Trenerka Lucyna Zygmunt FOT. DANIEL WEIMER
- Wytypowanie mnie przez ZPRP, obok opiekującej się MKS Selgrosem Lublin Sabiną Włodek, do udziału w sympozjum, poczytuję sobie jako olbrzymie wyróżnienie - zapewnia sądecka trenerka. - Głównymi wykładowcami byli znakomici fachowcy, Francuz Paul Laundre oraz Czech Frantisek Taborsky.
Prelekcje, którym przysłuchiwały się 54 związane ze szczypiorniakiem osoby z całego świata, między innymi z Korei Południowej, Brazylii, Japonii czy Grecji, urozmaicano pokazami w wykonaniu kobiecych i męskich zespołów. Do Nowego Sącza powróciłam nie tylko z cennym certyfikatem, lecz także z bagażem nowej wiedzy. Postaram się ją teraz wykorzystać w codziennej działalności w Olimpii/Beskidzie.
Uczestnicy konferencji mieli okazję obejrzeć półfinałowe mecze, a także spotkanie o trzecie miejsce i finał toczących się w Serbii mistrzostw świata kobiet. Lucyna Zygmunt wyraża przekonanie, że Polkom obok nosa przeszła historyczna szansa na brązowy medal.
- W starciu z Serbkami nasze reprezentantki nie miały zbyt wiele do powiedzenia, choćby z tego względu, że w fantastycznej formie znajdowała się bramkarka rywalek - przyznaje sądeczanka. - Natomiast nie mogę przeżałować meczu z Dunkami o trzecią lokatę. O porażce zadecydowała fatalna ostatnia minuta pierwszej połowy spotkania i początkowe 10 minut gry po przerwie. Gdyby Polki utrzymały wówczas choćby dwubramkową przewagę, przeciwniczki już by się nie podniosły.
Zapytana o postawę urodzonych w Nowym Sączu Aliny Wojtas oraz Iwony Niedźwiedź, trenerka Lucyna Zygmunt mówi: - Potencjał Ali nie został wykorzystany w stu procentach, natomiast Iwona była dobrym duchem zespołu.
Daniel Weimer