MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przede mną ciężka rehabilitacja

Redakcja
Kamil Majkowski (z lewej) był jednym z wyróżniających się w rundzie wiosennej piłkarzy Sandecji Fot. Patryk Neumann
Kamil Majkowski (z lewej) był jednym z wyróżniających się w rundzie wiosennej piłkarzy Sandecji Fot. Patryk Neumann
I LIGA. - Muszę się pozbierać i walczyć dalej. Nie ma co się załamywać. Trzeba zacisnąć zęby, nie można się poddać - mówi piłkarz Sandecji KAMIL MAJKOWSKI, który w ostatnim meczu sezonu doznał zerwania więzadeł krzyżowych

Kamil Majkowski (z lewej) był jednym z wyróżniających się w rundzie wiosennej piłkarzy Sandecji Fot. Patryk Neumann

- Z GKS Katowice zagrał Pan po raz ostatni w barwach Sandecji?

- To bardzo trudne pytanie. Ciężko mi odpowiedzieć. Do grudnia mam kontrakt w Nowym Sączem. Była opcja pierwokupu (piłkarz jest wypożyczony z Zawiszy Bydgoszcz, gdzie ma kontrakt do czerwca przyszłego roku - red.), ale w takiej sytuacji - jaka jest teraz - nie wiem, jak wszystko się ułoży.

- No właśnie. Co stało się w tamtym spotkaniu?

- Szczerze mówiąc, nie myślałem, że to taka poważna kontuzja. Biegłem, wrzuciłem piłkę, stanąłem na nogę, a ona się wygięła. Zabolało. Powiedziałem: "Jest ostatni mecz, nie będę dalej ryzykować". Na początku myślałem, że może to jakieś naciągnięcie czy inna lekka kontuzja. Później zrobiłem rezonans i okazało się, że muszę pauzować pół roku.

- Jaka była pierwsza myśl po tym, jak usłyszał Pan od lekarza, że zerwał więzadła krzyżowe?

- Powiem szczerze, że na początku się załamałem. Potem jednak przemyślałem sprawę i wiem, że powinienem stanąć na nogi. Muszę się pozbierać i walczyć dalej. Nie ma co się załamywać. Trzeba zacisnąć zęby, nie można się poddać.

- Kule, gips, rehabilitacja - tak będą wyglądać Pana najbliższe miesiące?

- Bez gipsu. Po operacji, która odbędzie się lada dzień, staw należy rozruszać. Gips tutaj nie wchodzi w grę. Przez pierwszy miesiąc kule, a później trzeba już chodzić o własnych nogach i się rehabilitować. Po trzech, czterech miesiącach wchodzi się do lekkiego treningu, biegania. Tego nie można jednak nazwać treningiem na sto procent. Takie coś to po pół roku dopiero.

- Mówi się, że co nas nie zabije, to nas wzmocni.

- No tak, mam nadzieję, że wszystko szybko się potoczy. W życiu bywa różnie. Trzeba się przyzwyczaić do różnych możliwych wariantów.

- Wiosną spisywał się Pan nieźle. Może mimo kontuzji władze klubu postanowią jednak Pana wykupić z Zawiszy Bydgoszcz.

- Nie wiem, czy tak się stanie. Ja mam taką nadzieję. Już powtarzałem, że chciałbym zostać. Dobrze mi się tutaj mieszkało, fajnie się grało. Niestety, przytrafiła się kontuzja. Decyzja nie zależy tylko ode mnie. W tej sytuacji szanse na zostanie są o wiele mniejsze. Na razie w Bydgoszczy nie będę rozmawiać. Z Zawiszą podejmę rozmowy w grudniu, jeśli klub z Nowego Sącza nie będzie chciał umowy przedłużyć. Na razie zamierzam na dobre wyleczyć kontuzję. Jak mówiłem, przede mną długa rehabilitacja.

- Wracać do zdrowia będzie Pan w Warszawie?

- No właśnie nie wiem. Zobaczymy. Wiem, że w stolicy są dobrzy fachowcy od tych spraw. Jak mówiłem, muszę ustalić z działaczami, co i gdzie będę mógł robić.

- Pojawi się Pan na pierwszych zajęciach zespołu w Nowym Sączu?

- Tak, normalnie przyjeżdżam w przyszłym tygodniu. Teraz jestem w Warszawie. Mieszkam obok, a w stolicy załatwiam sprawy właśnie rehabilitacji, operacji. Muszę jeszcze porozmawiać z prezesami Sandecji, ustalić, co i jak. Wtedy będę mógł działać. Chciałbym porozmawiać też z trenerem.
- O zmianie szkoleniowca dowiedział się Pan z daleka?

- No tak, dowiedziałem się z internetu. Od razu zadzwoniłem do trenera i poinformowałem, że nie będzie, niestety, mógł na mnie liczyć w tej rundzie.

- Jak Pan ocenia ten ruch władz klubu?

- Nie chcę oceniać.

- Pod okiem tego trenera już Pan pracował?

- Nie, to będzie pierwszy raz.

Rozmawiał Łukasz Madej

CO DALEJ ZE ZDOLNYM POMOCNIKIEM?

Kamil Majkowski do Nowego Sącza trafił zimą na roczne wypożyczenie z Zawiszy Bydgoszcz. Z miejsca stał się jedną z wiodących postaci zespołu. Zagrał w 14 spotkaniach, zdobył dwie bramki. Trafiał nawet do jedenastek kolejek wybieranych przez najpopularniejsze serwisy piłkarskie.

- Początkowo nie było łatwo. Z meczu na mecz jest jednak coraz lepiej. Forma rośnie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Myślę, że potrzebny jestem Sandecji. W każdym razie pozostaję w Nowym Sączu. Zdążyłem się z nią utożsamić - opowiadał w wywiadach po jednym ze spotkań.

W ostatnim starciu sezonu "biało-czarni" na swoim stadionie grali z GKS Katowice. Niestety, Kamil w 39 min musiał opuścić boisko. Jak się okazało, zerwał więzadła krzyżowe. Na boisko wróci za około pół roku, właśnie z końcem roku piłkarzowi wygasa wypożyczenie z Zawiszy.

Zobaczymy, czy klub z Nowego Sącza mimo kontuzji zdecyduje się na dłużej zatrzymać pomocnika. W każdym razie Kamil pojawi się na pierwszym treningu zespołu przed nowym sezonem. Inauguracyjne zajęcia Jarosław Araszkiewicz zaplanował na najbliższy poniedziałek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski