Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeczytane

Redakcja
Jarosław Kaczyński dla Newsweeka

Jarosław Kaczyński: — Dziś mam podstawy, aby kwestionować strategię wyborczą. Byłem w takim stanie, że - uczciwie mówiąc - to za mnie wymyślano tę kampanię. Byłem w potwornym szoku po śmierci brata, nic gorszego w życiu nie mogło mnie spotkać. Musiałem brać bardzo silne leki uspokajające, co też miało swoje skutki. Już 10 kwietnia, dosłownie w godzinę po katastrofie, dostałem w szpitalu takie środki. Ja nigdy w życiu przedtem żadnych takich leków nie brałem, w związku z tym zadziałały na mnie niezwykle silnie.

- Zabrakło Smoleńska czy mówi pan o innych błędach?

- Zdecydowana większość wskazań mówi, że rezygnacja ze Smoleńska to był błąd, że należało mówić o katastrofie. Ale popełniono, choć nie ze złej woli, dużo innych błędów, począwszy od dalece niepełnego wykorzystania wielkiej mobilizacji przy zbieraniu podpisów, po fatalną koncepcję spotów, niską mobilizację partii, która - jak się zdaje - w dużej części nie zaakceptowała części sztabu i była biegiem wydarzeń mocno zdezorientowana. A po drugiej turze zapanowało wśród niektórych ogromne samozadowolenie. Chciano jedynie wmówić sobie, że było najlepiej, jak tylko można sobie wyobrazić.

"Newsweek", 27 września

Jarosław Kaczyński dla "Rzeczpospolitej"

- PO ma ofertę dla różnych grup wyborców. Dla lewicy ma Janusza Palikota, dla prawicy Jarosława Gowina. Potrzebujecie i liberałów, i zakonu PC, i grupy radiomaryjnej itd.

Jarosław Kaczyński: - Zakon PC to mit. Gdyby pani Joanna Kluzik-Rostkowska była gotowa tak jak pan Gowin - siedząc na stołku barowym w kawiarni Na Rozdrożu najbezczelniej opowiadać, że afera hazardowa to prowokacja PiS i spisek Kaczyńskiego z Mariuszem Kamińskim, a sam to słyszałem, bo tam byłem - to wtedy oczywiście tak. Tylko że Kluzik-Rostkowska w swoim ostatnim wywiadzie [w "Rz", z 19 - 20 września] próbuje usiąść okrakiem na barykadzie i to w sprawie prostej, gdzie nie trzeba ofiar moralnych czy wręcz samoośmieszenia. Nie jest w stanie przyjąć, że ja, mówiąc o odpowiedzialności tego rządu moralnej i politycznej za katastrofę smoleńską, nie mówiłem o prokuraturze. Że są to dwie oddzielne sprawy. Warunkiem bycia w naszej partii jest przyjęcie normalnych reguł demokracji jako obowiązujących i postulat, że trzeba wprowadzić je w Polsce. I w każdym normalnym demokratycznym kraju po tym, co się stało - polityce antyprezydenckiej, tanim populizmie, i tym, co się stało po wyborach, czyli lokajstwie wobec Moskwy, jak to celnie określił Ryszard Legutko - rząd musiałby upaść. A ci ludzie zniknąć ze sceny politycznej. Powiedziałem rzecz oczywistą w imię tego, aby Polska kiedyś była wreszcie demokratycznym krajem, a nie postkomunistyczną oligarchią. Jeśli ktoś w tej sprawie nie ma jasnego poglądu, to ja nikogo nie wypycham, ale też nie będę prosił, aby był w partii. I przypominam, że siedzenie na barykadzie jest mało wygodne i zawsze się spada. (...) - Jest pytanie o prawo, które nie jest w Polsce przestrzegane. To strukturalna cecha tej władzy, z czym wiąże się aspekt kulturowy. W moim przekonaniu nie można dokonać analizy fenomenu Platformy Obywatelskiej bez przyjrzenia się tym, którzy atakowali krzyż, i jednocześnie przypomnienia o miażdżących zwycięstwach Platformy w więzieniach.
- Nie przesadza pan?

Nie. Każdy musi się nad tym zastanowić, co łączyło atakujących krzyż ze światem kryminalnym, półświatkiem, który atakował tych pod krzyżem. Jak to się ma do Janusza Palikota i języka, jakim Platforma mówi o politycznych przeciwnikach, w tym o tragicznie zmarłych, o całej tej licytacji w przekraczaniu granic przyzwoitości. To się musi w więzieniach podobać. A dla dzisiejszej Platformy jest niezwykle charakterystyczne. (...)

- Będzie pan utrzymywał kontakty z prezydentem Komorowskim?

Żadnych. Po sprawie krzyża, po tym, że ten człowiek nie reagował na to, co tam się działo, wobec krzyża, wobec kobiet - nie. To człowiek ze sfery, z którą nie utrzymuję żadnych stosunków.

- Jak powinny być upamiętnione ofiary katastrofy smoleńskiej? Pomnik w miejscu krzyża?

- Nie. W miejscu krzyża nie, bo stoi pomnik księcia Poniatowskiego. Wprawdzie przed wojną stał gdzie indziej, to jednak w tym miejscu jest od ponad 40 lat. Doskonale pamiętam okoliczności jego przenoszenia na to miejsce. Powtarzam - dwa pomniki w linii prostej stać nie mogą. W tym miejscu powinna być tablica upamiętniająca krzyż, dobrze, gdyby była lekko uniesiona. To nie zakłóciłoby perspektywy pomnika Poniatowskiego. Natomiast grupa architektów i urbanistów zaproponowała pomnik niedaleko przed kościołem karmelickim. Tam powinien stanąć okazały pomnik ofiar katastrofy.

"Rzeczpospolita", 25 września

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski