Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przerwana misja

Redakcja
- Kiedy rozmawialiśmy w sierpniu, wierzył Pan w misję telewizji publicznej. Nadal Pan wierzy?

Rozmowa z BRONISŁAWEM WILDSTEINEM, byłym prezesem TVP

- Jak najbardziej wierzę. To nie jest tak, że nie wierzę ludziom w ogóle, bo niektórzy z nich są nieuczciwi. Misja telewizji publicznej powinna być realizowana. Po to ta telewizja istnieje. Za moich czasów TVP tę misję spełniała i mam nadzieję, że będzie tak nadal. Zobaczymy.
- Wierzy Pan w to mimo sposobu, w jaki Pana odwołano?
- Sposób był fatalny, to wszystko nie wygląda dobrze, ale i tak trzeba zobaczyć, co będzie dalej.
- Udało się Panu rozbić układ na Woronicza?
- Do pewnego stopnia tak.
- A może w TVP będzie teraz po prostu inny układ?
- Nie, to nie jest tak. Ten układ był zastarzały i można sobie oczywiście wyobrazić, że pojawią się nowi ludzie, którzy z tym starym układem się zwiążą. To nie jest jednak takie proste.
- Latem TVP zatrudniała etatowo 4800 osób. Udało się Panu firmę odchudzić?
- Nie, zupełnie nie. Firma nadal zatrudnia tyle samo ludzi, z tym, że zwiększyły się jej zobowiązania, czyli zadania, jakie realizuje. Sporo zrobiliśmy, zwłaszcza przekształcając "Trójkę" w kanał informacyjno-publicystyczny. To wymaga większej liczby ludzi. Przygotowaliśmy też kilka kanałów tematycznych, które powinny już ruszyć itd. To też wymaga zatrudnienia ludzi. Zatem fakt, że do większej liczby zadań mamy tę samą liczbę osób, jest w zasadzie redukcją. Jest ona jednak, oczywiście, dalece niewystarczająca. Przygotowywaliśmy projekt zwolnień grupowych, ale miały się one zacząć dopiero za kilka miesięcy, bo to wymaga uzgodnień, np. konsultacji ze związkami.
- Powiedział Pan po nocnej zmianie prezesa TVP, że wygrali zwolennicy ręcznego sterowania telewizją...
- To pewne uproszczenie. Powiedziałem, że wielu polityków wyobrażało sobie, że powinno się ręcznie sterować telewizją. Obawiam się, że ich sposób myślenia wygrywa. To na razie jednak raczej obawa, niż stwierdzenie, że tak na pewno jest.
- Po tych dziewięciu miesiącach na Woronicza uważa Pan, że warto było przyjmować fotel prezesa TVP?
- Gdybym miał teraz przyjąć tę ofertę na takich samych warunkach, to pewnie bym się nie zgodził. Nie jest to jednak takie jednoznaczne - coś mi się udało zrobić.
- Ile ofert pracy Pan dziś dostał?
- Kilka.
- Przyjmie Pan którąś?
- Na razie nie wiem. Zastanowię się spokojnie.
Rozmawiała: EWA ŁOSIŃSKA

Tracił widzów

W okresie prezesury Bronisława Wildsteina - czyli od 11 maja 2006 r. do 26 lutego 2007 r. - telewizja publiczna traciła widzów na rzecz nadawców komercyjnych, przede wszystkim Polsatu i TVN - wynika z badań oglądalności przeprowadzanych przez TNS OBOP.
Odwrót widzów dotyczył także programów publicystycznych oraz informacyjnych, na które przecież TVP kładła spory nacisk. Obecnie tego rodzaju programy w TVN przyciągają więcej osób niż ogląda je w TVP1.
W lutym 2006 r. udział publicznej "Jedynki" w rynku telewizyjnym wynosił 25,64 proc. W lutym tego roku był o pół procenta niższy (25,12 proc.).
Jeszcze mocniej skurczył się udział w rynku programu drugiego TVP - z 20,3 proc. rok temu, do 18,9 proc. - w tym miesiącu.
Kosztem oglądalności publicznej telewizji wzrósł udział w rynku Polsatu - z 15,5 proc. w lutym 2006 r. do 16,4 proc. w lutym tego roku oraz TVN - z 14,8 proc. do 15,2 proc. (w analogicznych okresach). Warto jednak pamiętać, że o ile TVP docierać może do wszystkich gospodarstw domowych, Polsat do ponad 90 proc., to TVN - do 85 proc.
W lutym 2006 r., czyli przed objęciem rządów w TVP przez Bronisława Wildsteina, średnia oglądalność programów publicystycznych i informacyjnych w TVP1 wynosiła 7,5 proc., co przełożyło się na to, że przeciętnie oglądało je 2,7 mln osób. W lutym tego roku, a dokładniej pomiędzy 1 a 26 lutego, przeciętna oglądalność zmalała do 2,4 mln widzów (6,8 proc.).
Programy publicystyczne i informacyjne w TVP2 zdobyły natomiast w lutym tego roku ciut większą widownię niż miały ją rok temu. 1,6 mln osób przeciętnie śledziło je w lutym 2007 r., a rok temu było ich średnio o około 50 tys. mniej.
Najliczniejszą widownię w czasie emitowania programów publicystycznych i informacyjnych ma w tym miesiącu TVN, wynosi ona przeciętnie 2,6 mln, gdy 12 miesięcy temu było to niespełna 2,4 mln widzów.
Polsatowi też przybywa widzów chcących dowiedzieć się, co wydarzyło się w kraju i na świecie. W lutym 2006 r. tego rodzaju programy obejrzało przeciętnie 1,7 mln osób, a teraz - ponad 1,9 mln.
Z programów informacyjnych największą oglądalnością cieszy się główne wydanie "Wiadomości" w TVP1. Pomiędzy 1 stycznia tego roku a wczorajszym dniem średnio "Wiadomości" o godz. 19.30 oglądało 5,4 mln widzów. Na drugim miejscu jest "Teleexpress" z 5 mln, a na trzecim - "Fakty" TVN, które ściągały przed odbiorniki przeciętnie 3,6 mln osób. Główne wydanie "Wydarzeń" w Polsacie przyciąga przeciętnie 2,6 mln osób, a "Panorama" o godz. 18.45 - 2,4 mln.
Spośród audycji publicystycznych o tematyce politycznej liderem jest "Co z tą Polską?" w Polsacie - z przeciętnie 2-milionową widownią. O 100 tys. osób ustępuje jej program "Teraz my" w TVN. "A dobro Polski", program, który nadawała TVP1, miał 1,4-milionową widownię. Niewiele lepiej przedstawia się oglądalność "Polaków" (1,5 mln) - również w TVP1.
Bez cienia przesady można powiedzieć, że telewizyjna "Jedynka" w tym roku stoi Adamem Małyszem oraz programami informacyjnymi. Na 10 najchętniej oglądanych programów w tym roku w TVP1, aż 7 miejsc zajmują transmisje ze skoków narciarskich (w tym trzy pierwsze miejsca, z rekordem 7,2 mln widzów).
Na oglądalność "Dwójki" największy wpływ mają seriale "M jak miłość", który średnio przyciąga przed telewizory 10 mln widzów, oraz "Na dobre i na złe" - z 8 milionami widzów.
(K.W.)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski