Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przerwana kariera oszusta

Redakcja
Za kratkami przebywa od siedmiu lat. Ma tam spędzić jeszcze rok, zapłacić 540 tys. zł grzywny i zwrócić ponad 40 mln zł, które wyłudził.

Ewa Kopcik: HISTORIE Z PARAGRAFEM

Sprawą Piotra O. przed kilku laty emocjonowała się cała Polska. Wszyscy zastanawiali się, jak elektroradiolog z Biłgoraja - zaczynający na początku lat 90. w Wielkiej Brytanii od posady pomywacza - wkroczył na światowe salony jako międzynarodowy finansista i bankier? Kim jest? Mistrzem oszustw czy geniuszem ekonomii?

Kiedy przed kilku laty spotkaliśmy się z nim w chełmskim więzieniu, starał się stwarzać wrażenie człowieka sukcesu, któremu do momentu powrotu do Polski wszystko w życiu się udawało. Pomagały mu w tym legendy dotyczące wykształcenia, zatrudnienia, pochodzenia i źródeł dochodów. Dla osób, które padły jego ofiarą, był ekonomistą, absolwentem Uniwersytetu w Cambridge, lekarzem pediatrą, bankierem, międzynarodowym finansistą i biznesmenem, który restrukturyzował polskie przedsiębiorstwa.

Jak na człowieka sukcesu przystało, miał prowadzić międzynarodowe projekty inwestycyjne. Udawało mu się przekonać do siebie bogate osoby. Z Romario, brazylijską gwiazdą futbolu, zawarł umowę, według której zyski sportowca miały przekroczyć 50 procent. Piłkarz przelał 4,850 mln dol. na jego prywatne konto i uwierzył zapewnieniom, że będzie miał stałą kontrolę nad tymi pieniędzmi. Do dzisiaj nie zobaczył nie tylko zysków, ale także wpłaconego kapitału. Bo te pieniądze O. traktował jak własne. Kupił za nie m.in. dwie luksusowe rezydencje w podlubelskim Stasinie. Oczywiście, nie na siebie (ich właścicielem jest jego ojciec). Kupił też kilka luksusowych samochodów, m.in. mercedesa benz 600, bmw alpina Z8 i range rover. Auta te zarejestrował na szwajcarską spółkę-widmo, która nie prowadziła żadnej działalności.

- To były moje, ciężko zarobione pieniądze - przekonywał. - Te niespełna 5 milionów było moim zyskiem od transakcji, jaką przeprowadziłem dla Romario. On zainwestował tylko 5 mln dolarów, ale jego zyski były dużo większe. To ja mu je pomnożyłem. Zarobił niemal 50 mln dolarów.

Zarobek był jednak tylko wirtualny. - Romario otrzymał wyciągi bankowe i zdecydował, że włoży je w następną inwestycję. Owszem, także prowadzoną przeze mnie, ale to był jego wybór - zapewniał.

Oszukany piłkarz miał inne zdanie na ten temat: - Jaka prowizja?! Na te pieniądze pracowałem 20 lat. Były moje, a nie O. Czuję się okradziony przez Piotra i żądam jego ścigania przez polski wymiar sprawiedliwości - tak zeznawał Romario w lubelskiej prokuraturze.

Jednak są też tacy, którzy nadal mu wierzą. Dla grupy australijskich biznesmenów, która utopiła 5 mln dolarów w podobnym "programie" Piotra O., jest on nadal bogiem ekonomii potrafiącym z wielkim zyskiem inwestować pieniądze.

