MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przypomnijmy o rotmistrzu

Redakcja
Fot. archiwum Tadeusza Polkowskiego
Fot. archiwum Tadeusza Polkowskiego
- Za Polskę walczył z armią bolszewicką i niemiecką, przypomnijmy o rotmistrzu, trzeba dać świadectwo - śpiewa Pan na płycie "Niewygodna Prawda". Skąd to zainteresowanie Witoldem Pileckim?

Fot. archiwum Tadeusza Polkowskiego

WITOLD PILECKI. Decyzja wejścia do Auschwitz była niewyobrażalnie heroiczna. * Rozmowa z TADEUSZEM POLKOWSKIM, raperem, miłośnikiem i propagatorem historii

- Na postać rotmistrza trafiłem przypadkowo: zainteresowało mnie stwierdzenie, że był jednym z organizatorów ruchu oporu w Auschwitz. Wcześniej nie miałem pojęcia, że coś takiego w obozie koncentracyjnym w ogóle istniało. Później dostałem biografię Pileckiego i zacząłem się wgłębiać w jego historię.

- Co Pana w niej zafascynowało?

- Całe życie rotmistrza Pileckiego jest czymś niesamowitym. Nie chcę ujmować niczego innym postaciom, które na różnych etapach wojny przeżywały piekło i odznaczyły się niezwykłą odwagą, ale jest wiele rzeczy, które Pileckiego wśród nich wyróżniają. Przede wszystkim od razu narzuca się tu słowo ochotnik.

- Ochotnik do Auschwitz.

- Sama decyzja dobrowolnego wejścia do obozu koncentracyjnego wydaje się już czymś niewyobrażalnie heroicznym. A przecież przedostał się do niego, żeby nie tylko zdobywać informacje o niemieckich zbrodniach, ale też by zrealizować konkretne zadania - stworzyć wewnętrzną konspirację i - co miało być głównym celem - zorganizować powstanie.

- Nie doszło jednak do tego, bo dowództwo Armii Krajowej uznało, że siły partyzanckie nie byłyby w stanie odbić więźniów.

- To powstanie miało być połączone z inwazją aliancką na obóz. Wtedy miałoby szansę powodzenia. Niestety alianci mieli gdzieś raport Pileckiego, nie dowierzali mu.

- W tym raporcie Pilecki opisuje dramatyczne historie, niewiarygodne bestialstwo Niemców. Kilka lat później miał jednak powiedzieć, że to było nic w porównaniu z więzieniem mokotowskim.

- Po przesłuchaniach w X Pawilonie więzienia mokotowskiego i ogłoszeniu wyroku śmierci powiedział: "ja już żyć nie mogę, mnie wykończono. Bo Auschwitz to była igraszka". Takie słowa wypowiada człowiek, który w obozie spędził blisko trzy lata i kilka razy był tam bliski śmierci. Doskonale wiemy, czym był obóz, a tu okazuje się, że po wojnie polscy komuniści w niczym nie ustępowali Niemcom.

Niesamowite jest jednak to, że po tym wszystkim w Pileckim nie ma żadnej nienawiści. Jeśli wspominamy różne ikony podziemia, z reguły mówimy o ludziach, na których wojna odcisnęła piętno. Weźmy przykład Józefa Kurasia "Ognia", postać kontrowersyjną. Mamy do czynienia z osobą, której Niemcy wymordowali rodzinę, a on poprzysiągł im zemstę. U Pileckiego mamy zupełnie coś innego. Żadnej nienawiści. W raporcie zastanawia się, jak coś takiego mogło stać się na ziemi, ale nie daje żadnego świadectwa wrogości. Do pułkownika Józefa Różańskiego, dyrektora departamentu śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i krwawego kata, napisał wierszowany list prosząc o obciążenie winą siebie, odciążając innych oskarżonych. List zawierał świadectwo moralnego zwycięstwa Pileckiego. To najlepiej podsumowuje postać rotmistrza. On nadaje się na reklamę Polski w świecie.

- Dlaczego więc nią nie jest? I nawet w Polsce wiele osób nie wie, kim był Pilecki.
- Przez ostatnich 20 lat nie zrobiliśmy praktycznie nic, żeby takich bohaterów promować. Konsultowałem się ostatnio z absolwentem historii UJ, który powiedział mi, że na informacje o Pileckim trafił dopiero na studiach i to na fakultatywnych zajęciach. To jest przykre, bo pewnie gdyby Pilecki był Amerykaninem, to więcej osób by o nim wiedziało. Tymczasem mam wrażenie, że nas Polaków zamiast uczyć dumy z historii, zbyt często uczy się wstydu.

- To znaczy?

- Bardzo często podaje się przykład pogromu w Jedwabnem, by dowieść, że Polacy nie byli podczas wojny tylko bohaterscy i waleczni, ale brali udział w mordowaniu Żydów. Ale przecież w Jedwabnem mieliśmy do czynienia z wybrykiem motłochu, skrzywdzonego w trakcie okupacji sowieckiej, pozbawionego elit, a nie z działalnością polskiego państwa. Mieliśmy polski rząd na uchodźstwie, armię, która walczyła na całym świecie, i państwo podziemne z takimi ludźmi, jak Pilecki na czele. Patrząc na te działania, w których stawialiśmy opór agresji dwóch sąsiedzkich państw, i na wybryki grupy chamów, wyraźnie widać, że zdecydowanie więcej mamy powodów do dumy.

Ale z drugiej strony kiedy próbujemy być dumni z naszej historii, zaczyna się nam zarzucać, że lubimy czcić klęski. Ja tego tak nie pojmuję. To po prostu oddanie czci ludziom, którzy walczyli z bronią w ręku o ojczyznę. To jest upamiętnianie polskiego heroizmu.

- Wydając płytę "Niewygodna Prawda" stawiał Pan sobie za cel propagowanie historii?

- Początek tych kawałków to była raczej próba opisania czegoś, o czym wcześniej nie słyszałem, co wydawało mi się ukryte. Długo zresztą zwlekałem, zanim wypuściłem do internetu pierwszy singiel, bo obawiałem się reakcji, że ludzie powiedzą: zwariował. Nie przypuszczam, żeby ta płyta odbiła się jakimś szerokim echem, dlatego podejmuję też szereg innych działań, jak na przykład spotkania z młodzieżą. Kiedyś dostałem nawet informację, że nauczycielka historii dopiero po odpaleniu przez uczniów mojego "Rotmistrza Witolda Pileckiego" dowiedziała się, kim on był. Później cała szkoła robiła wystawę o rotmistrzu. Byłem też jednym z organizatorów obchodów Dnia Żołnierzy Wyklętych.

- Co Pana skłania do takiej aktywności?

- Uważam, że w naszej historii jest wiele ważnych wydarzeń i postaci, o których warto mówić, które warto przypominać. Duma z polskiej historii i czerpanie wzorców z postaw takich ludzi jak Pilecki może mieć pozytywne efekty na wielu płaszczyznach życia codziennego i funkcjonowania państwa.

Rozmawiał Maciej Pietrzyk

CV

Rotmistrz Witod Pilecki

Urodził się 13 maja 1901 roku w Ołońcu w Rosji, gdzie jego rodzina została przesiedlona w ramach represji za udział w powstaniu styczniowym. Do wojska wstąpił w 1918 r. W 1920 r. brał udział m.in. w bitwie warszawskiej. W 1939 r. walczył w kampanii wrześniowej. Kiedy 22 września jego dywizja została rozbita, Pilecki rozpoczął działalność w podziemiu. Był jednym z organizatorów konspiracyjnej Tajnej Armii Polskiej. 19 listopada 1940 roku pod pseudonimem Tomasz Serafiński przedostał się do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Tam organizował konspirację wojskową i zdobywał informację o zbrodniach popełnianych przez Niemców, które ujawnił w pierwszym na świecie raporcie o Holocauście. Kiedy władze w Auschwitz miały coraz więcej informacji o obozowej konspiracji i zdecydowały się przerzucić część polskich aresztantów do obozów na teren III Rzeszy, Pilecki w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 uciekł z obozu. Po ucieczce bezskutecznie przekonywał dowództwo Armii Krajowej do przeprowadzenia akcji odbicia więźniów Auschwitz. Dowódcy AK uznali, że akcja nie ma szans powodzenia. W 1944 roku brał udział w powstaniu warszawskim. Po wojnie prowadził działania wywiadowcze dla gen. Andersa. 8 maja 1947 został aresztowany. Został oskarżony m.in. o nielegalne posiadanie broni palnej, prowadzenie działalności szpiegowskiej i przygotowywanie zamachu na dygnitarzy reżimu. 15 marca 1948 rotmistrz został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano dnia 25 maja przez strzał w tył głowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski