Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przegrali ze stylem najdłuższej i najwyższej piłki

Redakcja
Tygodniowa przerwa w rozgrywkach nie wyszła na dobre piłkarzom Beskidu Andrychów, którzy po zgarnięciu pełnej puli za wycofanego Kmitę Zabierzów tym razem przegrali na własnym boisku z Wierną Małogoszcz 1-2 (1-0).

Nie tylko przygnieciony Tomasz Kaczmarczyk, ale cała drużyna Beskidu w drugiej połowie nie mogła złapać "tlenu". Fot. Grzegorz Sroka

III LIGA PIŁKARSKA. Po raz drugi w tym sezonie Beskid Andrychów nie utrzymał prowadzenia w konfrontacji z Wierną Małogoszcz

Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że andrychowianie nie potrafią grać z Wierną. Przecież jesienią przegrali 2-3, prowadząc już 2-0. - Po raz drugi przeciwnicy wykorzystali swoje atuty, czyli przewagę wzrostu - uważa Mirosław Kmieć, trener Beskidu. - Póki grali dołem, mogliśmy z nimi toczyć równorzędną walkę. Przecież wtedy zawsze można odebrać piłkę w środku pola, licząc na wyprowadzenie szybkiej kontry. Po przerwie obraz gry uległ zmianie. Przeciwnicy zaczęli grać długimi piłkami na swoich rosłych zawodników, czyli Kajdę z Miernikiem. Śmiałem się, że grali najdłuższą i najwyższą piłkę, z którą jakoś nie potrafiliśmy sobie poradzić.

Inaczej andrychowianie walczą z innymi przeciwnikami. - Z zespołami mającymi zawodników równych wzrostem, grających piłką, można powalczyć jak równy z równym - uważa andrychowski szkoleniowiec. - Nie ma sensu analizowanie słuszności stylu zaprezentowanego przez przeciwników. Komuś mógł się on wydać banalnie prosty, ale dla rywali był on po prostu skuteczny. W Beskidzie wysokimi zawodnikami są jedynie Przemek Knapik, Artur Czarnik, czy Mateusz Kruk. Pozostali prezentowali się jak krasnale na tle potężnie zbudowanych przeciwników. Nie ma jednak sensu rozdzieranie szat z powodu porażki. Trzeba szukać punktów w kolejnych potyczkach. Mam w zespole wielu zawodników na piłkarskim dorobku, więc każdy mecz jest dla nas nauką na przyszłość - uważa andrychowski szkoleniowiec.

Prowadzenie Beskidowi zapewnił strzał Eryka Kozioła. - To była 4 minuta, więc wydawałoby się, że tak szybka strata powinna podziałać na rywali deprymująco - uważa trener Kmieć. - Gdyby przed przerwą udało nam się strzelić jeszcze jedną bramkę, może odebralibyśmy przeciwnikom resztki ochoty do gry. Okazji ku temu nam nie brakowało. Teraz można sobie już tylko analizować, choć przecież i dwie bramki niczego mogłyby nie przesądzić, biorąc za wykładnik jesienny wynik tych zespołów - podkreśla trener Kmieć.

Mecz rozpoczął się z pięciominutowym opóźnieniem, bo sędzia czekał aż kibice zdejmą antyrządowe transparenty. - Nie zamierzam tego komentować. Po prostu nasi kibice przyłączyli się do ogólnopolskiej akcji. Po krótkiej manifestacji zdjęli transparent i można było grać. Szkoda, że dla nas ze słabym skutkiem - kończy Mirosław Kmieć.

Jerzy Zaborski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski