Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przegrana Polaka przed niemieckim sądem

Redakcja
Zarzucił urzędnikom dyskryminację i zmuszanie do rozmów z własnymi dziećmi po niemiecku - mieszkający w Niemczech Polak przegrał jednak proces przed sądem w Hamburgu.

PRAWO. Zdaniem urzędników rozmowy w języku polskim nie służą dzieciom

Wojciech Pomorski w ciągu ostatnich kilku lat doskonale poznał niemiecki wymiar sprawiedliwości. Gdy 8 lat temu rozpadło się jego małżeństwo z Niemką, sąd rodzinny opiekę nad ich dwiema córkami: Iwoną-Polonią i Justyną przyznał matce. Polakowi pozwolił widywać dzieci. Postawił jednak warunek - spotkania mają się odbywać pod nadzorem pracownika Jugendamtu, niemieckiej instytucji do spraw dzieci i młodzieży, odpowiednika polskich kuratorów rodzinnych.

W ciągu 7 ostatnich lat Polak córki widział zaledwie przez 13 godzin. Zawsze w obecności urzędnika. Z córkami zawsze rozmawiał po niemiecku, bo tego wymagał od niego Jugendamt w Hamburgu. Dziś urzędnicy przyznają: to był błąd. - To był konflikt małżeński, każdy tu miał własne zdanie: sąd rodzinny, Jugendamt, matka czy dzieci. Jugendamt przychylił się do prośby matki. Ja osobiście zezwoliłbym prowadzić tę sprawę w dwóch językach - mówi dr Christoph Krupp z urzędu dzielnicy Bergedorf w Hamburgu. Hamburski Jugendamt tłumaczył, że wśród pracowników brakuje osoby, która znałaby polski, a dobro dzieci wymagało, by spotkania z ojcem odbywały się pod nadzorem.

Dlaczego? Nawet pracownicy Jugendamtu mówią o całej sprawie nieoficjalnie, bo niemieckie przepisy zabraniają ujawniania szczegółów bez zgody osób zainteresowanych. Poza kamerą czy radiowym mikrofonem mówią jednak, że w domu polsko- niemieckiego małżeństwa dochodziło do przemocy. To właśnie dlatego niemiecka żona Wojciecha Pomorskiego odeszła od męża i dlatego sąd rodzinny właśnie jej przyznał opiekę nad dziećmi. Urzędnicy obawiali się też, że w czasie spotkań z córkami ojciec mógłby podburzać dzieci przeciwko matce, chcąc w pełni kontrolować sytuację, zażądali więc, by Polak z dziećmi rozmawiał po niemiecku.

Wojciech Pomorski uznał, że to dyskryminacja i naruszenie zapisów polsko-niemieckiego traktatu z 1991 roku, który gwarantuje Polakom w Niemczech prawo do posługiwania się językiem ojczystym. "Z fachowo-pedagogicznego punktu widzenia nie leży w interesie dzieci, żeby podczas spotkań nadzorowanych posługiwano się językiem polskim" - napisali urzędnicy w odpowiedzi. O swoje prawa Wojciech Pomorski postanowił więc walczyć w sądzie. Nie zażądał jednak prawa do rozmów z córkami po polsku, ale przeprosin na piśmie i odszkodowania, 15 tysięcy euro.

Proces przed hamburskim sądem to zresztą nie jedyny, którego głównym bohaterem jest Polak. Żona Wojciecha Pomorskiego, zmęczona walką z byłym mężem, wyjechała do Austrii. Teraz Polak przed austriackimi sądami próbuje uregulować sprawę spotkań z córkami.

W rozmowach z mediami Wojciech Pomorski zachowanie Jugendamtu nazywa próbą wynarodowienia jego córek. I od kilku lat z tym, powszechnym jak mówi, zjawiskiem walczy. Szefuje działającemu na terenie Niemiec Stowarzyszeniu "Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci". Bo mimo kontrowersji wobec przypadku Wojciecha Pomorskiego problem posługiwania się językiem polskim przez rodziców dzieci z mieszanych polsko-niemieckich małżeństw rzeczywiście istnieje. Problemy mieli też obywatele Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.

Katarzyna Nowicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski