Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przystojniak. Do tego twardziel. Bo choć to pozornie drobny kwiat, przeżyje każdy nawrót zimy

Grzegorz Tabasz
Przebiśniegami kurowali się Rzymianie i Grecy. W Europie popadły w zapomnienie. Dziś na szczęście wracają do łask

K iedyś był nazywany gładyszkiem. Po staropolsku przystojniak. I nic dziwnego, bo śnieżyczka przebiśnieg wygląda wyjątkowo urodziwie. W jednej z legend miał być kwiatem, który pierwszej wiosny po wygnaniu z raju został przyniesiony przez anioła dla pocieszenia zrozpaczonej Ewy. Anglicy kochają je tak bardzo, iż do dzisiaj celebrują święto kwitnących przebiśniegów. Wbrew pozorom, drobna roślinka to prawdziwy twardziel. Wytrzyma nawroty zimy, które każdą inną roślinę zamieniłyby w lodową rzeźbę. Spokojnie poczeka, aż słońce stopi lód i jak nigdy nic rozwinie białe kwiaty.

Sam nie wiem, kiedy i jak przebiśniegi trafiły do mojego ogrodu. Którejś wiosny ze zdziwieniem znalazłem kępę białych kwiatuszków, choć za żadne skarby nie mogłem sobie przypomnieć momentu sadzenia. Tak zaczęła się moja przygoda z przebiśniegami. Pod koniec zimy ucieszą oko kilkoma lancetowatymi liśćmi wyłażącymi radośnie z ziemi. To bardzo ważny wynalazek: sztywne liście z łatwością przebijają warstwę ubitej ściółki. Jeśli trzeba, to zgodnie ze swoją nazwą przeszyją na wylot pokrywę zlodowaciałego śniegu. Później pokaże się długa na palec łodyżka i na samym końcu biały kwiatuszek skromnie pochylony ku ziemi.

W słoneczny dzień śnieżnobiałe płatki rozchylają się na boki zapraszając wygłodzone owady na pierwszy posiłek. Dopiero całkiem niedawno zdobyłem się na poświęcenie i na kolanach, ze zgiętym grzbietem zbliżyłem nos do kwiatów. Coś tam wyczułem: słodko-kwaśny, bardzo subtelny aromat. Tak, przebiśniegi trzeba podziwiać w pokorze, z twarzą przytuloną do ziemi. Chyba, że ktoś zdecyduje się na niebywały występek, jakim jest zerwanie bukiecika białych kwiatów do flakonu. Jak tu niszczyć tak urodziwe kwiaty? Przebiśniegi okazały się wyjątkowo niekłopotliwymi rezydentami ogrodu. Po dwóch latach mała kępa zrobiła się na tyle duża, że zacząłem przesadzać wykopane cebulki, gdzie popadło.

Znudzony rabatami o geometrycznych kształtach począłem naśladować dziką naturę. Upchałem cebulki pod owocowymi drzewkami. Na trawniku i pod żywopłotem. W pełnym słońcu. W cieniu. Teraz są już wszędzie i cierpliwie czekam, aż wyrosną w rozległe kwiatowe dywany, jakie kiedyś miałem okazję widzieć na wiosnę w lasach Roztocza. Jak to się fachowo mówi, doprowadziłem ogrodową roślinkę do naturalizacji, czyli stanu pierwotnej dzikości. Przestałem je nawet przesadzać i świetnie sobie same radzą. Nie chorują, nikt ich nie zjada. Część z nich rozsiewa się przy pomocy nasion, bo pokazały się w zupełnie nieprawdopodobnych miejscach. Zaczęły uciekać na okoliczne łąki. To już zapewne sprawka mrówek, które po dojrzałe nasiona urządzają długie wyprawy. Nie za darmo. Do każdego z nich doczepiony jest mały pakunek z tłustą i mile pachnącą zawartością. Łakome owady zjedzą, co dla nich przeznaczone, a niepotrzebne już nasiona porzucą po drodze, gdzie popadnie. Czasem bardzo daleko. I oto chodzi.

Przebiśniegi mają drobną niedoskonałość. Radują zmysły jedynie przez kilkanaście dni. Po wytworzeniu owoców liście szybko zasychają, a schowana w ziemi cebulka będzie czekać następnej wiosny. Od rozwoju kwiatów do wyprodukowania nasion upływają zaledwie trzy miesiące. To pamiątka po dawnych czasach, kiedy rosły na dnie liściastych zarośli. Jak wszystkie rośliny wczesnej wiosny, musiały zakończyć cykl życiowy, nim wysokie drzewa rozwinęły liście i zabrały im dostęp do życiodajnego słońca.

Ciężko spotkać prawdziwe, dzikie przebiśniegi. Przed wiekami rosły w żyznych, wilgotnych grądach i lasach łęgowych. Takie miejsca to dzisiaj prawdziwa rzadkość, bo lasy o urodzajnej glebie jako pierwsze wycinano i zamieniano na pola uprawne. Przebiśniegom zaszkodziła też uroda. Były bardzo chętnie wykopywane z naturalnych stanowisk i przenoszone do ogrodów, parków i na cmentarze. Olbrzymie szkody wyrządziło zakładanie w XIX w. sztucznych lasów, a właściwie plantacji sosny i świerka. Na rozległych obszarach północnej i środkowej Polski posadzono ubogie bory szpilkowe, gdzie dla przebiśniegów (i wielu innych gatunków roślin i zwierząt), zwyczajnie nie było miejsca.

Las uważano za fabrykę drewna. Dzikie przebiśniegi ostały się w większej ilości na Roztoczu i w pasie pogórza Karpat i Sudetów. W XX wieku w Polsce i wielu innych krajach Europy zostały uznane przez botaników za jeden z najbardziej zagrożonych wyniszczeniem gatunków i objęte ochroną. W sukurs przyrodnikom przyszli ogrodnicy. W handlu pojawiły się liczne gatunki roślin cebulowych. Także wczesnowiosennych. Bardzo tanie uprawne odmiany krokusów, cebulic czy ranników. Moda na przebiśniegi na szczęście przeminęła i co ciekawsze, liczne rośliny zaczęły uciekać z przydomowych ogrodów na wolność. Choć przebiśniegi wciąż figurują w Czerwonych Księgach Roślin, raczej nic złego już im nie grozi. Co do lasów, to leśnicy wrócili do źródeł i sadzą jak najbardziej zróżnicowane w gatunki drzewostany, gdzie przebiśniegi znajdą sobie miejsce do życia.

W historii roślinki nie mogę pominąć medycznego zastosowania. Cebule zawierają kilkanaście alkaloidów, z których jeden, galantamina, okazał się niezwykle skuteczny w leczeniu choroby Alzhaimera, zaburzeń pamięci i schorzeniach powodujących zwiotczenie mięśni. Przebiśniegami kurowali się Rzymianie i Grecy. W Europie popadły w zapomnienie, choć teraz wracają do łask. Dzisiaj już nikt nie sporządza samodzielnie mikstur z wykopanych w lesie roślin. Po pierwsze są chronione. Po drugie są trujące i pomyłka w recepturze może drogo kosztować.

Do produkcji leków używa się odmian specjalnie uprawianych lub, coraz częściej, wyprodukowanych przez chemików czystych składników o terapeutycznych właściwościach. Jeszcze większą karierę zrobiły przebiśniegi w laboratoriach genetyków. Jeden z alkaloidów występujący w cebulach i liściach ma właściwości owadobójcze. Co ważniejsze, truje te gatunki, które są uważane przez rolników za szkodniki, oszczędzając pożyteczne.

Stąd już tylko jeden krok do wyizolowania genów, które kodują pożądane cechy i przeniesienia ich na rośliny uprawne. Tym sposobem powstały zmodyfikowane odmiany pomidorów, które zabijają podgryzające je owady.

Nie wiem jak Państwo, ale przebiśniegi wolę podziwiać w naturze. Najlepiej w całości, ze wszystkimi genami. W żadnym razie przemycone na talerz ze zmutowanymi pomidorami.

***

Gatunek rośliny należący do rodziny amarylkowatych.

W naturze znany z lasów południowej i środkowej Europy, jednak szeroko rozpowszechniony poza zwartym zasięgiem jako roślina ozdobna. Gatunek popularny w uprawie i rozpoznawalny jako symbol przedwiośnia. Także roślina miododajna i lecznicza. W Polsce podlega ochronie gatunkowej częściowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski