Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przygody długich zdań

Redakcja
Jerzy Trela, Ewa Srokowska i Wojciech Trela Fot. Wacław Klag
Jerzy Trela, Ewa Srokowska i Wojciech Trela Fot. Wacław Klag
Któregoś popołudnia wiele lat temu, gdy Ewa Srokowska i Wojciech Trela, dziś studenci trzeciego roku krakowskiej PWST, jedynie śnić mogli o indeksie Wydziału Aktorskiego, główna sala ich wymarzonej uczelni jęczała od nadmiaru. Studenci wszędzie. Na widowni, przy ścianach, kucając na schodach, w drzwiach, których nie dało się domknąć, na korytarzu wreszcie - dzielne pszczoły. Rozchichotany ul młodzieżowej kontestacji. Pod noskami jeszcze mleko, lecz w sercach już spiżowa wierność refrenowi bitew w piaskownicach: "na złość mamusi odmrożę sobie uszy". I w piętnastej minucie spotkania z Mistrzem - ułański sztych, z widowni ku scenie wyprowadzone pytanie-cios: "Panie Seweryn! Po cholerę mamy się w dzisiejszych czasach uczyć mówienia wiersza trzynastozgłoskowego?!"

Jerzy Trela, Ewa Srokowska i Wojciech Trela Fot. Wacław Klag

Paweł Głowacki: SALONY

W niedzielne południe pytanie powróciło. I przypomniała się też stara, jak się okazało bolesna, fraza o strofie, co ma być, co jest taktem, nie wędzidłem. Srokowska i Wojciech Trela - plus prof. Jerzy Trela, o którym nic nie powiem, bo chyba wszystko jasne - czytali na Salonie Poezji IX i X pieśń "Odysei" Homera. Urocza to była godzina. Tu starożytne heksametry, ponad 130 lat temu w rytm trzynastozgłoskowej polszczyzny Lucjana Siemieńskiego przemienione - a tu recytacja "lekko odmrożonych uszu".

Bóg świadkiem, że mówiąc o godzinie akurat uroczej - nie ironizuję. Niby po co? W końcu czego kandydatów na aktorów w szkole uczą, tego uczą - ani ja, ani nikt w materii tej niczego już nie zmieni. Nie ironizuję i też nie rozliczam ciała pedagogicznego PWST z tematów lekcji - trudno, niechaj będzie, co ma być. Ja tylko patrzę na aktorską młodzież, rzuconą na wodę niecodziennie głęboką, patrzę i słucham cichej intonacji młodzieńczych próśb o ratunek.

Wzruszająca to była walka. Kipiel strof Siemieńskiego coraz potworniejsza, bo coraz doskonalsza, główki Srokowskiej i Wojciecha Treli ledwo, ledwo nad taflę wystają. I chciałyby główki, bardzo by chciały ocalającą tercynę: "d..., d..., d..." wykrzyczeć - a tu, o zgrozo!, trzeba taką na przykład frazę: "Nie orany, nie siany grunt tam nader płodny,/ Daje jęczmień, pszenicę, winograd dorodny,/ gdyż deszczyk Diosowy często tam przepada" recytować.

Tak, ten obraz ze słów, ten i całą resztę obrazów IX i X pieśni, zdarzenia na wyspie monstrualnego Kyklopa, ofiara z owiec złożona Zeusowi, bezsilność bukłaka zamkniętych wiatrów, zagłada wszystkich okrętów poza jednym, przygody na wyspie czarodziejki Kirki, która potrafiła ludzi zmieniać w zwierzęta, wszystko trzeba było mówić na długich, spokojnych oddechach - a u młodych oddechy coraz krótsze. Coraz mocniejszy lęk przed złamaniem powierzchownych reguł trzynastozgłoskowego wersu. Nie przeoczyć średniówki! Nie łamać kadencji! Nie przesadzać z wygłosem!... Itd. I tylko to.

Słowem, bezradność młodych na dziewiczych dlań terenach. Wzruszająca bezradność i ciągłe zgrzytanie wędzidła w zębach Srokowskiej i Wojciecha Treli, kiedy za lejce pociąga jakiś wyjątkowo złośliwy demon, który każe młodym wierzyć, że głośne czytanie Homera to tylko monotonne klepanie pacierza średniówek, kadencji i wygłosów, oraz pozwala bezboleśnie zapomnieć, iż przygody Odysa są w istocie przygodami zdań Homera, a nie sekwencją realnych zdarzeń na ziemiach prawdziwych, zamkniętą w słowach obojętnych.

Gdybym ja odpowiadał na tamto dzielne pytanie młodych ułanów PWST, właśnie o konieczności poznawania fenomenalnych przygód długich zdań bym mówił. Andrzej Seweryn odpowiedział krócej: "Ano po to, byście mieli prawo mówić publicznie słowo d..." To znaczy - byście umieli słowa d... używać z sensem, a nie na wiwat, z przytupem, ku chwale młodzieżowego teatrzyku nadwiślańskiego.
Teatr im. Juliusza Słowackiego. 309 Krakowski Salon Poezji. IX i X pieśń “Odysei" Homera czytali: Jerzy Trela, Ewa Srokowska i Wojciech Trela. Grali: Dorota Imiełowska na wiolonczeli, Aleksandra Dobrowolska-Schut na fortepianie. Gospodyni Salonu: Anna Dymna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski