Szczęśliwi rodzice z maluszkami Fot. Anna Kaczmarz
Ola to spokojna myślicielka, ciągle zadumana, lubi muzykę. Zuzia - taka cicha woda, czaruś, najczęściej się uśmiecha. No, a Mateusz - jak to chłopak, rozrabiaka - jak głodny, to zły - wymieniają charakterystyczne cechy trojaczków ich rodzice, KATARZYNA I KAMIL WARCHOŁOWIE
Pod koniec września państwo Katarzyna i Kamil Warchołowie z Krakuszowic w gminie Gdów zostali szczęśliwymi rodzicami dwóch córeczek i synka. To już prawie rodzinna tradycja, że dzieci przychodzą tu na świat "hurtem" - kilka lat wcześniej babcia trojaczków, pani Danuta Bułat, powiła bliźniaki. Tak więc pod jednym dachem mieszka piątka maluchów: wujowie, liczący sobie po trzy lata Karol i Kamil oraz trzymiesięczne ich siostrzenice i siostrzeniec: Aleksandra Danuta, Zuzanna Grażyna i Mateusz Kamil.
Na początku Kamil i Karol byli trochę zazdrośni, bo swoją starszą siostrę traktowali jak drugą mamę. Z drugiej strony przygotowali dla "dzidziusiów" całą wyprawkę: chcieli podzielić się z nimi nawet zabawkami. Teraz za nic w świecie nie rozstaliby się z niemowlakami. Jeśli do domu przyjdzie obca osoba i chciałaby wziąć maluszki na ręce, protestują: boją się, żeby ktoś nie zabrał ich na zawsze. Gdy któreś z trojaczków zaczyna płakać, natychmiast alarmują dorosłych. Mają tylko problem z określeniem, kto potrzebuje pomocy, bo nie rozróżniają dziewczynek. Nic zresztą dziwnego, ponieważ wyglądają identycznie.
- Nie, nie... Są różne, można je poznać nawet po głosie. I każde ma całkiem inny charakter - mówi ich mama. - Ola to spokojna myślicielka, ciągle zadumana, lubi muzykę. Zuzia - taka cicha woda, czaruś, najczęściej się uśmiecha. No, a Mateusz - jak to chłopak, rozrabiaka - jak głodny, to zły. No i większy od dziewczynek.
Pani Kasia wspomina, że na początku też jej się córeczki myliły. Pozamieniała je nawet miejscami w łóżeczku. Na razie śpią w jednym, szerokim, ale wkrótce, gdy podrosną i będą bardziej ruchliwe, trzeba będzie pomyśleć o oddzielnych. Z wózeczkiem sprawa jest rozwiązana - postarała się o to gmina Gdów. Zamówiono specjalny wehikuł i maluchy mają zapewniony "transport" na spacery. - Jesteśmy wdzięczni, że wójt sam zaproponował nam pomoc - mówi dziadek Zuzi, Oli i Mateusza. Ostatnio rodzina jest rozpoznawalna dzięki trojaczkom, ale i wcześniej nie była anonimowa, bo pan Krzysztof Bułat, właściciel 5-hektarowego gospodarstwa, jest sołtysem Krakuszowic.
Nowymi mieszkańcami wsi interesują się także wikariusze z papieskiej parafii Niegowić. Już z entuzjazmem dopytują, kiedy będą mogli ochrzcić malców. Ale na to trzeba poczekać jeszcze do stycznia, bo dzieciaki, chociaż zdrowo się chowają, są jednak wcześniakami.
Najpierw wszystko wskazywało na bliźniaki, ale w maju okazało się, że dzieci jest więcej. Ciąża specjalnego ryzyka: w klinice CM UJ przy ul. Kopernika trojaczki rodzą się zwykle raz w roku. Statystycznie - raz na 7 tysięcy urodzeń. W gminie Gdów przez ostatnich 25 lat nie odnotowano takiego przypadku. - Teraz nie mogę sobie wyobrazić, jak by to było, gdybyśmy mieli tylko jedno dziecko. Chyba strasznie pusto - zastanawia się pani Kasia. - Przed ciążą bałam się nawet igły... A potem musiałam stale badać krew, leżeć w szpitalu. Ale jakoś przetrzymałam...- mówi.
Urodziły się przez cesarskie cięcie kilka tygodni przed terminem, jak wszystkie bliźniaki czy trojaczki. Ważyły po około 1,5 kilograma. Teraz każde jest o 2 kilogramy cięższe. - Gdy lekarz wyjął na świat pierwsze -zażartował: o, jaki ogromny! A to była Ola... - wspomina ze śmiechem młoda mama. Potem kilka dni w inkubatorach, i jeszcze parę tygodni w szpitalu.
Jak wygląda dzień z potrójnym szczęściem? Złe pytanie - powinnam zapytać o dobę, bo noc też jest pełna wrażeń. Maluchy są karmione na każde żądanie - w nocy przeważnie cztery razy. - Jeśli karmimy je we dwójkę, to trwa to za każdym razem około godziny - opowiada Kasia. - Potem trochę snu i znowu powtórka z rozrywki. A zarwanych nocy odsypiać nie ma kiedy. Kasia musi być "pod parą" cały dzień, a Kamil rano jedzie do Krakowa, gdzie pracuje w firmie ochroniarskiej.
Rano znowu przygotowanie mleka, karmienie, przewijanie, przebieranie. I tak na okrągło. Bez pomocy babci byłoby bardzo trudno.
- Kto nie ma babci, to jakby nie miał prawej ręki - wtrąca dziadek Krzysztof. Koło 13 - 14 spacer, na który pani Kasia zabiera czasem jeszcze Kamilka i Karolka. Potem znowu karmienie i kąpiel, która trwa około półtorej godziny. Karmienie i spać...Można chwilę odetchnąć, chociaż trzeba przecież prać, prasować, posprzątać. - Musimy żyć z terminarzem w ręku. Na kontrolne wizyty do lekarzy chodzimy trzy razy w miesiącu - podkreśla pani Kasia. Maluchy są pod opieką pediatry na miejscu, w Niegowici. Ale do specjalistów i na szczepienia trzeba jechać do Krakowa. - To paradoks - teoretycznie moglibyśmy je szczepić na miejscu, ale wtedy za niektóre szczepionki trzeba by było płacić. W Krakowie są bezpłatne... - zauważą tata trojaczków.
- Gdybyśmy chcieli zaszczepić całą trójkę na rotawirusa, kosztowałoby to...8 tysięcy zł. Kogo na to stać? Nie wiem, na co idą nasze ubezpieczenia... - zastanawia się dziadek trojaczków.
- Ale jedną dobrą rzecz nasz rząd wprowadził: będę miała dwa lata macierzyńskiego urlopu - cieszy się pani Kasia.
Co potem? - Chciałabym wrócić do pracy. Tylko czy będzie nas stać na opłacenie przedszkola dla maluchów? - zastanawia się. Przed ciążą pracowała w banku, jeszcze wcześniej w...przedszkolu.
Jak zapowiada sie tegoroczne Boże Narodzenie? Na pewno będzie wesoło. W Wigilię przy stole siądzie 11 osób: sześcioro dorosłych i piątka malców.
- Ale lista nie jest jeszcze zamknięta - żartuje pan Kamil. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia wszyscy wybierają się do prababci, Anny Śliwy. To po sąsiedzku. Tam dopiero się zaroi, bo pani Anna ma dwa tuziny wnucząt i czwórkę prawnucząt. Nawiasem mówiąc nie mogła jakoś uwierzyć, że potrójną prababcią zostanie za jednym zamachem. Nie ufała prognozom lekarzy ani USG. -Nie uwierzę, póki nie zobaczę - stwierdziła. Zobaczyła, uwierzyła i oczywiście pokochała.
Choinka na pewno będzie duża. I może postoi dłużej niż w tamtym roku, kiedy bliźniaki ogołociły z ozdób dolne gałęzie i trzeba było dokończyć dzieła. Teraz są już mądrzejsze...
Zmieniają się wujkowie i siostrzeńcy. Z dnia na dzień. - Musicie im robić zdjęcia co miesiąc - to będzie pamiątka i dla was, i dla nich - namawia młodych babcia Danuta. Dwie "widokówki" z maleństwami już są.
- Jesteśmy głęboko wierzący i najważniejsza jest dla nas rodzina - deklaruje pan Krzysztof. -Może być mało pieniędzy, może być ciężko, ale jak jesteśmy razem, to jakoś damy sobie radę.
***
Aleksandra, Zuzanna i Mateusz urodzili się 29 września, przedwcześnie.
Ważyły zaledwie od 1500 do 1700 gramów. Pierwsze tygodnie życia maluchy spędziły w inkubatorach. W połowie października mogły opuścić mury szpitala i pojechać do domu.
Kilka tygodni po narodzinach dom państwa Warchołów odwiedził Zbigniew Wojas. W prezencie przywiózł maluchom foteliki samochodowe oraz specjalny wózek, w którym zmieści się cała trójka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?