. Zwłaszcza że Władimir Putin i ludzie z jego otoczenia grozili zdecydowaną reakcją na stowarzyszenie z UE.

Ukraińskie władze chcą też rozmów z przedstawicielami Wspólnoty. Minister spraw zagranicznych Leonid Kożara ogłosił, że prezydent Wiktor Janukowycz mianował innego wicepremiera Serhija Arbuzowa szefem delegacji, która uda się do Brukseli. Jak zaznaczył szef dyplomacji, decyzja co do czasu spotkania należy do Komisji Europejskiej.

W trakcie rozmów mają zostać uzgodnione warunki stowarzyszenia. Pozostaje wielką niewiadomą, czy jest to kolejny wybieg władz Ukrainy, które wielokrotnie wykorzystywały rozmowy ze Wspólnotą do ugrania czegoś w Moskwie.

Decyzja Janukowycza to również efekt presji ulicy. Na kijowskim Majdanie protestuje kilkaset tysięcy osób.

Prezydentowi rośnie ponadto poważny konkurent. Na lidera demonstrantów wyrasta bokser Witalij Kliczko. Wkrótce może on stać się przywódcą nie tylko ulicy, lecz również zacząć rozdawać karty w polityce. Choć prawo nie pozwoli mu na start w wyborach prezydenckich w 2015 r. - kandydat musi być zameldowany na Ukrainie od 10 lat - były pięściarz może poprzeć innego polityka.

Demonstranci w Kijowie wczoraj nadal blokowali siedziby prezydenta oraz rządu. Noc na Majdanie Niepodległości spędziło kilka tysięcy osób.

Szef MSW Ukrainy Witalij Zacharczenko wczoraj wieczorem wydał podwładnym zakaz używania siły. Minister poprosił także demonstrujących o poszanowanie prawa i nieuleganie prowokacjom. Oświadczył, że milicja zatrzymała część odpowiedzialnych za zamieszki, do których doszło w Kijowie w okresie od 24 listopada do 1 grudnia.

Ukraińska opozycja wskazuje tymczasem, że odpowiedzialność za prowokacje ponoszą władze. Tak właśnie liderzy opozycji oceniają niedzielne zamieszki, wywołane przez młodych ludzi w strojach sportowych przed siedzibą prezydenta Wiktora Janukowycza.

W internecie krążą nagrania, na których widać, że dresiarze zwani "tituszkami" (od nazwiska chuligana, który pobił wiosną na oczach milicji dwójkę dziennikarzy) przywożeni są autobusami na plac przed administracją prezydencką. Według opozycji wmieszani w tłum "tituszkowie" nawoływali do ataku na budynek, by potem do akcji mogły wkroczyć milicyjne oddziały specjalne Berkut.

Trzej byli prezydenci Ukrainy wyrazili wczoraj poparcie dla protestu Ukraińców, kontestujących niepodpisanie umowy o stowarzyszeniu z UE; jednocześnie przestrzegli przed możliwymi "niebezpiecznymi następstwami" radykalizacji wystąpień masowych.

Prezydenci Leonid Krawczuk, Leonid Kuczma i Wiktor Juszczenko zapewnili we wspólnym oświadczeniu, że "solidaryzują się z obywatelskimi działaniami tysięcy młodych Ukraińców". Uznali za niedopuszczalną "praktykę rozwiązywania strategicznych kwestii rozwoju Ukrainy bez debaty publicznej i racjonalnego uzasadnienia".

Wysłannicy Parlamentu Europejskiego na Ukrainę Aleksander Kwaśniewski i Pat Cox poinformowali w Brukseli, że są gotowi kontynuować misję, jeśli ukraińskie władze i opozycja uznają, iż będzie to użyteczne.

MICHAŁ KOŁODYŃSKI, PAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski