18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przecieki w siedzibie sanepidu

ALEKSANDER GĄCIARZ
Dyrektor stacji sanepidu Andrzej Iskrzycki pokazuje źle osadzone rynny FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ
Dyrektor stacji sanepidu Andrzej Iskrzycki pokazuje źle osadzone rynny FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ
Pracownicy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Proszowicach musieli przenieść niemal całą instytucję na parter. W pomieszczeniach ulokowanych na pierwszym piętrze woda kapała im na głowy.

Dyrektor stacji sanepidu Andrzej Iskrzycki pokazuje źle osadzone rynny FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ

PROSZOWICE. Budynek oddany do użytku po kompleksowej adaptacji służył niespełna osiem lat i znów nadaje się do gruntownego remontu. Sprawą zajął się prokurator.

W sufitach dwóch sal widnieją ogromne dziury, pod którymi zostały ustawione wiadra. Dyrektor stacji i powiatowy inspektor sanitarny Andrzej Iskrzycki, oprowadzając po budynku, co rusz wskazuje na zawilgocenia, grzyb, pęknięcia.

- To oczywiste, że nie da się tutaj pracować. Szczęście w nieszczęściu, że pozostało nas w tej chwili w stacji piętnaście osób. Gdyby było trzydzieści, jak dawniej, nie pomieścilibyśmy się wszyscy. Ta część budynku nie nadaje się do użytku i do czasu wykonania gruntownego remontu to się nie zmieni - mówi.

Budynek przy ul. Adama Grzymały-Siedleckiego jest własnością Skarbu Państwa. Trwały zarząd nad nim sprawuje Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna, która przeprowadziła się tu w październiku 2005 roku. Miesiąc później nastąpiło uroczyste otwarcie z udziałem ówczesnego wojewódzkiego inspektora sanitarnego Jadwigi Pacuły-Hebzdy. Obowiązki gospodarza pełnił powiatowy inspektor sanitarny Mariusz Fundament, który poświęcił inwestycji kilka lat.

Po kompleksowej przebudowie część dawnej wylęgarni drobiu została zaadaptowana do potrzeb sanepidu. W pozostałej - nie wykończonej wówczas części - miało powstać laboratorium. Ostatecznie do tego nie doszło i kilka lat temu ta część budynku została oddana Powiatowemu Inspektoratowi Nadzoru Budowlanego, który dokończył remont. - U nas nic złego się nie dzieje - zapewnia powiatowy inspektor Henryk Oleksy. Tymczasem w innej części budynku woda leje się z sufitu i pękają ściany. - To się zaczęło jeszcze w 2009 roku - przyznaje Andrzej Iskrzycki, który swoją funkcję pełni od marca 2007 roku.

W lipcu 2009 została sporządzona "Opinia techniczna dot. wykonania warstw izolacji poziomej tarasu na poddaszu, wykonania ścian wewnętrznych w całym budynku oraz ich wykończenia". Autorzy dokumentu wymienili szereg nieprawidłowości i działań niezgodnych ze sztuką budowlaną.

Z dokumentu wynika, że główna przyczyna problemów tkwi na tarasie, znajdującym się nad częścią pierwszego piętra. Płytki, stanowiące powierzchnię tarasu, zostały ułożone w sposób nieprawidłowy, a użyte fugi były słabej jakości. To skutkowało "odparzeniem" płytek. Autorzy opinii uznali przy tym również, że "wykonanie (...) obróbki blacharskiej wokół rynien odwadniających jest niedopuszczalne z punktu widzenia sztuki budowlanej". Te i inne usterki są powodem niewłaściwego odprowadzania wody, a co za tym idzie zawilgocenia, zagrzybienia i przemrożenia. Z kolei powodem licznych pęknięć, które widać w środku budynku jest wadliwe połączenie ścian wewnętrznych z konstrukcją nośną.

Po otrzymaniu cytowanej opinii dyrektor Iskrzycki powiadomił o sprawie prokuraturę. - Nie miałem innego wyjścia. W przeciwnym razie to ja mógłbym zostać pociągnięty do odpowiedzialności za to, w jaki sposób została wykonana inwestycja - przekonuje.

Prokuratora w lipcu 2011 wszczęła postępowanie, a we wrześniu tego samego roku śledztwo "w sprawie wyrządzenia szkody majątkowej wielkich rozmiarów (...) poprzez niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru nad prawidłowością wykonania prac projektowych i budowlanych." Prokuratorzy przesłuchali świadków i uzyskali opinię biegłego w zakresie budownictwa. Ten stwierdził naruszenia reguł sztuki na etapie projektu i wykonawstwa, ale także dopatrzył się nieprawidłowości w trakcie procedury przetargowej.
W związku z tym konieczna była opinia Urzędu Zamówień Publicznych. Wobec jej braku w czerwcu 2012 r. postępowanie zostało zawieszone. - Od tamtej pory nie mamy z prokuratury żadnego sygnału w tej sprawie - zaznacza dyrektor Iskrzycki.

Nadzieją na uratowanie budynku przed degradacją jest zainteresowanie Powiatowego Inspektoratu Weterynarii przeprowadzką do wymagających remontu pomieszczeń. W tej chwili PIW wynajmuje lokale w sąsiednim, prywatnym budynku lecznicy zwierząt. Jak nam powiedział powiatowy lekarz weterynarii Paweł Pęczalski, kierowana przez niego instytucja jest poważnie zainteresowana zmianą siedziby.

- W budynku, w którym w tej chwili pracujemy, jest bardzo ciasno. Gdyby nie to, że dyrektor sanepidu udostępnił nam grzecznościowo pomieszczenie na magazyn, nie bylibyśmy w stanie się pomieścić - mówi.

Paweł Pęczalski zdaje sobie sprawę z konieczności wykonania remontu i uważa, że przeprowadzka jest realna jeszcze w tym roku.

W 2010 roku koszty usunięcia stwierdzonych usterek i likwidacji ich skutków w budynku przy ul. Grzymały-Siedleckiego szacowano na ponad 53 tysiące złotych. - A my w budżecie na utrzymanie budynku mamy tysiąc złotych na rok - mówi Andrzej Iskrzycki.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski