Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedwyborcze prześwietlenie

Redakcja
W poprzednich wyborach prezydenckich najbardziej emocjonującym fragmentem kampanii wyborczej były przesłuchania przed sądem lustracyjnym i cała otoczka związana z lustracją kandydatów, przede wszystkim Aleksandra Kwaśniewskiego oraz Lecha Wałęsy. "Gorąco" w tej kwestii może być i podczas obecnej kampanii, o czym świadczą pierwsze posiedzenia sądu lustracyjnego dotyczące Marka Borowskiego, Zbigniewa Religi oraz Macieja Giertycha.

   Każdy kandydat walczący o prezydenturę RP musi złożyć oświadczenie lustracyjne do Państwowej Komisji Wyborczej lub poinformować PKW, że złożył je już wcześniej, np. z racji zasiadania w Sejmie lub Senacie. Jest ono następnie z urzędu badane przez sąd lustracyjny. Stwierdza on, że oświadczenie jest albo prawdziwe, albo niezgodne z prawdą. W tym drugim przypadku kandydat zostaje uznany za "kłamcę lustracyjnego", co dyskwalifikuje go z ubiegania się o najwyższy urząd w państwie.
   Orzeczenia w sprawach "prezydenckich" w I instancji muszą zapaść w ciągu 21 dni od otrzymania od Państwowej Komisji Wyborczej oświadczenia lustracyjnego danej osoby. Na prawomocny wyrok II instancji trzeba czekać kolejne dwa tygodnie.
   Jeżeli natomiast pretendent do prezydentury sam przyzna się do związków ze służbami specjalnymi w latach 1944-1990 (PRL proklamowana została dopiero 22 lipca 1952 r.), wówczas bez przeszkód może startować w wyborach, ale jego oświadczenie jest publikowane w "Monitorze Polskim" i na obwieszczeniu wyborczym.
   Dokumenty dotyczące kandydatów na prezydenta RP dostarcza sądowi lustracyjnemu Instytut Pamięci Narodowej. Jego prezes, prof. Leon Kieres, wydał już polecenie, aby ewentualnych akt komunistycznych służb specjalnych o kandydatach poszukiwać w archiwach instytutu, nie czekając na wnioski sądu lustracyjnego.
   Tymczasem, z powodu braku dostarczenia przez IPN kompletu dokumentów, pierwsza rozprawa sądu lustracyjnego zakończyła się fiaskiem. Sąd musiał ją odroczyć. Jako pierwsi byli lustrowani: Marek Borowski, prof. Zbigniew Religa oraz Zbigniew Roliński.
   W przypadku Borowskiego okazało się, że IPN przesłał do sądu lustracyjnego dokumenty... innych osób o tym nazwisku, a nawet imieniu, m.in. akta Marka Borowskiego - kaprala Milicji Obywatelskiej. Według prof. Kieresa w sprawie przewodniczącego SdPl IPN nie popełnił błędu, bo w dotyczącej go ewidencji w instytucie znajdowały się sygnatury kilku akt. IPN musiał przekazać sądowi wszystkie, gdyż nie ma prawa ich oceniać. Prof. Leon Kieres uznał jedynie, że "pewnym niedociągnięciem" było niezałączenie listu przewodniego, który by to sądowi wyjaśniał.
   Rozprawę Borowskiego sąd odroczył do 11 lipca, także dlatego, że chce wyjaśnić zapisy Służby Bezpieczeństwa, która w 1984 r. zarejestrowała go jako kandydata na tajnego współpracownika. Lider SdPl zapewnia, że właśnie wtedy odmówił współpracy z SB.
   Bogusław Nizieński, poprzedni rzecznik interesu publicznego, znalazł już 6 lat temu zapisy SB o Borowskim. Wynikało z nich, że w 1964 r. bezpieka zarejestrowała go jako tzw. zabezpieczenie, co oznaczało, że wszystkie informacje o Borowskim miały trafiać do określonego oficera SB. Dwadzieścia lat później SB zakwalifikowała Borowskiego na kandydata na tajnego współpracownika, a w 1987 r. powrócono do rejestracji zabezpieczenia. Ponadto w 1978 r. Borowskiego "zabezpieczył" wywiad MSW.
   11 lipca sąd lustracyjny zamierza przesłuchać 3 funkcjonariuszy SB, w tym płk. Henryka Bosaka, dzisiejszego radnego Warszawy z SLD, który chlubił się publicznie, że zwerbował każdą osobą, jaką sobie upatrzył.
   Obrońcą Borowskiego jest mec. Wojciech Tomczyk, w procesie lustracyjnym broniący Józefa Oleksego. Borowski kategoryczne zaprzecza, żeby współpracował z bezpieką. Przekonuje, że był ofiarą SB. W 1968 r. działał przeciwko reżimowi Gomułki i Moczara, przez co m.in. został wyrzucony z PZPR i zainteresowała się nim bezpieka, inwigilując go. W marcu tego roku Marek Borowski uzyskał w IPN status pokrzywdzonego.
   Również do 11 lipca sąd lustracyjny odroczył rozprawę prof. Zbigniewa Religi. Powodem było niezakończenie przez IPN poszukiwań archiwalnych dotyczących kandydata na urząd prezydenta. Jednocześnie sąd poinformował, że w aktach już przysłanych z IPN są zapisy z lat 80. o zainteresowaniu SB Religą. Odnalezione materiały z Zabrza, mające kryptonim "Unikat", stwierdzają, że Religa "prezentuje negatywne poglądy wobec władz oraz posiada nielegalne wydawnictwa". W aktach tych jest adnotacja, że sprawę Religi zamknięto w lipcu 1989 r. z powodu "zaniechania wrogiej działalności".
   Sąd lustracyjny nie będzie natomiast lustrował Włodzimierza Cimoszewicza, bo został on już wcześniej prawomocnie oczyszczony z zarzutu "kłamstwa lustracyjnego". Prawo zabrania zaś sądzenia kogokolwiek dwa razy w tej samej sprawie. Cimoszewicza lustrowano w tajnym procesie na wniosek poprzedniego rzecznika interesu publicznego Bogusława Nizieńskiego, który podejrzewał, że zataił on swe związki z wywiadem PRL.
(K.W., PAP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski