Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeżyć za 3,50 dziennie

Redakcja
Autentyczne student life toczy się w akademikach i mieszkaniach studenckich. To tu rodzą się legendy na temat studenckiej diety. Fot. Anna Kaczmarz
Autentyczne student life toczy się w akademikach i mieszkaniach studenckich. To tu rodzą się legendy na temat studenckiej diety. Fot. Anna Kaczmarz
Co czwarty mieszkaniec Krakowa jest studentem, ale tylko części z ponad 200-tysięcznej armii żaków udaje się zasmakować prawdziwego studenckiego życia.

Autentyczne student life toczy się w akademikach i mieszkaniach studenckich. To tu rodzą się legendy na temat studenckiej diety. Fot. Anna Kaczmarz

Z pustym żołądkiem uczyć się nie można, a kiedy pusty jest również portfel, potrzeba nie lada fantazji, żeby się nasycić.

Smakować to odpowiednie określenie, bowiem nie chodzi tylko o lekcję dojrzałości, surowy trening z zarządzania skromnym budżetem, ale również uczenie się samodzielności, samodyscypliny i organizacji życia, w tym codziennego przygotowywania i spożywania posiłków. Studiujący krakowianie odwiedzają te same kluby, korzystają z tych samych barów i stołówek, co ich przyjezdni koledzy, ale potem wracają do rodzinnych domów, gdzie funkcjonują jak licealiści z trochę większymi prawami. O wikt i opierunek zawsze zadba mama. A nawet jeśli nie, to ktoś z rodziny zapełni lodówkę. Autentyczne student life toczy się w akademikach i mieszkaniach studenckich. To tu rodzą się legendy na temat studenckiej diety. Z pustym żołądkiem uczyć się nie sposób, a kiedy pusty jest również portfel, potrzeba nie lada fantazji, aby się nasycić. To kolejne odpowiednie określenie. Studenci często nie jedzą, ale próbują się zapchać lub nasycić. - Żeby wreszcie przestać myśleć o jedzeniu i skupić się na nauce - mówi Ola, studentka socjologii UJ.

Oczywiście, spora grupa żaków to całkiem zamożne osoby, które na niczym nie muszą oszczędzać. - Jadają w "Chaczapuri" albo w "Koko", a na kawę chodzą do "Coffe shoppu" i "Starbuck`s". Jedna z moich współlokatorek do tej pory nie dotknęła nawet kuchenki. Myślę, że w ogóle nie potrafi jej obsługiwać. Może sobie na to pozwolić - mówi Ola z socjologii. Aleksandra jest zdyscyplinowaną studentką. Tak jak inni nie może się uczyć, kiedy jest głodna. Jada więc trzy posiłki dziennie i - choć oszczędza - nie rezygnuje z kawy i ciastka w miłym towarzystwie. Jednak gościa woli zaprosić do pokoju dzielonego z koleżanką w wynajętym mieszkaniu. Ile kaw można zaparzyć z paczki rozpuszczalnej kupionej w "Biedronce"? Ile herbat można wypić z jednego opakowania za 5 zł (100 saszetek i to nie najgorszego sortu)?

Ola wypracowała swój stały, w miarę zdrowy - jak uważa - i niedrogi system odżywiania. Wracając z zajęć, codziennie kupuje dwie bułki. Jedną zjada na kolację - z pasztetem albo pastellą. - Jestem niewolnikiem pastelli, zwłaszcza rybnej - stwierdza. Drugą bułkę pochłania na śniadanie. Z pastellą. Obiad w przerwie zajęć - pierogi lub naleśniki w barze mlecznym. Albo parówki już w domu. - Parówki to podstawa studenckiego menu - mówi studentka UJ, a tę zasadę potwierdzają rzesze jej rówieśników na forach internetowych.

W lodówce studenta naczelne miejsce obok parówek zajmuje również keczup. Do jakich niewiarygodnych kombinacji gastronomicznych można go użyć, o tym później. Nieodzownym składnikiem diety są ryż i makaron. A także gotowe sosy - w torebkach i słoiczkach. Współcześni studenci nie przeżyliby bez gotowych zupek do zalewania wrzątkiem.

Pierwsze dni listopada nie najlepiej nadają się do analizowania zawartości studenckich szafek kuchennych. Niepodzielnie zawładnęły nimi słoiki i hermetycznie zamykane pudełka. Do ośrodków akademickich ze wszystkich stron świata różnymi środkami lokomocji przyjechały tony gotowej żywności. 2 listopada po południu na Dworcu Głównym w Krakowie to zjawisko było dokładnie widać, słychać i czuć. Wracający po dłuższym weekendzie żacy objuczeni prowiantem, tłukli się słoiczkami, troskliwie chronili przed zgnieceniem opakowania z domowym ciastem, a za wieloma ciągnął się zapach wiejskiej kiełbasy albo bigosu.
- Bigos, fasolka po bretońsku, strogonow, pierogi z mięsem i naleśniki - to właśnie przygotowuję chłopakom na obiady. Część pakuję do słoików, część zamrażam i jadą w lodówce samochodowej do Krakowa - relacjonuje pani Beata, mama dwóch studentów Politechniki Krakowskiej. Zaopatrzenie przywiezione z okolic Nowego Targu powinno im wystarczyć na najbliższe dwa tygodnie. Czy wystarcza?

- Nie zawsze - odpowiada Dawid, przyszły informatyk. Gdy zabraknie domowego prowiantu, młodzieńcy zamawiają pizzę, ale jak skończą się fundusze, bo piwo przecież kosztuje, wtedy trzeba się nakombinować. Dawid ma jednak doświadczenie zdobyte podczas wcześniejszego mieszkania w akademiku. Ziemniaki przywiezione z domu potrafi przerobić na frytki, a dzięki makaronowi udało się mu nieraz przeżyć kilka dni. Teraz we wspólnym mieszkaniu tych kulinarnych sztuczek od starszego brata uczy się Maciek - przyszły inżynier budownictwa.

Kryterium dochodowe, uprawniające do otrzymania miejsca w domu studenckim, sprawia, że w akademikach spotkać można studentów, którzy groszem nie śmierdzą. A że tak samo lubią się bawić i zaszaleć, jak ich lepiej sytuowani koledzy, na czymś muszą oszczędzać. Wiadomo - na jedzeniu. Jakie dania królują więc w domach studenckich?

- Rządzą chińskie zupki - twierdzi z przekonaniem Marcin, student Uniwersytetu Rolniczego. - A także zupki polskie w proszku i gotowe dania do zalania wrzątkiem. Oraz makaron i ryż.

Marcin zaprzecza rzekomym pożytkom płynącym z posiadania ziemniaków. Kto by je obierał? A potem smażył? Smażyć, a raczej odsmażać, to można kotlety zrobione przez mamę. Marcin także wrócił z domu zaopatrzony w schabowe. Jutro na śniadanie będą kotlety. I na obiad. Student, jeśli sobie może na to pozwolić, ucztuje. Wkrótce bowiem zapewne trafi się taki czas, że trzeba będzie zacisnąć pasa. W szafce Marcina znajduje się więc zapas na czarną godzinę: zupa pomidorowa w proszku, zupa ogórkowa w proszku i barszcz czerwony w proszku. Czarna godzina nadchodzi najczęściej niespodziewanie. Zacznie się od piwa, a skończy nie wiadomo na czym i nie wiadomo w jakim miejscu.

- Czarna godzina? - zamyśla się Ewa z Uniwersytetu Pedagogicznego. Przeżyła taką okoliczność trzy lata temu dokładnie o tej porze roku. Dostała z domu pieniądze na buty zimowe. Ale studentka pierwszego roku wymarzyła sobie eleganckie szpilki. Zachęcona przez koleżanki wydała wszystkie pieniądze, jakie miała, na skórzane cudeńka na wysokim obcasie. Żyje się przecież raz! Wkrótce spadł śnieg, a jej przyszło paradować w szpilkach. Mama zdenerwowała się tym zakupem nie na żarty. Nie dała po raz drugi na buty zimowe. Żeby je kupić, bo przecież nie da się zimy przechodzić w szpilkach, Ewa musiała bardzo oszczędzać. Na jedzeniu oczywiście.

To wtedy zapoznała się z top-listą najtańszych potraw ze studenckiego menu. Tu od lat pozycję lidera zajmuje chleb smarowany nożem. Tuż za nim lokuje się chleb z keczupem, chleb opiekany na patelni, makarony ze wszystkim, co akurat znajduje się w lodówce. Oryginalnym daniem jest ryż z przyprawą do mięsa. Dobre notowania ma kisiel - niedrogi i zapycha.
Studentka Uniwersytetu Pedagogicznego z tego czasu wspomina makarony. Bo tanie. Najtańsze kupowała po 79 gr za 400 g. Do tego ser, konserwy, resztki szynki (żeby się nie zmarnowała koleżance), cebula. Zdarzał się nawet makaron z jogurtem albo z keczupem. Przeróżne naleśniki oraz placki. Z keczupem. A także bigos studencki, czyli poszatkowana ugotowana kapusta (tania!) z parówkami i keczupem. Jak z powyższego zestawienia widać, dieta studenta nie istnieje bez keczupu.

Najoryginalniejsze danie w studenckim menu? Ola z socjologii pamięta sałatkę przygotowaną z zupki chińskiej. Zalewa się taką zupę nieco mniejszą ilością wrzątku niż zaleca przepis, a potem dorzuca różne składniki - warzywa, parówki. - To sałatka na bazie makaronu. Jak kogoś nie stać na "Lubellę" - komentuje studentka socjologii.

Trudne, wręcz ekstremalne sytuacje (finansowo-żywieniowe), którym samodzielnie muszą stawić czoła przyjezdni studenci, czasami nie mieszczą się w głowach ich rówieśnikom mieszkającym w domach rodzinnych. Ania (europeistyka UJ) wybrała się do swojej koleżanki do akademika, aby wspólnie przygotować projekt na zajęcia. - Mogę cię poczęstować herbatą. Chcesz świeżą, mocną, czy może być słabsza z kaloryfera? - usłyszała w progu. Na kaloryferze, na białej kartce papieru z drukarki, suszyły się saszetki herbaty po jednym użyciu.

- Aż tak źle nie jest - komentuje tę okoliczność Ola - ale siódma dolewka wody do tej samej torebki herbaty, owszem, się zdarza. Zwłaszcza jak długo siedzę nad książkami.

Na forum internetowym działa grupa dyskusyjna zajmująca się studencką dietą. To tu szuka porady student o nicku "takijeden". Po opłaceniu wszystkich rachunków na jedzenie zostaje mu 3,50 zł dziennie. "Takijeden" za tę kwotę chciałby się zdrowo odżywiać. Dlatego pyta bardziej doświadczonych kolegów, a zwłaszcza koleżanki, czym dużo tańszym, ale zawierającym niezbędne składniki, można np. zastąpić wodę mineralną?

Ile świetnych gospodyń domowych nie poradziłoby sobie z przetrwaniem za 3,50 dziennie, ale studentów ta sytuacja wcale nie zaskakuje. Odpowiadają wprawdzie, że za taką kwotę "takijeden" nie poszaleje, ale bywało, że i oni nie mieli więcej. Zamiast mineralnej przefiltrowana kranówa albo woda ze źródła oligoceńskiego (za darmo). Zamiast dań z baru mlecznego lub studenckiej stołówki, makarony, kasze, jajka i warzywa w różnych konfiguracjach. Przygotowanie dań z tych składników wymaga jednak czasu, a to dla studenta towar deficytowy. Może nawet bardziej niż środki finansowe.

Badaniem stylów żywienia studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego rok temu zajęli się przyszli socjolodzy na zajęciach z przedmiotu "Metody jakościowe w badaniach społecznych". Obszerny raport na ten temat opublikowali w styczniu 2010 r. Warto zacytować niektóre wnioski i informacje zawarte w rzetelnie przygotowanym studenckim raporcie. M.in. te dotyczące czasu przygotowywania i spożywania posiłków. Studenci socjologii prowadzili badania metodą wywiadów bezpośrednich, wywiadów pogłębionych, fokusów oraz obserwacji bezpośredniej. Ta ostatnia metoda przyniosła ciekawe spostrzeżenia. Otóż w stołówce studenckiej "Nawojka" części braci studenckiej wystarczały zaledwie 4 minuty na zjedzenie zupy. Także w ciągu 4 minut potrafili zjeść drugie danie!
Najmniej czasu studenci poświęcają jednak na konsumpcję śniadania. Niektórzy - ledwie 2 -3 minuty. Najczęściej zajmuje ono od 10 do 15 minut. Przygotowanie zaś od 5 do 10 minut.

Przyszli socjolodzy przyjrzeli się też zwyczajom spożywania posiłków. To, że studenci jadają klasycznie, na siedząco (niekoniecznie przy stole), nie zaskakuje. Część respondentów deklarowała jednak, że jada na stojąco lub inaczej: w pozycji "po turecku", na półleżąco (uważana za najbardziej naturalną), bezpośrednio z patelni, z plastikowych pojemników, z telefonem w dłoni i robiąc jednocześnie coś innego.

Zajęcia rozproszone w ciągu całego dnia sprawiają, że trudno studentom zachować regularność odżywiania. Mimo to za bardzo oryginalną należy uznać odpowiedź studenta stosunków międzynarodowych na pytanie o pory spożywania posiłków: "Wszystko zależy od miejsca, w którym się obudzimy rano i o której godzinie się obudzimy, ponieważ możemy się obudzić w porze obiadowej i zrezygnować z pierwszego posiłku, czyli śniadania. Możemy od razu przejść do konsumpcji obiadu".

Autorzy raportu podzielili studentów ze względu na regularność spożywania posiłków na tradycjonalistów i niekonwencjonalnych. Ci pierwsi śniadania spożywali w godzinach rannych, obiady w południowych lub popołudniowych, a kolacje wieczorami. Wśród studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego przeważają jednak niekonwencjonalni, omijający różne posiłki i jadający o różnych "dziwnych porach". Dziwne jest jednak głównie menu.

Mity na temat studenckiego jedzenia spowodowały rozpoczęcie projektu badawczego pt. "Szama dla studenta". Jego celem jest diagnoza nawyków żywieniowych polskich studentów mieszkających w akademikach. Na Fecebooku wciąż trwa rekrutacja chętnych do projektu. Uczestnikom projektu obiecano stypendia.

Jak żywią się polscy studenci? Tanio, szybko i byle jak. Jak wynika z badań prowadzonych na różnych uczelniach w Polsce, tylko 2 proc. studentów stosuje się do zdrowotnych aspektów odżywiania. Na ten stan wpływają nie tylko kryteria ekonomiczne. 3,50 dziennie na wyżywienie to ekstremalna sytuacja. Większość studentów deklaruje, że może przeznaczyć na jedzenie około 10 zł, czyli mniej więcej 300 zł miesięcznie. Autorzy raportu przygotowanego w Instytucie Socjologii UJ zwracają uwagę, że decydujące o specyfice studenckiej diety okazują się: lenistwo, zmęczenie, inne zajęcia, nieregularność godzin snu i podejmowanie spontanicznych decyzji noclegowych. Studentom brakuje również umiejętności kulinarnych, które pozwoliłyby zamienić skromne środki na smaczne dania. Nie mogą sobie za to odmówić używek i przyjemności. Student żebrak, ale pan. Nie doje, nie dośpi, ale pójdzie na piwo, na kawę, na koncert, kupi markowy kosmetyk albo najmodniejsze buty, choćby miał potem głodem przymierać.

Ewa Piłat

W tekście wykorzystano informacje z raportu badań nt. stylów żywienia studentów UJ i czynników je determinujących, który przygotowali Teresa Bosak, Magdalena Krypa, Katarzyna Stasiak, Anna Janicka - studenci socjologii UJ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski