Sprzedawca dopalaczy (chciał pozostać anonimowy): – Przecież to płotka. Policja nic nie wie, tylko się ośmiesza.
– To kto jest głównym graczem?
– Król dopalaczy jest jeden, było o nim głośno w 2010 r. On tym rynkiem kręci. Ale jest dobrze ukryty, sieć pracuje na niego jak zorganizowana firma. Z mojego rozeznania wynika, że ma pod sobą co najmniej 150 sklepów pod przykrywką.
– Jak to działa?
– Przez firmy słupy, których właściciele prowadzą oficjalną działalność gospodarczą. Pod adresem legalnie prowadzonego sklepu z liquidami (wkłady do papierosów elektronicznych – red.) czy takiego z badziewiem typu „wszystko za 4 złote” zostaje zarejestrowanych kilka słupów.
W sklepie, w którym ja sprzedaję, są trzy firmy. Co trzy, cztery miesiące likwidujemy je, potem zakładamy inne. ZUS, opłaty za miejsce płaci szef, firma z zewnątrz, organizator – nie my. Nasze ryzyko to odpowiedzialność za ewentualną wpadkę. Pozwala to sparaliżować system: urzędników, sanepid, który pojawia się z kontrolą.
Zanim oni zadziałają, nas już nie ma. Państwo nie działa i to mnie wkurza. Nie ci, co kupują. Są dorośli, wiedzą, co robią, ich sprawa. Król opanował rynek w Polsce, nie ma konkurencji. Jeśli ktoś chciałby to robić poza nim, nie ma szans. Znam jedną taką osobę – musiała się wycofać, bo usłyszała groźby. (...)
– Ile Pan potrafił wyciągnąć?
– Miałem soboty, że i 3,5 tys. zł. Wie pani, kiedy mamy największy utarg?
– W weekendy, wakacje?
– Nie. Po wypłacie, po 10. Spadki w utargu były pod koniec miesiąca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?