Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przegrał z Citką

Paweł Panuś
Krzysztof Kusia niedługo rozpocznie karierę trenerską
Krzysztof Kusia niedługo rozpocznie karierę trenerską fot. Michał Klag
Dawne sławy krakowskich boisk. Krzysztof Kusia kilka tygodni temu zakończył karierę piłkarską. Wszystko przez kontuzję kolana, której doznał w minionym sezonie.

Na pierwszy trening do Hutnika zaprowadził go ojciec. – To były czasy, w których w Hutniku trenowało sporo młodzieży. W kategorii trampkarzy było bodaj osiem drużyn, niemal każda z nich była reprezentacją jakiegoś nowohuckiego osiedla. Ze Złotego Wieku, skąd pochodzę, były nawet dwie drużyny, w jednej grałem ja, w __drugiej np. bracia Stolarzowie – wspomina Krzysztof Kusia.

Z drużyną juniorów starszych Krakowa najpierw wywalczył Puchar Kuchara 14-latków, później już z Hutnikiem dwukrotnie mistrzostwo Polski juniorów starszych. – Pamiętam, że w Pucharze Kuchara w pierwszej jedenastce grało dziewięciu graczy Hutnika. W tym klubie wówczas bardzo poważnie podchodzono do szkolenia i klub odnosił ogromne sukcesy w młodzieżowym futbolu. Bardzo miło wspominam grę w Hutniku, choć nie udało mi się zagrać w pierwszej drużynie. Nie chciano mnie w klubie, więc przeszedłem do trzecioligowego Kabla – mowi.

Później na chwilę wyjechał grać do Niemiec, by wrócić do Proszowianki, która była w klasie okręgowej. Jego bramka w pamiętnym meczu z Węgrzcanką zapewniła drużynie cenny remis 3:3 i awans do IV ligi. – Później jeszcze awansowaliśmy do trzeciej ligi i odszedłem do Górnika Wieliczka. W tym klubie nie udało mi się wywalczyć żadnego awansu, ale grałem w stabilnym klubie i spędziłem w nim pięć lat.
Tyle samo grałem potem w
Puszczy Niepołomice, z tym że z tym zespołem awansowałem od IV ligi do II. Gdy kończyłem grę w Puszczy, to świętowałem dwa awanse, do II ligi z klubem z Niepołomic i do futsalowej ekstraklasy z Krakbetem Kraków. Zrezygnowałem z gry w Puszczy, bo postawiłem na futsal, a zgodnie z przepisami nie mogłem już łączyć gry w hali z futbolem.

W tej dyscyplinie Krzysztof Kusia osiągnął bardzo dużo. Grał w największych krakowskich klubach: Baustalu, Kupczyku, Wiśle Krakbet, trafił także do Cleareksu Chorzów, gdy ten odnosił największe sukcesy. Rozegrał też kilkadziesiąt spotkań w reprezentacji Polski.

Jedyne czego żałuję, to to, że nie udało mi się trafić do piłkarskiej ekstraklasy. Byłem tego bliski, mogłem zagrać w Cracovii lub Wiśle. Do dziś nie wiem dlaczego nie trafiłem do Wisły. W Cracovii trener Wojciech Stawowy bardzo mnie chciał, ale gdy do „Pasów” trafił Marek Citko, dla mnie nie było już miejsca. Mam taki charakter, że nie lubię rozpychać się łokciami. Grałem tam, gdzie mnie chciano, na siłę nigdzie się nie pchałem.
Ceniłem sobie stabilizację, dlatego przez 10 lat grałem w
dwóch klubach – Górniku i Puszczy. Doceniano moją grę, to też było dla mnie bardzo ważne. Nie mogę narzekać, bo niemal w każdym klubie w którym grałem osiągałem z drużyną sportowe sukcesy. To nie zdarza się przecież każdemu piłkarzowi. Do Wisły w końcu trafiłem, ale tej futsalowej. Kilka lat temu postawiłem na futsal i nie żałuję. Z „Białą Gwiazdą” wygrałem wszystko, co było do wygrania, szkoda tylko, że nie udało się nam awansować do Ligi Mistrzów. Teraz zostałem trenerem Wisły, postaram się zrobić jak najwięcej dla klubu i drużyny
– mówi Krzysztof Kusia.

Przez 10 lat był pracownikiem Poczty Polskiej, teraz skupia się jedynie na pracy w Wiśle Krakbet. Jego największymi kibicami są żona Katarzyna i córka Julia. 31 stycznia 2014 roku został wyróżniony prestiżowym tytułem „Solidarni w sporcie 2013”, nadawanym przez Region Małopolski NSZZ „Solidarność”.

Za tydzień – Robert Ziółkowski, były piłkarz m.in. Cracovii i Hutnika

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski