W powiecie mieleckim
(INF. WŁ.) Przez cały dzień mieszkańcy nadwiślańskich gmin powiatu mieleckiego czekali na kulminacyjną falę powodziową na Wiśle. Fala nadeszła przed godz. 20. Okazała się mniejsza niż ta podczas powodzi stulecia w 1997 r.
Wtedy w powodzi stulecia po przerwaniu wałów najbardziej ucierpiały gminy Czermin, Borowa i Gawłuszowice. Mieszkańcy z niepokojem obserwowali poziom wody, który stale wzrastał. Ci, którzy zdecydowali się na ewakuację, powyprowadzali z domów zwierzęta i wynieśli cenniejsze sprzęty, zawożąc je do rodziny czy sąsiadów mieszkających w mniej zagrożonych miejscach. Inni ukrywali swój dobytek na strychach, licząc, że nawet jeśli woda nadejdzie to zaleje tylko niższe kondygnacje domów. Wszyscy byli zmęczeni oczekiwaniem. Nadejście fali kulminacyjnej zapowiadano najpierw na 14, następnie na późne godziny popołudniowe. Ludzie czekali. Komitety przeciwpowodziowe pracują na okrągło, przez cały czas spływają meldunki z zagrożonych terenów. - Przelanie wody przez wały na razie nam nie grozi - usłyszeliśmy w mieleckim Centrum Zarządzania Kryzysowego. Wały jednak przesiąkały, a przy ich uszczelnianiu pracowało wojsko i ludność cywilna.
W pogotowiu czekały wojskowe amfibie przygotowane do ratowania ludności, gdyby jednak woda się przelała. Fala kulminacyjna doszła do powiatu mieleckiego przed godz. 20 - Oceniamy, że jest wyższa o 2,5 metra od stanu alarmowego na wodowskazie w Ostrówku, ale mniejsza niż w 1997 roku. Część ludności z miejscowości Surowa, Gliny Małe, Wielkie, Ostrówek ewakuowała się, ale nie wszyscy. Bywa tak, że dom opuszcza matka z dziećmi, a ojciec zostaje, pilnuje dobytku. Fala kieruje się teraz w stronę powiatów tarnobrzeskiego i stalowowolskiego - relacjonował "na gorąco" Stanisław Stachura, zastępca przewodniczącego Wojewódzkiego Komitetu Przeciwpowodziowego.
(WOW)
FLESZ: Elektryczne samoloty nadlatują.