Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyszłość w historii

Redakcja
Fot. Grzegorz Kozakiewicz
Fot. Grzegorz Kozakiewicz
Logo Euro 2012 oczywiście nie podoba mi się, ale jeszcze bardziej mnie mierzi zawzięta dyskusja, które hasło mistrzostw lepsze: "Razem tworzymy przyszłość", czy "Razem tworzymy historię". Spór jałowy, pusty i niezbyt trzeźwy. Demony historii nie pozwalają myśleć o przyszłości, a przeszłość nie ułatwia rozumienia historii. W amoku bliskim alkoholowemu otępieniu zapominamy o istocie hasła, czyli o wreszcie wspólnym budowaniu nowych jakości. Gdyby z takim samym zdurnowaceniem traktowano wytwórstwo szlachetnych napojów, ciągle pilibyśmy... wodę.

Fot. Grzegorz Kozakiewicz

Przemysław Osuchowski: OBERŻYŚWIAT

Tymczasem dzięki wyobraźni wielu pokoleń i w poście, i od święta możemy cieszyć się przysmakami o historii pięknej i dumnej. Lukas Bols, holenderski bimbrownik, urodził się w 1652 roku. Jego przodkowie prawdopodobnie już od 1575 roku na przedmieściach Amsterdamu pędzili zbożową gorzałkę syconą m.in. jałowcem, nazwaną później geneverem. Protoplasta ginu miał ratować marynarzy Holenderskiej Kompanii Wschodnio-Indyjskiej od szkorbutu i awitaminozy. Co prawda lekiem był marnym, ale smakował zacnie i otumaniał solidnie. Statki kompanii sprowadzały do Europy coraz więcej orientalnych przypraw i Lukas Bols wykorzystał to wykwintnie. Stworzył mianowicie przed 400 laty kilkadziesiąt receptur, które stały się opoką rodzinnej manufaktury. Firmę Bols kojarzymy zwykle z likierami - przede wszystkim z błękitną pomarańczówką Blue Curaçao i jajecznym Advocaatem - z jałowcówką i wódką czystą. Miło mi więc donieść, że po latach zawirowań firma Bols powróciła w 2006 roku do holenderskich właścicieli, a w centrum Amsterdamu, naprzeciwko Muzeum van Gogha możemy degustować historyczne i współczesne smaki dorobku rodowego Bolsów. Kto przed świętami do Amsterdamu nie zdąży, niech się cieszy smakiem tej historii w domu.

Dedykuję więc Odświętnym Bożonarodzeniowo Państwu przysmak właśnie pod choinkę idealny - kukurydzianą, starzoną w dębinie jałowcówkę, czyli Bols Corenwyn Jenever. Corenwyn z angielska zwie się corn wine, gdyż zacier zawiera co najmniej 50 procent kukurydzy (coś bliskiego bourbonom). Destylowany jest czterokrotnie, ale za czwartym razem do wcale już solidnego spirytusu dodawany jest jałowiec (i odrobina innych przypraw, ale to już tajemnica firmy). Następnie destylat leżakuje ponad 3 lata w dębowych beczkach. Nabiera stabilnego, bliskiego whisky smaku, dostojnego dębowo-jałowcowego aromatu i słomkowej barwy. Cudo owo - pijane schłodzone z kieliszka jako aperitif - rozlewane jest do charakterystycznych, ręcznie robionych, ceramicznych butelek.

Powaga historii na podniebieniu i cudnie świeże tchnienie przyszłości w nozdrzach pozwalają zachować naiwną skądinąd nadzieję, że historia będzie nas łączyć, a przyszłość radośnie podniecać. Czego wszystkim życzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski