Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przypadek Comeya

Jan Maria Rokita
Na samym finiszu amerykańskiej kampanii wyborczej, dość nieoczekiwanie, jej głównym aktorem stał się szef FBI James Comey. Dotąd znaliśmy go w Polsce w zasadzie tylko z jednej niefortunnej uwagi, jaką poczynił w waszyngtońskim Muzeum Holocaustu w kwietniu 2015 roku, przy okazji prelekcji pochwalającej potrzebę lepszej edukacji historycznej.

Comey wspomniał wtedy o odpowiedzialnych za zagładę Żydów „mordercach i ich wspólnikach z Niemiec, Polski i Węgier”. Polaków przepraszał później za to obraźliwe zestawienie ambasador amerykański, a publicystka Anne Applebaum drwiła sobie z Comeya na łamach „Washington Post”, iż to on sam jest najlepszym świadectwem słuszności własnej tezy o konieczności lepszej edukacji historycznej Amerykanów.

Wieloletni członek Partii Republikańskiej, Comey robił swoją karierę w administracji prezydenta Busha, w której doszedł do funkcji zastępcy prokuratora generalnego USA. Z tamtego czasu słynne jest zdarzenie, kiedy w czasie choroby swojego szefa - ministra sprawiedliwości Johna Ashcrofta, Comey zablokował wymaganą prawem zgodę prokuratury na radykalne antyterrorystyczne procedury amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa, gdyż łamały one prawa człowieka.

Przerażeni konsekwencjami współpracownicy Busha dopadli wtedy w szpitalu chorego ministra, aby ten zdezawuował opinię swojego zastępcy. Od dawien dawna Comey miał też na pieńku z klanem Clintonów. Jeszcze w 2003 roku, jako prokurator w Nowym Jorku, prowadził śledztwo przeciw byłemu prezydentowi Billowi Clintonowi.

Chodziło wtedy o sprawę głośnego oszusta podatkowego Marca Richa, którego Clinton ułaskawił na kilka godzin przed oddaniem urzędu prezydenckiego swemu następcy, po wcześniejszym zainkasowaniu grubo ponad miliona dolarów na swoją partię, na bibliotekę swojego imienia, a także - co dziś nabrało szczególnego znaczenia - na kampanię do senatu swojej żony Hillary. Do bólu cyniczny Clinton sam przyznał potem publicznie, że „to nie było warte szkody, jaką poniosłem wtedy na reputacji”.

Zaś obecnie, dokładnie na jedenaście dni przed wyborami, Comey - tym razem w roli szefa FBI (czyli głównego policjanta Ameryki) - oficjalnie informuje Kongres, że słynna sprawa zniszczonych maili Hillary Clinton jest poważniejsza, niż można było dotąd sądzić, w związku z czym dochodzenie przeciwko kandydatce do prezydentury musi zostać wznowione.

Bezpośrednią przyczyną jest odkrycie treści setek maili Clinton w zarekwirowanym przez policję komputerze jej asystentki i przyjaciółki. Żeby było bardziej zabawnie, komputer ów został zarekwirowany przy okazji sprawy o... pedofilię męża owej przyjaciółki, niegdyś polityka i kongresmena. A w tle idzie tak naprawdę o kwestię wieloletniej korupcji małżeństwa Clintonów. Hillary Clinton, która jeszcze tydzień temu mogła w zasadzie świętować prezydenckie zwycięstwo, znów znalazła się na krawędzi spektakularnej porażki.

Jak to w polityce, przychodzą do głowy dwa różne wyjaśnienia kroku szefa FBI. Albo Comey jest nadal „schowanym” w rządzie Obamy twardym republikaninem, który nie przez przypadek w dwóch ostatnich kampaniach płacił własne pieniądze na republikańskich kandydatów.

A teraz zadaje decydujący cios przeciwnikom, których tropił przecież już trzynaście lat temu, jako nowojorski prokurator. Albo też, na co wskazywałyby wspomniane fakty z życiorysu Comeya, należy on do tej rzadkiej grupy polityków, którzy mówią i robią to, co mówią i robią, bez nadmiernego oglądania się na skutki własnych działań. Wtedy rację miałby rzecznik Obamy, mówiąc ostatnio o Comeyu, jako - po prostu - o „przyzwoitym człowieku”. Tak czy owak, na cztery dni przed amerykańskimi wyborami, nie sposób całkiem wykluczyć takiego scenariusza, w którym ich rezultat może przesądzić policjant i prokurator z Nowego Jorku, James Comey.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski