Blokada anarchistów, interwencja policji i ratowników medycznych. Eksmisja starszego małżeństwa z domu przy ul. Krakusa wzbudziła sporo emocji. W czwartkowy poranek asesor komornika w towarzystwie prawników i policjantów próbował dostać się do budynku, gdzie do tej pory mieszkał 70-letni Jerzy Morus z trzy lata młodszą od niego żoną Elżbietą.
Kobieta przez ponad połowę swojego życia choruje m.in. na reumatoidalne zapalenie stawów. Przez to schorzenie pani Elżbieta ma tak duże problemy z chodzeniem, że praktycznie nie wychodzi na zewnątrz.
Orzeczenie o stopniu niepełnosprawności otrzymała w marcu 2009 r., czyli cztery miesiące po wyroku eksmisyjnym z domu przy ul. Krakusa. Sąd uznał, że małżeństwo Morusów nie płaciło czynszu za trzy pokoje na piętrze w budynku, w którym większość udziałów ma kuzynka pana Jerzego. Wpływu na tę decyzję nie miał nawet testament, który przyznawał Jerzemu Morusowi 1/14 budynku.
Pierwsza próba eksmisji małżeństwa miała miejsce siedem lat temu. Wówczas właściciele budynku zgodzili się zostawić jeden z trzech zajmowanych pokoi. Teraz zmienili zdanie. Niepełnosprawnej kobiecie i jej mężowi zaproponowano tymczasowy lokal na czwartym piętrze przy ul. Lindego. - Moja żona nie może mieszkać w takich warunkach - argumentował Jerzy Morus. Sąd nie przyznał małżeństwu stałego lokalu socjalnego.
W obronie zagrożonego eksmisją małżeństwa stanęli aktywiści na rzecz praw lokatorów. - Obojętnie jaka jest litera prawa to niemoralne, żeby wyrzucać starszego człowieka z domu, w którym mieszkał od urodzenia oraz jego niepełnosprawną żonę. Zwłaszcza, że z tymczasowy lokal też będą musieli opuścić po kilku miesiącach - komentowała Jadwiga Tajchman, prezes Stowarzyszenia Krakowska Grupa Inicjatywa Obrony Praw Lokatorów.
Asesor komornika Marek Gramza tłumaczył, że pogorszenie stanu zdrowia nie wpływa na dokonanie eksmisji. - Nie mamy pola manewru. Nie możemy wstrzymać się z czynnościami. Wyjątkiem jest wyrok sądu lub dobra wola wierzyciela - mówił nam Marek Gramza.
W spór włączyli się również anarchiści. Najpierw zablokowali jedno z wejść na teren posesji, a później zabarykadowali się wewnątrz domu przy ul. Krakusa. Z każdą godziną przybywało policjantów, którzy siłowo mieli umożliwić wykwaterowanie małżeństwa Morusów. Podczas próby otwarcia łomami drzwi do budynku funkcjonariusze i pracownicy asesora zostali obrzuceni białym proszkiem.
Po przepychankach z udziałem anarchistów na miejsce akcji przyjechała karetka pogotowia, która została wezwana do pani Elżbiety. Razem z ratownikami do budynku dostali się również policjanci i przedstawiciele właścicieli domu. W końcu po kilku godzinach i negocjacjach małżeństwo Morusów zgodziło się na przeprowadzkę. - Zamiast na czwarte piętro zostaniemy przeniesieni do lokalu na parterze w bloku przy ul. Lindego - poinformował nas po eksmisji Jerzy Morus.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?