Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjaciele wiedzą, jak z garażu zrobić salę koncertową

Barbara Ciryt
To tylko część grupy "Przyjaciele", ale z trudem mieści się na klatce schodowej hali sportowej w Zielonkach
To tylko część grupy "Przyjaciele", ale z trudem mieści się na klatce schodowej hali sportowej w Zielonkach Barbara Ciryt
Garliczka. Grają, śpiewają, przygotowują spektakle i dają ludziom radość. Początkowo byli to członkowie dwóch rodzin: Ewy Kruczek i Marty Żylskiej. Dołączyli do nich kolejni. Stworzyli grupę "Przyjaciele". Ostatnio od Bogusława Króla, wójta Zielonek otrzymała nagrodę: "Śledzika" za kultywowanie tradycji i integrację mieszkańców.

Radosna grupa idzie przez życie ze śpiewem i wciąż się rozrasta. - Przyjmujemy w swoje szeregi wszystkich bez względu na zawód, wiek, poglądy. Nie musi umieć śpiewać, ważne tylko, żeby chciał i lubił - mówi pani Ewa, współzałożycielka grupy. Tak, razem z panią Martą, nazbierały 55 osób. Nikogo nie zraża, że wkrótce zespół przestanie się mieścić w jakimkolwiek pomieszczeniu, by ćwiczyć. - Wyjdziemy na zewnątrz - mówią ze śmiechem.

Zaczęło się zupełnie skromnie. Panie Ewa i Marta postanowiły pośpiewać z rodzinami pieśni patriotyczne na 11 listopada. To było ponad rok temu. Gdy po miesiącu ćwiczyli kolędy, zespół liczył już 30 osób. Rok później kolędowało 50. "Przyjaciół". W tym roku doszli kolejni. Najmłodsi mają 3 lata, najstarsi nie wiadomo ile. Teraz ta grupa stała się międzygminna. Najwięcej jest mieszkańców Garliczki, ale są też z Woli Zachariaszowskiej, Garlicy Duchownej, Zielonek, Toń i Konar.

Co ich tu wszystkich ciągnie? - Przyjaciele - Piotr Calik bez chwili zastanowienia daje prostą odpowiedź. Śpiewają wszystko: w kościele kolędy, pieśni paschalne, jeśli akurat przychodzi święto państwowe, to mają świetnie opanowany repertuar pieśni patriotycznych i wojskowych. Potrafią też w szkole zaimponować piosenkami harcerskimi oraz piosneczkami i widowiskami dla dzieci. Na imieninach członków swojej grupy - a są one w każdym miesiącu - doskonalą melodie biesiadne, no i obowiązkowo ćwiczą przyśpiewki dożynkowe, bo takie uroczystości bez nich się nie obejdą.

Próby tak licznego zespołu są wielkim wyzwaniem. W domu nikt z nich nie ma na tyle dużego pomieszczenia. Więc poszukali innego miejsca na spotkania i ćwiczenie repertuaru - nie tylko przed występami.

- Spotykamy się w garażu u Bogdana Kruczka, albo w zakładzie wulkanizacyjnym u Edwarda Malika - uśmiecha się pani Marta. To nie są żarty.

- Garaż mam największy w okolicy, taki na trzy samochody. Wybudowałem go 17 lat temu, bo coś mi mówiło, że będzie w sam raz na próby dla zespołu muzycznego - żartuje pan Bogdan. Rzeczywiście mieści wszystkich. - Jakbym tylko chciał, to mogę na tym zarobić, bo po takiej próbie wystarczy, że pochodzę z wykrywaczem metalu, zaraz znajdę pierścionek lub kolczyka, a nawet buta. Gdybym to zaczął sprzedawać… - rozmarzył się. - Ale nie, w końcu zguby oddaję właścicielom - mówi.
W zakładzie wulkanizacyjnym u Malika jest podobnie. Panowie na zmianę przyjmują ten rozśpiewany tłum. - Wozimy do siebie nawzajem ławki i krzesła - zaznacza pan Edward.

Piotr Calik śmieje się, że jeśli u Malika jest próba, to do zakładu wulkanizacyjnego ustawiają się kolejki klientów. - Ludzie mają okazję usłyszeć, co będzie na koncercie i to za darmo. A do tego pracownicy zakładu, mobilizowani śpiewem, lepiej i szybciej pracują - tłumaczą z przymrużeniem oka członkowie zespołu. U Kruczka jest podobnie, bo obok garażu znajduje się zakład stolarski i tapicerski. Tam też w rytm muzyki robota idzie sprawniej.

Grupa jest samowystarczalna. Noszą za sobą krzesła, wieszaki na płaszcze, ale także kawę herbatę, napoje, ciastka. Jeśli są czyjeś imieniny, to solenizant przygotowuje kanapki, ale słodycze i napoje dostarczają mu "Przyjaciele". Własnoręcznie przygotowują wszystko, od posiłków po stroje na występy, czy wieńce dożynkowe.

W końcu ta rzesza ludzi reprezentuje wszelkie zawody. Są tu nie tylko mechanicy i stolarze, bo założycielki grupy to krawcowa i ciastkarka, a jednocześnie kobiety prowadzące gospodarstwa domowe. Wielu, zwłaszcza młodych jest wykształconymi muzykami po szkołach średnich i akademiach. Nie brakuje też instrumentalistów grających w orkiestrach np. strażackiej dętej z Woli Zachariaszowskiej. Oni wiodą prym, podnoszą poprzeczkę, szkolą innych i dużo wymagają od siebie.

Zimą kolędy śpiewają ludziom pod oknami, bo do domu taką zgraję nieliczni wpuszczają, ale zdarza się, że dostają specjalne zaproszenia i są przyjmowani z honorami. Latem koncenrtują na podwórkach. Po wioskach rozbrzmiewają skoczne melodie. Gdy przychodzi środa - dzień prób - cała Garliczka wie, jaki repertuar ćwiczą "Przyjaciele". Jeśli jest to połączone z czyimiś imieninami, to śpiewają do rana.

Ze szkoły w Woli Zachariaszowskiej dostają zlecenie przygotowania widowiska; np. ostatnio był "Ambaras w bajkowym lesie". Pojawiły się postacie z wielu bajek. Tym razem "Przyjaciele" zostali aktorami i przekonali się, że dobrze sobie z tym radzą.

- Dla nas jest ważne, że świetnie spędzamy czas, integrujemy się. Poznajemy nowych ludzi, a przy tym śpiewamy - mówią założycielki zespołu. Podkreślają, że ta grupa nie jest nigdzie zarejestrowana, ale dobrze znana. Bo, to przecież "Przyjaciele".
Tak zgrany zespół razem jeździ na wycieczki rowerowe po gminie Zielonki lub nieco dalej do Ojcowa czy Pieskowej Skały. Skrzykują się też na dłuższe wyjazdy np. dwudniowe do Zakopanego. W najbliższym czasie właśnie taką wycieczkę organizują. Na razie wystarcza im wynajęcie jednego autokaru...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski