MKTG SR - pasek na kartach artykułów

pRZEPYTUJEMY JANA NOWICKIEGO

Redakcja
FOT. ANNA KACZMARZ
FOT. ANNA KACZMARZ
Szczytem piękna jest sasanka. Sasanka, której już prawie nie ma, a pamiętam, że tymi kwiatami były pokryte całe wzgórza. Leżało się w sasankach, gapiło w chmury i marzyło o niebieskich migdałach… Dla mnie kształt sasanki, jej meszek i kolor - oszalały fiolet - to jest coś najpiękniejszego, co w życiu widziałem. Szczyt głupoty

FOT. ANNA KACZMARZ

Rozmowy na szczycie

aktora filmowego i teatralnego

Szczyt piękna

Szczytem piękna jest sasanka. Sasanka, której już prawie nie ma, a pamiętam, że tymi kwiatami były pokryte całe wzgórza. Leżało się w sasankach, gapiło w chmury i marzyło o niebieskich migdałach… Dla mnie kształt sasanki, jej meszek i kolor - oszalały fiolet - to jest coś najpiękniejszego, co w życiu widziałem.

Szczyt głupoty

Wiele myślałem na ten temat, bo głupota osacza nas z każdej strony. Dzisiaj uważam, że szczytem głupoty jest nie mieć świadomości, że się kiedyś umrze.

Szczyt nietaktu

Zdarzyło mi się kiedyś w trakcie spektaklu, że będąc na scenie z kolegą i prowadząc z nim dialog, musiałem jednocześnie walczyć z wszechogarniającą mnie sennością. Przetrwałem jakoś, ale mało brakowało, a usnąłbym w trakcie aktorskiej akcji i to w dodatku w obecności widzów.

Szczyt marzeń

Ja nie doświadczyłem takiego szczytu. Moje marzenia są po prostu ponad szczytami…

Szczyt brawury

Dla mnie szczytem brawury jest powiedzieć - będąc w moim wieku - że wszystko jeszcze przede mną.

Szczyt roztargnienia

Aktorka Marta Mesarosz robiła kiedyś notatki na małych karteczkach. Nazywano je - odkrytki. Była akurat w ferworze pisania, gdy zadzwonił telefon. Spojrzałem, a ona przyłożyła do ucha tę odkrytkę i powiedziała: Halo…
Opowiadałem o tym wielokrotnie i Marta zawsze się z tego śmiała.

Szczyt samokontroli

Pewien węgierski kierowca opowiadał mi, że zdarzają mu się takie sytuacje: budzi się w nocy i zadaje sobie pytanie - czy ja śpię? A potem sam na nie odpowiada: Aha, śpię i … zasypia. Wtedy uświadomiłem sobie, że ja też tak mam, i że jest to szczyt samokontroli.

Szczyt bezsilności

Ten szczyt kojarzy mi się z niegdysiejszym przekraczaniem granicy. Lata temu, wieziono mnie - już któryś kolejny raz - na plan filmowy przez przejście w Chyżnem. Gdy dojechaliśmy do granicy, zaspany wziąłem jabłko, zacząłem je gryźć i wysiadłem do kontroli. Celnik spojrzał na mnie i już wtedy wiedziałem, że podpadłem. Byłem wyluzowany, jadłem sobie i ziewałem, a powinienem mieć - jak każdy - poczucie winy. Bo wina, jaką nosili wówczas w sobie obywatele, była jakby uzupełnieniem honorarium celnika. Bez tej winy celnik nie czuł się ważny, więc żeby udowodnić sobie i mnie, że on coś może, a ja wobec jego władzy jestem bezsilny - przeszukał mój bagaż wyjątkowo skrupulatnie, znalazł, co chciał, np. książeczkę wojskową, której przewozić nie wolno było i zawrócił mnie z granicy.

Szczyt szczęścia

Pamiętam taką sytuację, która się zdarzyła w mojej wsi. Miodowe światło słoneczne sączyło się do pokoju przez żółte zasłony, było letnie popołudnie, w telewizji transmitowano dobry, międzypaństwowy mecz piłkarski. Siadłem nad kotletem mielonym od mojej siostry, "walnąłem" zimną setę wódki, zagryzłem ogórkiem małosolnym. Pomyślałem: ale ci dobrze, Jasieńku, ale ci dobrze.
Zebrała: MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski