Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przejście rozległą równiną

Paweł Głowacki
Anna Dymna i Sławomir Maciejewski
Anna Dymna i Sławomir Maciejewski Fot. Wacław Klag
Salony. Fotograf, który robił to zdjęcie Robertowi Gravesowi, zapewne nie musiał go prosić o chwilę bezruchu. Nie uczulał, by nie mrugać, nie ruszać wargami, nie rozglądać się nerwowo, nie kręcić głową i nie poprawiać ronda czarnego kapelusza.

Nie apelował też o spokój palców uniesionej prawej dłoni, w których Graves – sam już prawie mityczny stary profesor od mitów greckich i hebrajskich, smakosz ciemnych losów Klaudiusza i Messaliny – trzymał tlącą się szarą cygaretkę.

Fotograf mógł ten portret zrobić bez specjalnych przygotowań, w dowolnym punkcie tamtego dnia na Majorce, tamtego dnia albo tamtych tygodni. Tak myślę. I za każdym razem to samo by uwiecznił. Tuż przy popiele na czubku cygaretki dziwną twarz spokojnego starca, prawie maskę – pomieszanie braku złudzeń z dyskretną goryczą, zamarłą plamę dymu obok ucha, w coś w oddali lub w przeszłym czasie widzące, półprzymknięte pod czarnym rondem kapelusza oczy. To. Głowę czekającą na słowo.

Spokojnie, cierpliwie. Na słowo bądź niespieszną rzekę słów. Po czym – kartka, pióro, szmer stalówki. Tak samo spokojnie, tak samo cierpliwie.

W tej w programie ostatniego Salonu Poezji drukowanej fotografii twarzy Gravesa jest sedno jego wierszy. Meandrujący, niekończący się nurt zdań eleganckich, cierpliwych, mających dużo, bardzo dużo czasu, zdań będących zapętlającymi się sentencjami raczej niż kaskadą metafor – zdań niczym wędrówka po rozległej równinie.

Właśnie tak je Anna Dymna i Sławomir Maciejewski czytali. A obok nich – przejścia palców Agnieszki Greli-Fedkowicz po strunach harfy celtyckiej, instrumentu, który wyklucza pośpiech, nerwowość, nagłe zrywy. Ich czytanie, jej gra – ten sposób istnienia dźwięków był ważny w niedzielę, może nawet ważniejszy niż sensy, mądrości, nauki wierszy poszczególnych. Był sposobem istnienia słów Gravesa. Kto dziś ma dla zdań tak wiele czasu?

W „Radzie diabła dla autorów opowieści” Graves odradza banalną wierność prawdzie świata za oknem, odradza jałowe kalkowanie realności, to zdyszane oznajmianie, jak jest. Co doradza? „Pozbieraj wpierw odpadki, przypadkowe śmiecie,/ Które się zmieszać mogą w jakimś nowym świecie”.

Po czym: „Westchnij, zachmurz się, ale zawieś (jak w rozpaczy)/ W powietrzu motyw, koniec albo morał raczej”. I czekaj, aż się odpadki poukładają. Tak. Możesz wtedy zapalić sobie cygaretkę i długo, nieruchomo patrzeć na coś w oddali lub w przeszłości. Zdanie przyjdzie. Przyjdzie albo nie przyjdzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski