MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przeklęty kabriolet

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Ktokolwiek będziesz we wiedeńskiej stronie obowiązkowo wstąp do Arsenału, gdzie mieści się muzeum armii, a w nim olbrzymia wystawa prezentująca pierwszą ze światowych wojen, w czasie której – jak wyliczyli Amerykanie – ko-sztem 337 993 337 789 starych, dobrych dolarów udało się unicestwić 9 442 000 istnień ludzkich.

Są silne akcenty polskie (twierdza Przemyśl, operacja gorlicka), ale na pewno same nogi zatrzymają się dłużej w części poświęconej zamachowi w Sarajewie, przy oliwkowym kabriolecie wiedeńskiej firmy Graf&Stift nr rej. A-II-118, a należącym do hrabiego Franza Harracha. W tym właśnie automobilu 28 czerwca 1914 roku zamachowiec Gawriło Princip zastrzelił austriackiego następcę tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego małżonkę Zofię Chotek. Dalsza historia samochodu jest tak fascynująca i tak mało znana, że chciałbym ją dziś przypomnieć.

Po pierwszej nieudanej próbie zamachu, gdy 28-letni czeski kierowca Leopold Lojka wysiadł z kabrioletu obejrzeć szkody, jakie karoserii wyrządziła bomba, hrabia Harrach poklepał go po wypiętym zadku: – Nie martw się, chłopie, ten samochód jest niezniszczalny!...

Miał rację. Trzy tygodnie po wywierceniu przez kule Principa dwu otworów w ciałach pary arcyksiążęcej i karoserii kabrioletu samochód przekazany został dowódcy 5 grupy armii gen. Ottonowi Potiorkowi. Po kolejnych klęskach na froncie Potiorka pozbawiono dowództwa, a jego samochód trafił w ręce jakiegoś kapitana.

Po dziewięciu dniach kapitan wpadł w czasie jazdy na drzewo i zginął na miejscu. Gubernator austriacki – kolejny użytkownik kabrioletu – jeździł nim kilka miesięcy i miał cztery wypadki. W wyniku jednego z nich stracił rękę. Za symboliczną cenę wóz – który zaczęto już nazywać „przeklętym” kupił niejaki dr Serkkis. Po pół roku pewnego dnia znaleziono jego samochód przewrócony na dach, a w nim zmiażdżone, martwe ciało doktora. Wdowa ofiarowała pojazd znajomemu jubilerowi. Ten w kilka miesięcy zbankrutował i popełnił samobójstwo.

Kolejny właściciel był lekarzem, korzystał z kabrioletu rzadko, by wreszcie ulec szalejącej ze strachu żonie i sprzedać wóz bogatemu Szwajcarowi - kierowcy rajdowemu. Ten po kilku tygodniach w czasie rajdu roztrzaskał się o przydrożną skałę w Dolomitach. Na pogrzeb rodzina udała się kabrioletem, który wyszedł z wypadku prawie bez szwanku. Kolejnemu właścicielowi, handlarzowi win, historyczny wóz zepsuł się na drodze. W czasie holowania przez konie, silnik niespodziewanie zapalił. Zmiażdżony woźnica zmarł w szpitalu. Kabriolet przeszedł w ręce mechanika samochodowego, właściciela garaży. Ten znakomicie wóz odnowił i odmalował, po czym wybrał się z przyjaciółmi na wesele. Poślizg, uderzenie w przydrożne drzewo. Pięć trupów.

Od tego czasu już nikt nie odważył się wsiąść do „samochodu śmierci”. Od chwili zamachu w Sarajewie zginęło w nim łącznie 16 osób. „Przeklęty pojazd” – który podobno dałoby się jeszcze dziś uruchomić – na osobisty rozkaz cesarza FJ I przewieziono do wiedeńskiego muzeum. Ocalał jako jedyny z eksponatów w sali, na którą zawaliły się tony gruzów ze zbombardowanego przez Amerykanów w 1944 roku strychu. Dziś wspaniale odrestaurowany, złowrogo lśni oliwkową karoserią.

Mówi się, że czeka na kolejną ofiarę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski