Przyjęła ciężarną na oddział, ale dzieci zmarły. Lekarce grozi 5 lat więzienia

To już trzeci i ostatni z lekarzy położników z limanowskiego szpitala, obwinionych o przyczynienie się do śmierci bliźniaków. W czerwcu 2012 r. na oddział przyjęto 23-letnią kobietę w siódmym miesiącu ciąży. Mimo że odeszły jej wody płodowe, całą noc czekała na zabieg cesarskiego cięcia. Ale gdy go wykonano, dzieci przyszły na świat martwe.

Na początku grudnia zarzut narażenia matki i jej płodu na utratę życia sądecka prokuratura postawiła ówczesnemu ordynatorowi oddziału ginekologii i położnictwa oraz jego zastępcy. Jak informowaliśmy, obaj medycy nadal tam pracują, tyle że zamienili się funkcjami. Dyrektor szpitala Marcin Radzięta podkreślił w rozmowie z "Dziennikiem", że dopóki sąd nie udowodni im winy, nie może wyciągać wobec nich konsekwencji.

- W polskim prawie obowiązuje zasada domniemania niewinności - dodał dyrektor Radzięta.

Lekarka, która feralnej nocy pełniła dyżur i przyjmowała 23-letnią pacjentkę, już w szpitalu nie pracuje. W tym tygodniu usłyszała podobny zarzut, jaki postawiono jej ówczesnym przełożonym, uzupełniony o nieumyślne spowodowanie śmierci dwójki dzieci. Lekarka nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień.

- Podobnie jak ordynator i jego zastępca - mówi Waldemar Starzak, prokurator rejonowy w Nowym Sączu.

Dodajmy, że niezależnie od prokuratorskiego śledztwa sprawę będzie też badał Okręgowy Sąd Lekarski w Krakowie. Początkowo uznał, że zaczeka z wydaniem orzeczenia do zakończenia procesu. Potem przyznał jednak, że postępowanie karne może toczyć się równocześnie z tym dotyczącym odpowiedzialności zawodowej.