Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyspieszyć proces o "polskie obozy"

Zbigniew Bartuś
Karol Tendera
Karol Tendera Andrzej Banaś
Prawo. 94-letni Karol Tendera, który pozwał telewizję ZDF za użycie zwrotu „polskie obozy”, prosi krakowski sąd, by nie pozwolił Niemcom grać na zwłokę i... sądził.

„Dożyłem 94 lat, przepracowałem 5 lat w nieludzkich warunkach w obozach śmierci i fabryce samolotów w Hannowerze (…) Obawiam się jednak, że jeżeli w takim tempie prowadzona będzie ta sprawa, to mogę nie doczekać wydania sprawiedliwego wyroku na winowajców tej skandalicznej afery” - pisze do szefowej Sądu Okręgowego w Krakowie Beaty Morawiec Karol Tendera, sekretarz krakowskiego koła b. więźniów obozu Auschwitz.

Dokładnie dwa lata temu pozwał on publiczną niemiecką stację ZDF, która - reklamując film o oswobodzeniu przez Sowietów Majdanka i Auschwitz - użyła oszczerczego zwrotu „polskie obozy zagłady”. Zrobiła to, choć niemiecko-francuski kanał telewizyjny ARTE, w którym pokazano ów dokument, posłużył się w przesłanej mediom zapowiedzi poprawnym zwrotem: „niemieckie nazistowskie obozy zagłady w okupowanej Polsce Majdanek i Auschwitz.”

- Od wielu lat jesteśmy świadkami częstych wypowiedzi polityków i dziennikarzy niemieckich, a także amerykańskich, izraelskich i francuskich o „polskich obozach koncentracyjnych”. Reakcja naszych władz na te kłamliwe sformułowania zawsze była przez Niemców ignorowana lub zbywana wymówkami, że „są to pomyłki” lub że „Polacy są przewrażliwieni”. Doszedłem do wniosku, że tylko proces sądowy może te oszczerstwa powstrzymać - tłumaczy krakowianin. Dodaje, że ciągłe powtarzanie kłamstwa, zwłaszcza we wpływowych mediach, utrwala w świadomości społeczeństw europejskich przekonanie o rzekomej współodpowiedzialności Polaków za niemieckie zbrodnie.

- To szczególnie oburzające i odrażające dla ludzi takich jak ja, którzy podczas wojny tyle wycierpieli - podkreśla b. więzień Auschwitz i dwóch innych obozów koncentracyjnych.

19 października zeszłego roku poprosił prezes Beatę Morawiec, by „w ramach nadzoru służbowego spowodowała przyspieszenie tego ważnego dla nas, Polaków, procesu, co winno zahamować rozpowszechnianie fałszywych i szkodzących naszej ojczyźnie oskarżeń”. Zwrócił uwagę, że pozew został wniesiony 10 stycznia 2014 r., a pierwsza rozprawa odbyła się dopiero 3 lutego 2015 r. Dalsze czynności wykonywano równie wolno, a kolejny termin rozprawy nie został wyznaczony.

- Rozumiem, że Niemcy grają na zwłokę, licząc pewnie na to, że umrę i sprawa sama się rozwiąże. Ale czemu pozwala im na to polski sąd? - pyta były więzień wspierany bezpłatnie przez prawników z olsztyńskiej kancelarii mecenasa Lecha Obary i Stowarzyszenia „Patria Nostra”.

Sąd Okręgowy potraktował pismo Tendery jako skargę na przewlekłość postępowania. Po miesiącu odpowiedziała na nią wiceprezes SO Beata Kurdziel. Ustaliła m.in., że sprawa trwa, ile trwa, głównie z uwagi na konieczność tłumaczenia obszernych dokumentów. Np. tłumaczenie pozwu z załącznikami trwało ponad miesiąc. Najwięcej czasu zajęła jednak odpowiedź na pozew - sąd dał na to Niemcom miesiąc, ale potem, na ich prośbę, wydłużył termin do… czterech miesięcy! Pełnomocników byłego więźnia zasmuciło też, że sąd postanowił przesłuchać niemieckich świadków - głównie redaktorów - w drodze tzw. pomocy prawnej. Doszło do tego w sądzie w Moguncji.

- Jako pełnomocnicy pana Tendery musieliśmy przemierzyć 1600 km. To da się przeżyć. Ale sposób, w jaki niemiecki sąd przesłuchiwał świadków, urągał podstawowym zasadom obowiązującym w Polsce - ocenia mec. Obara. Polacy nie mogli zadać świadkom dodatkowych pytań, a niemieccy redaktorzy mieli zawczasu przygotowane pisemne odpowiedzi; wraz z wezwaniem na przesłuchanie dostali bowiem listę pytań…

Według sędzi Kurdziel „wszystkie czynności w sprawie podejmowane są rytmicznie, bez zbędnej zwłoki”. Wiceprezes SO zapewniła przy tym ofiarę Auschwitz, że „z uwagi na medialny charakter sprawy jest ona traktowana w sposób priorytetowy” oraz że „w najbliższym tygodniu zostanie wyznaczony termin rozprawy”.

Było to, przypomnijmy, w połowie listopada. - Mamy styczeń i… cisza - martwi się krakowianin. Próbowaliśmy wczoraj ustalić, co się dzieje, ale było to trudne z uwagi na dużą absencję pracowników SO. Pomogła sędzia Beata Górszczyk, rzecznik ds. karnych: - Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 20 stycznia, ale został zmieniony na 3 lutego z uwagi na to, że sędzia, który dotąd prowadził sprawę, odszedł z wydziału i nowy musi się zapoznać z aktami - wyjaśnia sędzia.

- Ja się wprawdzie czuję świetnie, ale Jan Kulczyk też się czuł świetnie. A był o 30 lat młodszy i nie miał za sobą kacetów, marszu śmierci ani pięciu lat robót przymusowych dla Niemców - kwituje Karol Tendera.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski