Szkółka narciarska w Białce Tatrzańskiej Fot. Anna Szopińska
Właściciele wyciągów przygotowania do sezonu zaczynają jesienią, póki temperatura pozwala na konserwację i sprawdzenie urządzeń. Na przełomie jesieni i zimy trzeba bowiem zawiadomić o gotowości Urząd Dozoru Technicznego, prosząc o dopuszczenie wyciągu do użytkowania. Ta procedura powtarza się co roku.
- Kontrolerzy przyjeżdżają z Krakowa i sprawdzają wszystko, czego wymaga instrukcja obsługi - mówi Marcin Majocha, szef wyciągu na rabczańskiej Maciejowej. - Nie trzeba na nich długo czekać. Jeśli wszystko jest w porządku - wydają certyfikat.
Z kolei odbiorem tras zajmuje się GOPR lub TOPR. Ratownicy sprawdzają, czy zgodnie z ich zaleceniami administratorzy zainstalowali siatki i maty chroniące przed uderzeniem. Gestorzy tras muszą też zapewnić obsługę ratowniczą - mogą to czynić (i tak jest w większości przypadków) przez ustalenie stawek, warunków i zawarcie umowy z GOPR-em czy TOPR-em. Ochotnicze pogotowia są zresztą jedynymi instytucjami, które pod tym kątem szkolą ludzi, wyposażają w sprzęt, zapewniają środki łączności, transportu oraz medykamenty.
Problem pojawia się jednak wtedy, gdy stok leży w odległości 80 czy 100 kilometrów od najbliższej stacji górskiego pogotowia.
- Z tego, co wiem, żadna z naszych grup nie odmówiła nikomu, kto zwrócił się do niej o taką usługę - mówi naczelnik GOPR Jacek Dębicki. - Wcześniej jednak trzeba uzgodnić stawki i warunki, zawrzeć umowę, być może zagwarantować dojeżdżającemu z daleka ratownikowi możliwość noclegu. Zapewnienie bezpieczeństwa na stoku jest obowiązkiem właściciela. Oczywiście może sam wzywać pogotowie ratunkowe, jeśli karetka z łatwością dojedzie pod stok, gorzej, gdy wypadek zdarzy się na górze, bo wtedy trzeba fachowo przetransportować poszkodowanego na dół. Jeśli właściciel obsługę ratowniczą organizuje na własną rękę - musi przeszkolić ludzi, wyposażyć ich w sprzęt, udostępnić pomieszczenie, w którym można przetrzymać poszkodowanego zanim odbierze go karetka pogotowia.
Konieczność posiadania - co roku odnawianego - certyfikatu dopuszczenia wyciągu do ruchu i tras do użytkowania - nie przekłada się na obowiązek informowania o tym na stronach internetowych czy w materiałach reklamowych ośrodków. Ale dociekliwi narciarze, oczywiście, mogą pytać.
Nie może się też ratownicze środowisko doczekać na wejście w życie "prostej i normalnej" ustawy o bezpieczeństwie w górach. Jej projekt - wzorowany na uregulowaniach prawnych krajów alpejskich, rozróżniający ratownictwo górskie i narciarskie - powstał przed dwoma laty w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wszystko utknęło jednak na etapie konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych. Nie ma szans, by nowe prawo zaczęło obowiązywać w tym zimowym sezonie. Projekt obrasta rozporządzeniami i opisami procedur kontrolnych.
- Byliśmy teraz na spotkaniu z wiceministrem spraw wewnętrznych - mówi naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR Mariusz Zaród. - Zapewnił nas, że była to dobra koncepcja i że będzie wprowadzony pod głosowanie wspólny projekt resortu i rządu.
Z zapisów tego projektu na razie wszedł w życie tylko nakaz jazdy w kaskach dzieci i młodzieży do lat 15.
ANNA SZOPIŃSKA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?