Pierwsze udokumentowane zagraniczne przekręty Piotra O. dotyczą Wielkiej Brytanii, skąd wyjeżdżając w 1996 r., pozostawił po sobie prawie 38 tys. funtów długu z tytułu korzystania z karty kredytowej. Dodatkowo przywłaszczył tam sobie - należącego do firmy leasingowej - chryslera jeepa grand cherokee (wartego ponad 30 tys. funtów), którego sprowadził do Polski i zarejestrował na swoje nazwisko. Za te przestępstwa został prawomocnie skazany w 2002 r. przez Sąd Rejonowy w Chełmie. 2-letni wyrok pozbawienia wolności zawieszono mu jednak warunkowo na 3 lata.
Zanim do tego doszło, solidnie "pracował" w Niemczech na kolejne zarzuty. W sierpniu 1998 r. w niemieckim Mulheim został przyłapany na próbie wyłudzenia 85 tys. dolarów na podstawie sfałszowanego czeku. Pomagali mu w tym dwaj Niemcy. Przekonał ich do "wspólnych inwestycji", przedstawiając wizję budowy - wspólnie z Michaelem Jacksonem - parku rozrywki w Polsce. Potrzebował do tego "tylko" 50 mln dolarów w gotówce na zakup nieruchomości na licytacji. Problemem jednak nie miała być sama kwota - bo odpowiedni przelew, jak zapewniał, miał nadejść z USA - ale wypłata jej w gotówce. Biłgorajski naciągacz wmówił swoim niemieckim znajomym, że taką możliwość stwarza bankowy rachunek firmowy. Był na tyle przekonujący, że jeden z nich (właściciel warsztatu samochodowego) zgodził się na otworzenie takiego rachunku w Commerzbanku. Kilka dni później w filii tego banku w Mulheim Piotr O. przedłożył bankierski czek - wyemitowany w Nowym Jorku - na 85 tys. dolarów i wystawiony na niemiecki warsztat samochodowy. Żądał wypłaty w gotówce. Na szczęście, po sprawdzeniu, okazało się, że czek jest sfałszowany.

Nie był to ostatni przekręt Piotra O. z fałszywymi czekami w Niem- czech. Kolejne zaowocowały aresztem i wyrokiem sądu we Frankfurcie nad Menem. Orzeczoną karę odbywał z przerwami w niemieckich więzieniach od 17 lutego 1999 r. do 18 kwietnia 2002 r., gdy został przedterminowo zwolniony i wydalony do Polski.

W jaki sposób O. dostał się na światowe salony - do dziś pozostaje tajemnicą. Jednak trzeba przyznać, że nieźle przygotował się do swojej "kariery": zna biegle kilka języków, miał też kilka paszportów, między innymi włoski i brytyjski. Prowadził wystawny, ekstrawagancki styl życia. Dla niektórych klientów i banków był przedstawicielem zamożnego arystokratycznego rodu "von Hochberg" i obywatelem Watykanu. W skład jego majątku miała wchodzić m.in. posiadłość w Monte Carlo (pochodząca ze spadku) i pola naftowe w Libii, które zdobył dzięki inwestycjom i przyjaźni z synem Muammara Al Kadafiego, jednego z bardziej kontrowersyjnych polityków świata arabskiego.

Kim jest w rzeczywistości? Według sądu, edukację zakończył na Medycznym Studium Zawodowym w Lublinie. Jest synem byłego milicjanta i pielęgniarki. Zaczynał od zera, wyjeżdżając na początku lat 90. do Anglii.

W lutym 2003 r., gdy został aresztowany, prokuratura zabezpieczyła na jego kontach 400 tys. zł, zegarki, biżuterię i samochody łącznej wartości około 4,5 mln dolarów. Jednak z ustaleń fiskusa wynikało, że rok wcześniej przez jego rachunki dolarowe w polskich bankach przepłynęło 7,2 mln dolarów, a przez złotówkowe - ponad 26 mln zł. Podatków jednak w Polsce nie płacił. Nie miał nawet numeru NIP, co początkowo było powodem odmowy kontroli pochodzenia jego majątku przez inspekcję kontroli skarbowej.

- To zdemoralizowany oszust i patologiczny kłamca, który kłamie nawet wtedy, gdy nie musi. Swoimi opowieściami omamił wielu ludzi - podkreślał sędzia, wydając w 2006 r. wyrok w pierwszej instancji - 14 lat więzienia. Sąd apelacyjny uznał jednak, że to kara zbyt drakońska i skrócił ją do 8 lat.
W ten sposób Piotr O. już za kilka miesięcy odzyska wolność. - Wszystkich kontrahentów spłacę, jak tylko wyjdę z więzienia - zapewniał wielokrotnie. - Prokurator dotarł tylko do kont krajowych. Zagranicznych ani ja mu nie podałem, ani mój bankier. Na kontach na całym świecie, do których tylko ja mam dostęp, znajduje się ponad 2 mld dolarów - przekonywał.

Sąd mu nie uwierzył. - Będzie miał wymówkę na każdą okazję. A to okaże się, że banki są chwilowo niewypłacalne, a to na przeszkodzie stanie ramadan w krajach arabskich, susza w krajach południowych, groźba zamachu terrorystycznego lub klęska żywiołowa w miejscu, w którym aktualnie przebywa - wyliczał sędzia, ogłaszając wyrok w pierwszej instancji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski