Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez stulecia centrum myślenia o Polsce było w Krakowie. A dziś?

Włodzimierz Knap
Wicepremier Gowin i prezydent Duda z Krakowa. Jaką mają realną władzę w Polsce?
Wicepremier Gowin i prezydent Duda z Krakowa. Jaką mają realną władzę w Polsce? fot. Andrzej Banaś
Od XVI wieku nie zdarzyło się, by tak liczne grono osób związanych z Krakowem zajmowało tak kluczowe stanowiska w państwie polskim jak obecnie. To prezydent, premier, ministrowie. W praktyce ich realna władza jest jednak niewielka. Potencjał intelektualny się marnuje.

Od dziesięcioleci przedstawiciele krakowskich elit intelektualnych z lubością głoszą tezę, że Polska była najpotężniejsza, gdy centrum władzy znajdowało się w Krakowie. - Tak było. Z czym tu dyskutować? - pyta prof. Stanisław Grodziski, historyk ustroju z UJ. I nie chodzi wyłącznie o to, że na Wawelu siedzibę miał król, lecz też o mądrość i szerokość wizji tzw. panów krakowskich, o potencjał umysłowy środowiska związanego z dworem monarszym, a potem i z Akademią Krakowską.

Czy dziś mądrość na Polskę może płynąć z Krakowa? - A dlaczego nie. Potencjał jest, choć marnowany - uważa prof. Andrzej Piasecki, politolog z krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego. - Kraków może stać się taką Polską Bawarią, gdzie konserwatyzm idzie pod rękę z nowoczesną technologią.

Nie brakuje wybitnych postaci związanych z Krakowem i tutaj osadzonych instytucji, instytutów itp. To, że różnią się nieraz diametralnie, może tylko ubogacać. Niestety, zdaniem prof. Jacka Purchli, dyrektora Międzynarodowego Centrum Kultury, Kraków coraz bardziej przypomina peryferyjne, zaściankowe miasto, choć możliwości ma ogromne.

O roli elit krakowskich w funkcjonowaniu państwa informują przekazy źródłowe od XII stulecia. Zapewne ludzie władzy z Krakowa musieli mieć sporo do powiedzenia też za pierwszych Piastów. Dr Andrzej Marzec, historyk z UJ, zwraca szczególną uwagę na okres po śmierci Ludwika Węgierskiego (1382 r.). Wtedy panowie krakowscy wzięli na siebie ciężar znalezienia najlepszego kandydata na monarchę. I poradzili sobie. - Doskonałe wyczucie polityczne w kwestii króla i męża Jadwigi przesądziło o losach Polski na następne stulecia - ocenia dr Marzec. Przypomina, że panowie krakowscy w ciągu zaledwie kilku lat wyprowadzili królestwo z poważnego politycznego zamieszania i umocnili jego międzynarodową samodzielność. W chwilach próby cechowało ich skuteczne działanie na rzecz jedności państwa, prawa, pieniądza i spójnej polityki zagranicznej.

Gdybyśmy chcieli wyciągać paralele z odległej przeszłości, można byłoby snuć marzenia, że Polskę czeka świetlana przyszłość. Dlaczego? Od XVI stulecia ludzie związani z Krakowem nie mieli więcej do powiedzenia w państwie polskim niż obecnie. Przynajmniej w teorii. Prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło, konstytucyjni i prezydenccy ministrowie: Zbigniew Ziobro, Jarosław Gowin, Andrzej Adamczyk, Krzysztof Szczerski, Anna Surówka-Pasek, Wojciech Kolarski, szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Tę listę można poszerzyć o kolejne nazwiska.

Nie zmieni to jednak faktu podstawowego: osoby z Krakowa realnej władzy nie mają zbyt wiele, wbrew konstytucji. Premier jest najpotężniejszą osobą w III RP. Prezydent - najważniejszą, choć w jego przypadku kluczowe znaczenie ma nie tylko godność urzędu, ale również, a może przede wszystkim, osoby. Józef Piłsudski nie był prezydentem, krótko premierem, a przecież nikt nie miał wątpliwości, że włada Polską. Richard Weizsaecker jako prezydent RFN (1984-1994) władzę miał znikomą, lecz posłuch wielki, bo cieszył się autorytetem. W Czechach rzecz wyglądała podobnie, gdy prezydentem był Wacław Havel.

W praktyce rolę rządzącego pełni obecnie w Polsce Jarosław Kaczyński. W gronie jego najbliższych doradców nie ma jednak nikogo z Krakowa (może poza Terleckim). Prezydent Duda i premier Szydło są w cieniu. Nie chcą wybić się „na niepodległość”, choć analitycy sceny politycznej poszukują samodzielności ze strony prezydenta niczym mikrobiolodzy, szukając ździebełek niezależności w wystąpieniach Andrzeja Dudy. - Taki stan rzeczy jest tymczasowy - uważa prof. Antoni Kamiński, politolog z PAN, znawca mechanizmów władzy. -Wcześniej czy później konflikt na mniejszą lub większą skalę jest nieuchronny. To wynika z reguł rządzących polityką. Gdy są choćby dwa ośrodki władzy, zwarcie jest nieuniknione.

Spośród konstytucyjnych ministrów z Krakowa formalnie najważniejszy jest Jarosław Gowin, bo stoi na czele resortu nauki i jest wicepremierem. Z nim jednak Jarosław Kaczyński liczyć się musi do czasu, gdy w Sejmie ma znikomą większość, na którą składa się ośmioro posłów z Polski Razem Gowina. Kaczyński z pewnością zna przypowieść o skorpionie i żabie. To oznacza, że musi się liczyć z tym, że Gowin dokona - nazwijmy to delikatnie - kolejnej wolty. Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości - prokurator generalny, przez wielu uważany jest za osobę numer dwa w państwie. Ale i jego los na scenie politycznej leży w rękach prezesa PiS. Nie tyle chodzi o to, że posłów Solidarnej Polski jest dziewięcioro, bo zapewne za Ziobrą, podobne jak za Gowinem, w razie ich secesji z klubu PiS odeszłaby garstka zwolenników. Zastąpić ich mogliby posłowie np. z Kukiz’15 lub niezrzeszeni. W przypadku Ziobry istota sprawy polega na tym, czy zachowa on mandat poselski jako prokurator generalny. Konstytucja nie zezwala na łączenie obu posad, lecz dopóki Kaczyński taki stan rzeczy będzie akceptował, Ziobro zachowa je. Gdyby musiał wybierać, miałby kłopot. Bycie ministrem i prokuratorem generalnym daje mu dużą władzę. Ale jeżeli przestanie być posłem, wtedy w każdej chwili może zostać odwołany i zostanie na politycznym lodzie. Jeżeli zaś zachowa tylko fotel posła, straci wpływy. Pozostali krakowscy ministrowie są raczej na marginesie wielkiej polityki.

W polityce często „szyja kręci głową”. Jeśli przez szyję rozumieć będziemy tych, którzy mają wiedzę, zdolności, możliwości, ale nie sprawują oficjalnej władzy, to takich osób i instytucji w obecnym Krakowie nie brakuje. Są mocno podzieleni. O wiele lepiej zorganizowani są ci, których zaliczyć można do przyjaciół, sojuszników czy sympatyków obecnego obozu władzy. Stoją przy nim od lat, również w czasach trudnych dla PiS, a nawet od epoki Porozumienia Centrum. Nie są to jednak bezkrytyczni zwolennicy ekipy rządzącej.

Na próżno jednak szukać wśród obecnych elit krakowskich środowisk, a nawet pojedynczych osób, które przedstawiałyby całościową koncepcję dotyczącą funkcjonowania państwa. Przed laty taką wizję miał Jan Rokita i przedstawił ją. Był wtedy politykiem PO szykującym się do objęcia teki szefa rządu po wyborach w 2005 r. Premierem nie został, a kluczowi politycy z jego formacji, na czele z Donaldem Tuskiem, nawet nie raczyli zapoznać się z jego ofertą (czego nie kryli).

Dziś Rokita jest publicystą, ale też ekspertem Klubu Jagiellońskiego, coraz bardziej znaczącego think tanku, którego siedziba mieści się na krakowskim Rynku Głównym. Dr Krzysztof Mazur, jego prezes, deklaruje, że klub jest niezależny. - Nam chodzi o wartości, a nie o wspieranie konkretnego stronnictwa - mówi Piotr Trudnowski z KJ. Nie ulega jednak wątpliwości, że wielu jego członkom i ekspertom jest najbliżej do PiS. Zapewniają jednak, że przyświeca im cel wyższy, jakim jest pobudzenie do aktywności społecznej, pielęgnowanie rodzimej tradycji, kultury i przedsiębiorczości.

Podziw muszą budzić dokonania Ośrodka Myśli Politycznej, który powstał 24 lata temu w Krakowie. Gdyby chcieć podać same tytuły książek, publikacji, konferencji, które były dziełem OMP, zabrakłoby całej strony „Dziennika”. Patrząc jednak na efekty przemyśleń ludzi związanych z OMP, to świat czynnej polityki niewiele z nich skorzystał. Zamiast tego niektórych członków i autorów ośrodka polityka wciągnęła. Taki los spotkał m.in. prof. Ryszarda Legutkę, pierwszego prezesa OMP, prof. Włodzimierza Bernackiego, prof. Krzysztofa Szczerskiego, prof. Bogdana Szlachtę. Wszyscy oni są posłami, ministrami z PiS czy też z woli tej partii zasiadają w Trybunale Stanu (prof. Szlachta).

Dzisiejsza opozycja w świecie krakowskich elit nie ma odpowiednika Klubu Jagiellońskiego czy OMP. Na drugim biegunie postawić można skromniejsze instytucje, choć znaczące intelektualnie, jak Instytut Studiów Strategicznych czy działające dzisiaj w szczątkowej formie Stowarzyszenie „Kuźnica”. Są za to pojedynczy, wpływowi ludzie, głównie prawnicy z UJ, np. profesorowie: Andrzej Zoll, Zbigniew Ćwiąkalski, ostro krytykujący rządzących za doprowadzenie do kryzysu konstytucyjnego, czy prof. ekonomii Jerzy Hausner, który ostatnio udzielił planowi Morawieckiego kredytu zaufania.

***

- Czy dziś mądrość na Polskę może płynąć z Krakowa? - A dlaczego nie. Potencjał jest, choć marnowany - mówi prof. Andrzej Piasecki, politolog z krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego. - Kraków może stać się taką polską Bawarią, gdzie konserwatyzm idzie pod rękę z nowoczesną technologią.

- Na próżno szukać wśród obecnych elit krakowskich środowisk, a nawet pojedynczych osób, które przedstawiałyby całościową koncepcję dotyczącą funkcjonowania państwa. Przed laty taką wizję miał Jan Rokita i przedstawił ją, ale nawet ludzie z jego obozu jej nie czytali.

- Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości - prokurator generalny, przez wielu uważany jest za osobę numer dwa w państwie. Ale i jego los na scenie politycznej leży w rękach prezesa PiS.

- Jarosław Kaczyński z pewnością zna przypowieść o skorpionie i żabie. To oznacza, że musi się liczyć z tym, że Jarosław Gowin dokona - nazwijmy to delikatnie - kolejnej wolty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski