Przeboju mecz na przełamanie

Gracze Przeboju fetują zdobycie trzeciej bramki. W środku jej zdobywca Józef Mazela. Fot. Artur Bogacki

PIŁKA NOŻNA

- Tak wysokie zwycięstwo z mocnym Dalinem to chyba niespodzianka.

- Dlaczego? W naszej drużynie cały czas się te klocki układały, aż wreszcie się wszystko zazębiło. Graliśmy z meczu na mecz coraz lepiej, brakowało jednak takiego spotkania, jak to – na przełamanie. Mieliśmy wcześniej dużo sytuacji bramkowych, ale ich nie wykorzystywaliśmy. Wiedzieliśmy, że to kwestia czasu, aż zaczniemy trafiać.

- Oba gole zdobył Pan do dośrodkowaniach.

- Widzieliśmy, że bramkarz rywali prawie nie rusza się z linii bramkowej. Chcieliśmy to wykorzystać. Dlatego próbowaliśmy mocno bić piłki przed bramkę.

- Przy pierwszym Pana golu dośrodkowanie z rzutu rożnego było tak precyzyjne, że chyba nie musiał Pan się ruszać.

- Zrobiłem tylko krok. Trenujemy takie zagrania, podobnie wpadła druga bramka.

- Tuż przed przerwą, po interwencji rywala na linii bramkowej, sędzia nie zaliczył wam wyrównującej bramki.

- Moim zdaniem piłka przekroczyła linię bramkową, i to o dobre pół metra. To nas bardzo podrażniło. Po przerwie mocno ruszyliśmy do przodu.

- Zdobył Pan dwa gole, ile ma Pan razem w tej rundzie?

- Osiem. Mogło być więcej. Zawsze jest więcej sytuacji, a jak się ich nie wykorzystuje, to trzeba pracować nad poprawą.

- Jak oceni Pan tę rundę w wykonaniu Przeboju? Spadkowicz na półmetku jest na 6. pozycji.

- Początek nie był zbyt udany. Skład się zmienił po tamtym sezonie, musieliśmy się dotrzeć. Po którymś z kolei remisie przyszło zwycięstwo i zaczęło wszystko lepiej funkcjonować. Oczywiście, zdarzają sie porażki, mieliśmy kilka niefartownych spotkań, jak choćby ostatnio u siebie z Beskidem Andrychów. Strzelaliśmy w nich za mało goli, mimo że było dużo sytuacji. Na wyjazdach szło nam lepiej.

Rozmawiał (ART)