Przegrywamy hazardową wojnę

Kiedyś o Warszawie śpiewano: „Na prawo most, na lewo most, a dołem Wisła płynie”. Teraz piosenkę sprzed lat można by przerobić na opis tego, jak rozwija się Kraków: „Na prawo hot spot, na lewo hot spot, a środkiem wódka płynie”.

To fragment naszego redakcyjnego komentarza sprzed dwóch lat. Już wtedy pisaliśmy, że „hot spoty” wyrastają na krakowskich ulicach jak grzyby po deszczu. Ze strony ważnych osób padały deklaracje, że problem widzą, że się nim zajmą, że będzie lepiej. Tymczasem jest gorzej, dużo gorzej. „Hot spotów” przybyło, mimo iż wszyscy wiedzą, że stojące w nich automaty do gry działają nielegalnie. Przesadne sparafrazowanie refrenu znanej piosenki dziś jest już opisem smutnej rzeczywistości.

Przegrywamy hazardową wojnę. Jako kraj nie umiemy czy nie chcemy walczyć z hazardem? Każda odpowiedź jest zła. Przez główne serwisy informacyjne potrafi przejść wielka dyskusja o tym, czy jakaś zagraniczna drużyna zakładając koszulki z napisem reklamującym firmę hazardową łamie prawo, a nie umiemy zauważyć, że na co dzień takie prawo łamane jest w punktach koło naszych sklepów spożywczych i przystanków autobusowych. Takie punkty to problem realny, nie jak napisy na koszulkach.

Chyba nadszedł czas na bardziej radykalne pomysły wojowania z nielegalnym hazardem. Mamy w Polsce zakaz posiadania narkotyków. Nie ma tłumaczenia, że ktoś je ma, ale nie używa i nie sprzedaje. Może więc należy wprowadzić zakaz ustawiania w miejscach publicznych automatów do gry, które nie mają odpowiedniego pozwolenia. Wtedy ich właściciele nie będą mogli tłumaczyć podczas kontroli, że przecież maszyna nie jest podłączona. I nie włączą jej chwilę po wyjściu kontrolerów.

">