Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przygoda życia Krzysztofa Knofliczka: góry, ludzie i smaki. Jaki smak mają Kudłacze?

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Bez wątpienie jednym z piękniejszych miejsc w powiecie myślenickim jest Polana Kudłacze, z której można podziwiać wyjątkową panoramę. Na polanie jest schronisko PTTK słynne z tego, że jest jedynym, do którego można dojść pieszo z Krakowa w ciągu jednego dnia. Ale nie tylko z tego, bo również z podawanej tu zupy z czosnku niedźwiedziego.

FLESZ - Agresywne zatrzymania protestujących Rosjan

od 16 lat

Schronisko prowadzi Krzysztof Knofliczek z żoną i córką. Pochodzi z sąsiedniego Lubnia i oprócz tego schroniska, prowadzi też drugie, na Luboniu Wielkim. Tamto nawet dłużej, bo od 22 lat, tymczasem to na Kudłaczach od 2005 roku.

Taką drogę życia wybrałem i nie widzę siebie gdzie indziej. To moja przygoda życia. Każdy dzień jest inny, niczego się nie zaplanuje, bo nigdy nie wiesz kto i kiedy zapuka do drzwi schroniska - mówi Krzysztof.

Najważniejsze, że co roku puka do nich coraz więcej gości. Krzysztof ma z tych 22 lat taką obserwację, że nigdy nie było roku gorszego od poprzedniego. Turystów przybywa, a czas pandemii przyniósł prawdziwy „boom” na turystykę, także górską.

Ludzie zaczęli na nowo odkrywać Polskę i bardzo dobrze, bo jest naprawdę piękna. I nie mam tu na myśli tylko naszego schroniska, czy tylko naszego regionu, bo będąc podczas wakacji na Roztoczu miałem problem, aby znaleźć kwaterę i to tylko na jeden dzień - mówi.

Pandemia to jedno. Drugi powód jest taki, że już wcześniej zaczął zmieniać się styl życia Polaków, sposób spędzania wolnego czasu. Zwłaszcza tych w wieku 30 plus.

Kiedyś w górach spotykało się najczęściej studentów i grupy zorganizowane. Teraz dominują turyści indywidualni, dużo jest też rodzin z dziećmi. Dawniej nie widywało się ich na szlaku, a teraz widok matki z niemowlęciem w chuście idącej na szczyt Lubomira nie jest niczym nadzwyczajnym. Kiedyś nikt nie biegał po górach. Teraz są biegacze. Dawniej nikt nie jeździł po górach na rowerze – teraz owszem. Najczęściej to osoby od 30 roku życia wzwyż. Nastolatków rzadko się widuje, mają inne zainteresowania. Chyba, że jakiś dobry nauczyciel zechce im pokazać góry – mówi.

Wraz ze wzrostem liczby turystów wzrosły ich oczekiwania. Krzysztof Knofliczek wspomina czasy z początków swojej działalności na Luboniu, kiedy to goście spali na schodach, a kuchnia oferowała dwa „dania”. - Na pierwsze wrzątek, a na drugie kiełbasę z tego wrzątku. I wszyscy byli zadowoleni – mówi z uśmiechem.

Spartańskie warunki, jakie nie przeszkadzały kiedyś studentom, dziś raczej by odstraszały gości niż ich przyciągały. Dlatego schronisko na Kudłaczach już dawno rozbudowano i urządzono wygodne pokoje.

W kuchni gotuje się różnorodnie, ale nie uświadczy się tu fast foodu. Krzysztof uznał, że skoro fast food jest obecny wszędzie, także w drodze w góry, to w górach nie musi i w pewnym momencie pożegnał frytkownicę. Frytek więc tu nie zjemy, ale jest bigos, są racuchy. I zupa, której sława, jak się wyraził goszczący tu niedawno Robert Makłowicz, „dotarła już do Krakowa”.

To zupa z czosnku niedźwiedziego gotowana i podawana w schronisku na Kudłaczach od ok. 10 lat.

Efekt tego jest taki, że stała się bohaterką jednego z ostatnich odcinków jego programu.

Zaczęło się od tego, że Krzysztof leżąc kiedyś na czosnkowej polanie zaczął go zrywać i zjadać. Później wziął czosnek do domu i użył do przygotowania kanapek. Eksperymentując stworzył z niego zupę, która nie od razu zdobyła serca gości, za to dziś nie brakuje takich, którzy przychodzą tu ze słoikami i biorą ją „na wynos”.

Najpierw gotowali ją z czosnku suszonego lub mrożonego, ale od dłuższego czasu korzystając z podpowiedzi znajomego robią z czosnku niedźwiedziego pesto, które potem służy do przygotowania zupy (i nie tylko, bo sprawdza się też jako przyprawa do innych dań).

To był strzał w 10, bo pesto nie dość, że zachowuje dobrą konsystencję, to świetnie się przechowuje w łemkowskiej piwnicy
– mówi Krzysztof.

Najlepszy jego zdaniem czosnek zbiera się w marcu, w okolicy zmiany czasu z zimowego na letni. Kiedy listki mają od 6 do 10 cm są najsmaczniejsze i najbardziej aromatyczne.

To jedna z pierwszych roślin, jaka pojawia się po zimie. Prawdziwa bomba witaminowa, dlatego warto to wykorzystać zwłaszcza, że czosnek niedźwiedzi można w Małopolsce zbierać legalnie, podobnie zresztą jak jeszcze w dwóch województwach: na Śląsku i Podkarpaciu – mówi Krzysztof.

Warto jednak pamiętać, to aby robić to „z głową”, nie pomylić czosnku z konwalią (mają podobne liście), która jest trująca, nie rwać roślin z korzeniami i zostawić coś dla tych co przyjdą po nas.

Są miejsca takie jak np. Cergowa w Beskidzie Niskim, którą śmiało można nazwać górą czosnku niedźwiedziego, bo gdzie nie spojrzeć rośnie czosnek. Ale znajdziemy go także u nas, np. na Uklejnie jest go pełno, albo przy zielonym szlaku na Suchą Polanę. Jak ktoś przyjdzie na Kudłacze i będzie chciał sobie nazbierać czosnku chętnie udzielę informacji gdzie rośnie – zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski