Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyciągają, bo przypominają walki gladiatorów. Są pot, krew i lecą łzy

Artur Gac
Fot. Andrzej Banaś
Znawcy MMA przekonują, że to tylko kwestia czasu, kiedy wszechstylowa rywalizacja zatriumfuje nad boksem i stanie się najpopularniejszym sportem walki w Polsce. W sobotę w Tauron Arenie Kraków, na gali federacji KSW, „bawiło” się ponad 17 tysięcy widzów.

W gęstniejącym z minuty na minutę tłumie ludzi w hali wielu mężczyzn wpisywało się w definicję „hardkorowego fana” MMA. Co to za kategoria sympatyków? Całkowita odwrotność „Janusza”, czyli kibica niedzielnego, który ma mgliste pojęcie o oglądanej dyscyplinie. Po chwili staję twarzą w twarz z Łukaszem, 32-latkiem z Gdyni, który do Krakowa przybył na „wydarzenie historyczne”, jak określił walkę wieczoru Mameda Chalidowa z Michałem Materlą. Mało tego, facet bynajmniej nie przyjechał tu z Trójmiasta, lecz przyleciał pod Wawel specjalnie z Sheffield w Anglii, gdzie mieszka. - Kiedyś obecność na galach aż tak mnie nie kręciła, ale świadomość, że KSW wyrosło na największą federacją w Europie, zaczęła działać, jak magnes - mówi z pasją w głosie.

Zdaniem pana Łukasza prawdziwe emocje w oktagonie, zwanym potocznie klatką, dopiero nadciągają: - Wreszcie mamy „łokcie” (dozwoloną technikę uderzania łokciami), walki staną się jeszcze bardziej fascynujące. Cieszę się, bo będzie więcej nokautów!

- Każdemu polecam - stwierdziła po gali 30-letnia Agnieszka z Krakowa, debiutantka na widowni mieszanych sztuk walki, która obejrzała imprezę w towarzystwie swojego męża 26-letniego Piotra: - Co najbardziej pociąga w MMA? - zastanawiała się. - Formuła walk to na swój sposób współczesne pojedynki gladiatorów. W czasach e-sportu (gier komputerowych) oglądanie prawdziwych wojowników, ich potu, krwi i łez jest naprawdę fantastyczne.

Krakowianka w swojej narracji, niepostrzeżenie, zwróciła uwagę na jedną z kluczowych przyczyn rosnącego zapotrzebowania na „zbiorcze” sztuki walki. - Chodzi o tendencję, którą kiedyś nazwałem przejściem z Olimpii do Koloseum. Zmieniło się zapotrzebowanie na bodźce. W miejsce publiczności, która emocjonowała się bardziej walką rycerską, pamiętając, że boks wyrósł na gruncie kultury arystokratycznej jako szlachetna szermierka na pięści, zaczęło się poszukiwanie sportów skrajnych. W przypadku sportów walki wszystko idzie w stronę ekstremalizacji gladiatorskiej, co znaczy, że musi lać się krew - tłumaczy znawca sportu prof. Józef Lipiec, przewodniczący Polskiej Akademii Olimpijskiej i Małopolskiej Rady Olimpijskiej.

W najnowocześniejszej hali sportowej w Polsce nie mogło zabraknąć jednej z najbardziej charyzmatycznych postaci polskiego MMA, czyli Łukasza Jurkowskiego, od niedawna spikera na stadionie Legii Warszawa. „Juras” to jednak przede wszystkim były zawodnik tej dyscypliny, a od wielu lat pożądany ekspert i komentator gal w duecie z red. Andrzejem Janiszem, który doskonale „czyta” walki, a przede wszystkim potrafi oddać emocje. - Logistyka i rozmach gali w Krakowie nie były dla mnie żadnym zaskoczeniem. KSW przyzwyczaiło nas, że pod względem bogactwa świateł i dźwięku, czyli generalnie całej oprawy audiowizualnej, to absolutny top w Polsce, w Europie, a nawet na świecie, bo od czasów zwinięcia się japońskiej organizacji Pride już nikt inny nie robi takiego show - tłumaczy 34-latek, który z „klatką” pożegnał się w 2011 roku porażką na gali KSW 15, nazwaną znamiennie „Współcześni Gladiatorzy”.

Do fenomenu popularności mieszanych sztuk walki swoje trzy grosze stale dokłada środowisko bokserskie, na czele z samymi pięściarzami, którzy częstokroć nie są w stanie udźwignąć walk wieczoru. - Starcie Władimira Kliczki z Tysonem Furym to jedno, ale co powiedzieć o tak pompowanym pojedynku Floyda Mayweathera Jr. z Manny’m Pacquiao? Przecież tego nie dało się oglądać. Ludzie widzą, że MMA jest sportem zdecydowanie bardziej prawdziwym i nieprzewidywalnym, a co za tym idzie, budzi większe emocje. Tu obowiązuje inna specyfika prowadzenia zawodników, czyli nie ma budowania za wszelką cenę rekordu na walkach z totalnymi „plackami” ściąganymi za 5 dolarów. Nie tędy droga. W MMA nie ma zawodników, którzy śrubują aż takie rekordy, bo za chwilę stają naprzeciwko kogoś jeszcze lepszego - ocenia Jurkowski.

Gala w Krakowie miała też ponure oblicze, stając się traumą dla obu bohaterów walki głównej: Chalidowa i Materli. Serdeczni przyjaciele tak długo, jak tylko mogli, wzbraniali się przed konfrontacją, aż w końcu wytrącono im wszystkie argumenty. Górę wzięły polityka federacji oraz pragnienia fanów skonfrontowania mistrza kategorii średniej Materli z największą gwiazdą KSW Chalidowem. Sportowcy odarci z jednej z najważniejszych wartości w relacjach międzyludzkich, niczym posłuszni gladiatorzy, dali ludziom pożądane igrzyska.

Osobisty dramat przeżył Mamed, który siarczystym uderzeniem sierpowym ogłuszył Michała, po czym poszedł za ciosem, ale obijając głowę przyjaciela, czuł się bohaterem tragicznym. Sędzia przerwał egzekucję, zwycięzca wstał, lecz wyglądał na najbardziej nieszczęśliwą osobę w hali. - To paskudne. Samo wejście do klatki jeszcze było znośne, ale uczucie po walce, gdy zdałem sobie sprawę, co zrobiłem... Podniosłem się, nastał moment zwycięstwa, ale ja w ogóle nie byłem szczęśliwy. Przeżyłem natychmiastowy „zjazd”, po którym ogarnął mnie wielki smutek. Przed walką, gdy staliśmy w korytarzu, Michał powiedział do mnie: „Mamed, jeszcze dwie godziny i będziemy mieli to z głowy”. Te słowa bardzo mocno utkwiły mi w głowie... - mówi przybity wojownik rodem z Czeczenii, mieszkający w naszym kraju od 1997 roku, a od pięciu lat legitymujący się polskim obywatelstwem. Jeśli o takiej traumie mówi człowiek, który na swoich oczach widział piekło pierwszej wojny czeczeńskiej, nie wolno tego bagatelizować. - Przez te wszystkie lata, gdy Michał był mistrzem, ja nie pragnąłem i nadal nie pragnę tego pasa. Pytanie, czy Michał będzie chciał odzyskać tytuł. Ja tego wcale nie potrzebuję. Zrobiłem to raz i nie za bardzo chciałbym ponownie coś takiego przeżywać - stawia jasno sprawę Chalidow.

Wątpliwe, aby prośby poskutkowały, bo gala w Krakowie zakończyła się z pewnością wielkim sukcesem finansowym, skoro frekwencja okazała się rekordową spośród wszystkich dotychczasowych imprez sportowych w Czyżynach. Prof. Lipiec chwali postawę obu fighterów. - To świadczy, że zawodnicy zachowali przytomność umysłu i dobrze rozumieją sens uprawianego sportu, który może być wkomponowany tylko w strukturę wrogości. Takiego typu sportu nie uprawia się z przyjacielem, bo potrzebne są pobudki do pobicia, a nawet zdemolowania obcego - wyrokuje.

Zdaniem Jurkowskiego mieszane sztuki walki czeka świetlana przyszłość: - Jeśli jeszcze jedna lub dwie federacje będą w stanie zbliżyć się choć do połowy poziomu organizacyjnego KSW, staniemy się dyscypliną sportów walki numer 1 w Polsce.

Taki scenariusz, w opinii prof. Lipca, wcale nie jest surrealistyczny :-Jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, że dyscyplina zagości na jednej z najważniejszych imprez mistrzowskich, skoro z bardzo okrutnym boksem mieliśmy do czynienia już w starożytności, gdy bywało, że walki kończyły się śmiercią. Niemniej przypuszczam, że tym szybciej nastąpi opamiętanie, skutkujące racjonalizacją tego zjawiska.

Listopadowa gala Federacji KSW w porównaniu z kwietniową była lepiej zorganizowana i atrakcyjniejsza pod każdym względem.

I nie jest to odosobnione zdanie Łukasza Jurkowskiego „Jurasa”, byłego zawodnika MMA, dzis eksperta i komentatora. - Kwietniowa gala federacji UFC, największej i najbardziej znanej marki na całym świecie, zakończyła się porażką. Amerykanie, debiutując w Polsce, zaserwowali kibicom mało strawną papkę. Porównując sobotnią galę KSW 33 z wydarzeniem UFC, po prostu brakuje skali. To przepaść pod względem całego widowiska, poczynając od organizacji, a kończąc na stronie sportowej. UFC trochę okpiło polskiego widza, oferując kartę walk, która absolutnie nie miała prawa przyciągnąć fanów i zainteresować kogokolwiek. Do tego pojedynki były nudne. Ja, jako kibic tego sportu, oczekiwałem czegoś więcej od UFC, więc wydałem 400 zł na bilet, ale wyszedłem rozczarowany - wspomina „Juras”.

Magazyn Magnes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski