Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przy RPA Polska to jest Trzeci Świat

Redakcja
Biały żebrak - coraz częstszy widok na ulicach wielkich metropolii Republiki Południowej Afryki FOT. ARCHIWUM PRYWATNE MARTY NOWAKOWSKIEJ
Biały żebrak - coraz częstszy widok na ulicach wielkich metropolii Republiki Południowej Afryki FOT. ARCHIWUM PRYWATNE MARTY NOWAKOWSKIEJ
- O RPA mówi się u nas tylko wtedy, gdy dzieje się tam coś niezwykłego. Wcześniej były to mistrzostwa świata, a teraz powodem jest sprawa niepełnosprawnego lekkoatlety Oscara Pistoriusa, który zastrzelił swoją narzeczoną. To wydarzenie szczególne też dlatego, że on był podobno bohaterem narodowym.

Biały żebrak - coraz częstszy widok na ulicach wielkich metropolii Republiki Południowej Afryki FOT. ARCHIWUM PRYWATNE MARTY NOWAKOWSKIEJ

ROZMOWA. Z MARTĄ NOWAKOWSKĄ, etnologiem z Uniwersytetu Wrocławskiego, badaczką kultury Afryki, o tym, jak niewiele wiemy o Republice Południowej Afryki i jak wiele stereotypów funkcjonuje na temat tego kraju.

 

- Dla Południowych Afrykańczyków był bohaterem mitycznym, porównywanym z Nelsonem Mandelą. Mandela pokonał apartheid, wprowadził pojednanie i demokrację. Pistorius pokonał własną niepełnosprawność, pokazał ludziom, że chcieć, to móc.

- Wszyscy tak go postrzegali? Pytam, bo przecież ponad 80 procent obywateli RPA jest ciemnoskórych.

- Był tak postrzegany głównie przez ludzi wykształconych, bez względu na ich kolor skóry. W szkołach pokazywano go jako tego, który może przezwyciężyć wszystko. Skoro on potrafił osiągnąć taki poziom w sporcie, to dlaczego nie miałby tego zrobić człowiek pełnosprawny?

- 14 lutego musiał być szokiem?

- Kilka dni temu moja rodzina wracała z parku narodowego, gdzie wypoczywała. Jadąc, w radiu słuchali na żywo dwugodzinnego odczytu sędziego, który zajmuje się sprawą Pisto- riusa. I tak jest cały czas w tamtejszych mediach.

- Przy tej okazji u nas od razu pojawiły się takie komentarze, że to pokazuje, jak wygląda życie białych w RPA, a więc z karabinem w ręce, nigdy nie mogą czuć się pewnie...

- To wielki błąd! Zawsze mnie to śmieszy, gdy się mówi, że mieszkańcy RPA żyją niemal w bunkrach, wokół domu mają druty kolczaste i karabin zawsze w pogotowiu. A to bzdura! Latam tam od 25 lat. Łącznie spędziłam w RPA około 6 lat. Mieszkałam i wśród białych, i wśród czarnych mieszkańców. Owszem, moja przyjaciółka ma swego rodzaju fioła - wszędzie w domu i wokół niego zamontowała kamery, cały czas boi się napaści itd. No i rzeczywiście, kilka razy miała okradziony dom. U nas (czyli u mojej rodziny) w domu jest założony alarm. Tego wymaga bank, który udzielił kredytu na dom. Ale nie czuć zagrożenia, czyli takiego myślenia: "zaraz ktoś wpadnie i nas zamorduje".

- Ale 2,5 roku temu, w czasie mistrzostw świata, ci, którzy się tam wybierali, słyszeli, że mogą zostać napadnięci, okradzeni, pobici, zgwałceni. A może w ogóle nie wrócą...

- Oczywiście, w RPA jest przestępczość. Duże metropolie, jak Johannesburg czy Durban to miasta niebezpieczne. Ale są powszechnie znane zasady, do których trzeba się stosować. Po pierwsze, do pewnych dzielnic nawet Afrykanie nie wchodzą, np. Hillbrow w Johan- nesburgu. Po drugie, gdy zapada ciemność, nie wychodzimy. Generalnie po Johannesburgu się nie spaceruje. Zresztą, tam nie ma chodników, więc musielibyśmy wędrować po ulicy i jakiś pijany kierowca mógłby nas przejechać.

- Kultura jazdy gorsza niż u nas?

- Mnie się tam jeździ lepiej niż w Polsce. Są ekstrema takie, jak częste zawracanie na autostradzie. Są też taksówki należące do gangów złożonych z czarnoskórych. Ale każdy już wie, że taki taksówkarz zrobi coś nieprzewidywalnego, więc trzeba na niego uważać. Natomiast drogi są znacznie lepsze niż w Polsce.

- Podobno autostrad możemy zazdrościć mieszkańcom RPA.

- Tu można się posłużyć znanym powiedzeniem: "w tym przypadku jesteśmy 100 lat za Murzynami"... Np. obwodnica Johannesburga to 6-pasmowa autostrada. Autostradą wszędzie się dojedzie. Boczne drogi są w różnym stanie, ale zawsze jest to szeroka szosa dwupasmowa z szerokim poboczem.
- Przyczepię się do bezpieczeństwa. Zwykle pokazywany jest konflikt na linii czarni - biali. Ale i same plemiona południowoafrykańskie nie zawsze pałają do siebie miłością.

- Jest 9 plemion i 11 języków urzędowych. Największe plemię to Xhosa, liczy 12 milionów ludzi. Z tego ludu pochodzą m.in. Nelson Mandela czy Thabo Mbeki, były prezydent. Do tego Afrykanerzy, biali anglojęzyczni (wlicza się tutaj m.in. Polaków), Hindusi, Chińczycy... Niechęci między różnymi grupami są. Przykładem jest takie zdarzenie: jechałam autostradą, nagle zatrzymuje mnie policjant. Od razu przeszło mi przez myśl pytanie: "czarny czy biały?". Bo jeśli ciemnoskóry i jest przekupny, będą kłopoty, bo jestem biała. Jeśli jest biały, to jest Afrykanerem czy anglojęzyczny? Jeśli jest Afrykanerem, a odezwę się po angielsku, będzie wielka niechęć. Jeśli jest biały i anglojęzyczny, a ja się odezwę po angielsku, ale z innym akcentem, też nie będzie dobrze, bo uzna, że jestem Afrykanerką.

- I jak się skończyło?

- Był biały, mówił po angielsku i wszystko skończyło się dobrze. Nawet miło sobie porozmawialiśmy. Zresztą, Afrykanerzy to bardzo mili, uczynni ludzie, choć też najbardziej dziwaczni.

- Kim są?

- To potomkowie holenderskich, francuskich i niemieckich osadników. Tzw. jedyny biały naród Afryki. Wróćmy do antagonizmów - są na poziomie plemiennym, ale na prowincji. Np. w prowincji Natal zamieszkiwanej przez Zulusów. Tam z niechęcią mówi się o Hindusach, bo to oni "odbierają pracę innym". Ale z białymi nie ma tam zatargów. Tuż przed historycznymi wyborami w 1994 roku wybuchła wojna domowa. W Natalu walczyły zuluska partia Inkata i ANC (Afrykański Kongres Narodowy, partia Nelsona Mandeli, rządząca niepodzielnie w RPA od 1994 roku - przyp. red.). Zulusi mieli zbojkotować wybory. Teraz często dochodzi do konfliktów między Południowymi Afrykańczykami a plemionami z Zimbabwe, Mozambiku czy Malawi, które ciągną do RPA w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. To są nielegalni imigranci, często ludzie lepiej wykształceni i milsi w obejściu niż ci z RPA. W Zimbabwe też panował system segregacji rasowej, ale tam każdy ciemnoskóry musiał iść na studia, a przynajmniej ukończyć maturę. Natomiast w RPA po upadku apartheidu panuje taka opinia wśród czarnoskórych obywateli, że wykształcenie niszczy tradycję afrykańską. Jest takie określenie "kokos". Tak są nazywani czarnoskórzy, wykształceni, a więc - czarny na zewnątrz, ale biały w środku. "Kokosy" często się linczuje. Tak jest np. z ciemnoskórymi studentami, bo "niszczą tradycje afrykańską". Afrykańczyk w RPA ma być jak prezydent Jakob Zuma, który ukończył podstawówkę. Kiedy była obawa, że zaraził się wirusem HIV, stwierdził, że "wziął prysznic po" i to wystarczy, bo "żaden zdrowy, czarny mężczyzna nie zarazi się chorobą białego człowieka".

- Mówi Pani o HIV - to największe zagrożenie w RPA - mnóstwo ludzi choruje na AIDS.
- To wynik polityki państwa. Słynne było przemówienie Thabo Mbekiego, następcy Nelsona Mandeli, który stwierdził, że AIDS nie jest chorobą - można to leczyć za pomocą diety z batatów, czyli słodkich ziemniaków. Kolejny prezydent, jak wspomniałam, mówił, że wystarczy brać prysznic, by nie zachorować. Ta choroba jest bagatelizowana. Ale mimo tego powstrzymano fale zachorowań. Dużą rolę odegrała fundacja Nelsona Mandeli, która pomaga osobom chorym. Od czterech lat jest większa świadomość, dzieci od podstawówki mają zajęcia dotyczące AIDS i bezpiecznego seksu. Ale dużo ludzi choruje.

- RPA to najbogatszy i najbardziej gospodarczo rozwinięty kraj Afryki. Chyba mylnie sądzimy, że jest zacofany.

- Przez wiele lat, gdy wracałam do Polski, to tu się czułam jak w kraju Trzeciego Świata. W RPA lepiej jest np. z dostępnością i bogactwem żywności, jej jakością. Drogi? Nie oszukujmy się - już mówiłam. Głupia rzecz - toaleta. Tam człowiek zatrzymuje się na stacji benzynowej i zawsze wchodzi do bezpłatnej, czystej toalety. W Polsce nie zawsze spotyka się taki "luksus".

- Afryka Południowa to dzika przyroda i bogactwa naturalne. Myślę o tym kraju i przed oczami mam taki obrazek: wyjdę z domu i będę się oganiał od lwów?

- Na ulicy w Johannesburgu na pewno nie spotkamy lwa. Zobaczymy go tylko w jednym z parków narodowych. Tych jest coraz więcej, bo ludzie zakładają ich dużo - to się opłaca. Zarabiają na zwierzętach, a poza tym nie stracą ziemi. Bo jeśli jest park narodowy, prywatny park zwierząt, to tego terenu nie obejmują tzw. żądania o ziemię. Chodzi o to, że ludy tubylcze po wiekach żądają zwrotu ziemi. Jeśli natomiast gdzieś jest park, nie robią tego, bo im się to nie opłaca. Lepiej żądać zwrotu ziemi od jakiejś bogatej farmy niż od parku, gdzie ziemia nie była uprawiana. No ale jeśli się jedzie do RPA, trzeba pojechać koniecznie do Parku Krugera. Można po nim jeździć przez tydzień i nie zobaczyć żadnego dzikiego zwierzęcia. Mamy busz, czyli drzewka i krzaki do dwóch metrów, w które zwierzęta się chowają.

- Wyjazd stracony...

- Jeśli się nie wynajmie przewodnika, który nam powie: "O, tamte ciapki to lew albo żyrafa schylająca się po jedzenie", to nie zobaczymy niczego.

- Bogactwa naturalne: złoto, diamenty, węgiel i mnóstwo uranu.

- Kiedyś dominowała platyna. W RPA są złoża 80 procent tego metalu na świecie. Teraz zamknęli kopalnie, bo produkcja była zbyt wielka i ceny spadły. Firmy, które ją wydobywały (w większości zagraniczne) miały zagwarantowane, że nie można kopalni znacjonalizować. Teraz władze próbują to zmienić. To oznacza, że coraz mniej firm będzie chciało tam działać. Stanie się to, co wcześniej w sąsiednim Zimbabwe, gdzie wyrzucono inwestorów z zagranicy. Odebrano ziemię farmerom i przekazano ją miejscowej ludności. Efekt? Kraj, który był nazywany spichlerzem Afryki, dzisiaj musi importować żywność. To samo zaczyna się dziać w RPA. Może się to skończyć podobnie, jeśli będą podejmowane takie same decyzje. Już jest tak, jeśli chodzi o żywność. W roku 2012 RPA po raz pierwszy od chwili powstania w 1961 roku musiała importować żywność!
 

- Wcześniej ją eksportowała.

- Tak, inna sytuacja była nie do pomyślenia. Izolacja wywołana apartheidem spowodowała, że państwo musiało być samowystarczalne. Nawet benzynę wytwarzali sami z węgla kamiennego, żeby nie być zależni od dostaw ropy naftowej. Ale żądania o ziemie powodują, że to się gwałtownie zmienia. To dotyczy np. największej farmy cytrusowej w kraju. Oddano ją rdzennym mieszkańcom w 2011 roku, a rok później nie było tam już ani jednego drzewka... Tak została zdemolowana. Są niemieckie sklepy, które je sprowadzają. Ostatnio znalazłam też polskie śliwki suszone w czekoladzie. Niech się pan nie dziwi - mówiłam przecież, że to Polska jest Trzecim Światem w porównaniu z RPA.

- Mówimy o podziałach ze względu na kolor skóry. Gdy ogląda się zawody sportowe, w których występuje reprezentacja Republiki Południowej Afryki, widać, że są w niej ludzie o różnym kolorze skóry. Nie ma niesnasek?

- Sport jest niezwykle ważny dla mieszkańców RPA. Krykiet jest najważniejszy dla Brytyjczyków, rugby - dla Afrykanerów, a piłka nożna dla czarnoskórych. Jakiekolwiek wydarzenie sportowe jest momentem pojednania. To może się wydać abstrakcyjne, biorąc pod uwagę wielu kibiców piłkarskich w Polsce, ale mój brat potrafi pójść na mecz czarnych drużyn piłkarskich i być jedynym białym na stadionie, który mieści 90 tysięcy osób.

- Nie boi się?

- Nie, bo tam nic mu nie grozi. Polskie media o tym nie mówiły, ale podczas mistrzostw świata w RPA w 2010 roku, przestępczość spadła tam o 90 procent. Oczywiście, wszystko wróciło do normy już dzień po mistrzostwach.

Rozmawiał MACIEJ SAS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski