Przesunięcia w kalendarzu przyrodniczym

Dwa tygodnie temu miał miejsce pierwszy wysyp rydzów. Grzyb smaczny i poszukiwany zazwyczaj trafia do koszyków zbieraczy w drugiej połowie września. Najczęściej w okolicach wrześniowej pełni księżyca. Oczywiście nie mam nic przeciw, gdyż rdze uwielbiam pod każdą postacią. Pod warunkiem, iż będą dostępne do końca sezonu.

Następną wcześniejszą rzeczą są żurawie. Wielkie i liczne klucze są widywane na niebie od tygodnia. Żurawie ciągną na zimowiska jesienią. Wówczas widać na nieboskłonie ptaki uszykowane w charakterystyczne klucze przypominające cyfrę jeden. Od razu zastrzegam, iż z zaobserwowanego faktu nie wyciągam żadnych wniosków dotyczących choćby pogody w jesieni jaki w zimie.

Na koniec zostawiłem kleszcze. W dużej liczbie pokazały się dorosłe formy. Cały cykl rozwojowy od wiosennego złożenia jaj, poprzez larwy i nimfy zamkną się w jednym roku. Zwykle dorosłe pajęczaki atakowały masowo od wiosny do lata. Apogeum kleszczowe obfitości następowało w okolicach maja i czerwca. Zapewne upalne lato przyspieszyło rozwój. Cóż, idąc na jesienne grzybobranie trzeba będzie uważać na niebezpiecznych krwiopijców. Określenie uważać, oznacza spryskiwanie skóry i odzieży odstraszającą chemią. Wydatek niewielki, zaś ewentualny zysk z uniknięcia przenoszonej przez kleszcze boreliozy olbrzymi.

Zerkam ciekawie na przyrodę wypatrując zmian. Jeśli coś zobaczę, nie omieszkam się z Państwem podzielić.