Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeciętna prezydentura

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. W polityce - niestety - przegrani nigdy nie mają racji. Przykro patrzeć, jak ci sami "eksperci", "politolodzy" i "publicyści", którzy przez kilka lat uznawali, że Bronisław Komorowski jest całkiem dobrym (albo nawet niemal idealnym) szefem państwa, dziś nie zostawiają suchej nitki na odchodzącym właśnie z urzędu prezydencie. Co więcej, zasadnicze wady tej prezydentury traktują jako oczywistości, które każdy winien dostrzegać.

Teraz dopiero, po przegranych przez Komorowskiego wyborach, okazuje się, że to, co przez lata powszechnie było traktowane jako cnota politycznej obliczalności głowy państwa, było w istocie przejawem prezydentury "bezbarwnej i miałkiej". Zaś długo wychwalana zdolność Komorowskiego do współpracy z rządem i unikanie walki o poszerzenie pola prezydenckiej władzy, to nic innego, jak "upartyjnienie prezydentury" i sprowadzenie głowy państwa do roli "notariusza". Te same właściwości stylu politycznego Komorowskiego, niegdyś powszechnie uchodzące za cnoty, teraz są najoczywistszymi wadami. Nie ma zresztą w tym nic dziwnego, skoro od stuleci wiadomo, że naturą ludzkich zbiorowości jest zmienność nastrojów i opinii, a łaska ludu zawsze na pstrym koniu jeździ.

Są co najmniej dwa powody, dla których Komorowski nie mógł być prezydentem chwackim i niepokornym. Pierwszym są cechy jego osobowości i nawyki, których nabrał w ciągu lat działalności publicznej. Komorowski nigdy nie był przywódcą, nigdy nie wyznaczał innym drogi, ani nie wskazywał nowych horyzontów. Był człowiekiem drugiego planu, urodzonym wiceministrem, który w polityce zawsze miał swoich patronów. Był przeciętny aż do bólu i właśnie dzięki tej swojej cesze został wyniesiony na szczyt. Ostatnim spośród jego patronów był Donald Tusk. I to on właśnie zrobił Komorowskiego najpierw marszałkiem Sejmu, a potem głową państwa, zgodnie ze stosowaną przez siebie makiaweliczną maksymą awansowania ludzi niewybijających się i politycznie niegroźnych. I tutaj tkwi drugi powód swoistej banalności stylu tej prezydentury. Mając obok siebie Tuska, który bezwzględnie podporządkował sobie zarówno partię, jak i rząd, Komorowski nie miał przestrzeni dla własnej samodzielności czy inicjatywy. Jego jedyną szansą było przetrwać do chwili odejścia albo upadku Tuska, licząc na to, że wtedy dopiero zacznie wywierać realny wpływ na polską politykę. Niestety, miało się okazać, że od Tuska stał się zależny aż w takim stopniu, że nie był w stanie przetrwać jego odejścia. W ten sposób rozsypały się jak domek z kart rojenia samego Komorowskiego, a zwłaszcza ludzi z jego otoczenia o "Bronku Wielkim", ale dopiero w drugiej kadencji.

Jego przeciętna prezydentura miewała swoje jaśniejsze i ciemniejsze strony. Najjaśniejszą była bez wątpienia polityka rodzinna, prowadzona przez znakomitą Irenę Wóycicką. Karta dużej rodziny, ulgi podatkowe na dzieci czy mieszkania na wynajem - pozostaną trwałym osiągnięciem czasu jej ministrowania przy Komorowskim. Ale nad całą prezydenturą zaciążył, jak prawdziwa czarna chmura, konflikt smoleński, który spowodował głębokie moralne pęknięcie Polski na dwie części. To nie kto inny, jak prezydent, był obowiązany sklejać za wszelką cenę te części w jeden naród. Bo od tego w ogóle mamy prezydenta, aby pilnował trwania narodowej wspólnoty, a nie wtrącał się w bieżące rządzenie, do którego nie ma wystarczających kompetencji. Tego zadania Komorowski nie wypełnił. A w skrytości ducha liczył zapewne, że pogłębiający się społeczny podział będzie sprzyjać zarówno jego pozycji, jaki i gwarantować dalsze rządy Platformy. Przeliczył się. Tzw. wojna polsko-polska, do której rozpętania istotnie się przyczynił, nieoczekiwanie pozbawiła go prezydentury, a Platformę doprowadziła właśnie na skraj wyborczej porażki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski