- To jakaś masakra, pójdziemy z torbami. To nieuczciwa konkurencja. Chcą nas wykończyć! Co robić? - takie alarmistyczne zdania można było usłyszeć podczas wczorajszego spotkania członków Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Międzynarodowych w Bydgoszczy.
To pierwsze spotkanie w Polsce w sprawie wprowadzonych przez Niemców od 1 stycznia tego roku przepisów o minimalnej płacy, która wynosi 8,5 euro na godzinę. Obowiązywać ma ona także zagraniczne firmy, których kierowcy przejeżdżają przez Niemcy, czyli wykonują tam pracę.
- Najpierw dotknęło nas embargo rosyjskie, a teraz niemiecka ustawa. Szczęśliwy byłby taki poranek, w którym obudziłbym się i stwierdził, że nie mam problemów - powiedział Dionizy Woźny, prezes kujawsko-pomorskiego stowarzyszenia. Przypomniał, że Polska jest największym przewoźnikiem w Europie. A teraz próbuje się ograniczyć naszą konkurencję. Bo polskich pracodawców nie stać na płacenie tak wysokiej stawki. Obecnie nasi kierowcy zarabiają równowartość 3 euro.
- Bulwersujące jest to, że o nowych przepisach dowiedzieliśmy się niespodziewanie, gdy niektóre niemieckie firmy przewozowe zaczęły wysyłać do polskich kontrahentów zapytania, czy znają nowe przepisy - mówi Piotr Mikiel ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce (ZMPD).
W nowym prawie zapisano solidarną odpowiedzialność zleceniodawcy i wykonawcy transportu samochodowego. A kary za niedopełnienie formalności wynoszą do 30 tys. euro. Za niewypłacenie pensji kierowcy grozi do 500 tys. Określono też, że wypłata wynagrodzenia musi się odbyć najpóźniej w ostatnim dniu roboczym - i to do chwili zamknięcia banku we Frankfurcie.
ZMPD nawołuje do masowego składania wniosków protestacyjnych do Komisji Europejskiej, która zresztą już wczoraj zażądała od niemieckiego rządu wyjaśnień w tej sprawie. Komisja wszczęła też procedury, które mogą skończyć się przed Trybunałem UE.
Wiele wskazuje na to, że za kilka dni odbędą się rozmowy polsko-niemieckie na szczeblu rządowym. Zdaniem Piotra Mikiela, na razie jednak wyjścia nie ma - ten, kto chce jeździć przez Niemcy, musi płacić kierowcom 8,5 euro na godzinę.
Przewoźnicy zastanawiają się, co robić. Pan Zbigniew ze Żnina wysłał powiadomienia o planowanych przejazdach do niemieckich celników, ale takiej stawki płacić nie zamierza. Roman Głowacki spod Mogilna, którego samochody jeździły do Czech przez Niemcy, zapowiada: - Przez Niemcy już nie pojedziemy.
Interesującą opinię na łamach "Gazety Wyborczej" wygłosił Władysław Frasyniuk, właściciel firmy transportowej i legendarny działacz antykomunistycznej opozycji. Jego zdaniem, jeśli Niemcy tak troszczą się o finanse polskich pracowników, to powinni podnieść stawkę do 8,5 euro przede wszystkim pracownikom swoich fabryk w Polsce, czyli np. w Oplu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?