To prawda. Jako kilkuletni chłopiec odwiedzałem gabinet doktor Dzigowskiej w budynku, w którym do dzisiaj mieści się przychodnia. Korpuletna, spokojna, starsza pani w okularach i białym kitlu sprawiała wrażenie cierpliwej i dobrotliwej. Nie miałem wtedy pojęcia, że zarówno ona, jak i wspomiani dr Pruski i jego żona, to byli powstańcy warszawscy, którzy trafili do Proszowic, bo wypędziła ich tu wojenna zawierucha.
Takich ludzi było więcej. W październiku 1944 roku wraz z pierwszym transportem trafiło do Proszowic 150 wynędzniałych, chorych i rannych warszawiaków. Kilku z nich zmarło, ale większość udało się uratować. Część została potem w mieście nad Szreniawą na stałe.
Tu znaleźli miejsce do życia w momencie, gdy ich „miasto nieujarzmione” zostało w odwecie za powstańczy zryw zniszczone przez niemieckich nazistów.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?